Nasz pierwszy raz na scenie

Tu jest miejsce na Wasze pytania i opinie. Można przedstawić swoje zdanie, niekoniecznie na tematy ściśle związane z tym, o czym piszemy w magazynie.
Awatar użytkownika
Pan_Jabu
Posty: 1190
Rejestracja: wtorek 29 maja 2007, 00:00

Re: Nasz pierwszy raz na scenie

Post autor: Pan_Jabu » poniedziałek 15 gru 2008, 18:59

Kurczę, Panowie, fajny wątek
Normalnie aż odzywa się we mnie tęsknota za występami publicznymi...

Awatar użytkownika
Caroozo
Posty: 932
Rejestracja: piątek 22 lut 2008, 00:00

Re: Nasz pierwszy raz na scenie

Post autor: Caroozo » poniedziałek 15 gru 2008, 19:08

...Kurczę, Panowie, fajny wątek
Normalnie aż odzywa się we mnie tęsknota za występami publicznymi......
**********************
Pewnie i nas młodych to kiedyś spotka że zainstalujemy się na stałe do studia i będziemy tęsknić do dawnych czasów, ale póki co, granie na żywo w cenie:). Tymbardziej że czasy się zmienią, ludzie zmęczeni muzyką tworzoną przez komputery, będą chcieli prawdziwej muzyki, którą widzą, słyszą i czują:)
[addsig]

Awatar użytkownika
Pan_Jabu
Posty: 1190
Rejestracja: wtorek 29 maja 2007, 00:00

Re: Nasz pierwszy raz na scenie

Post autor: Pan_Jabu » poniedziałek 15 gru 2008, 19:12

Pewnie i nas młodych to kiedyś spotka że zainstalujemy się na stałe do studia i będziemy tęsknić do dawnych czasów, ale póki co, granie na żywo w cenie:). Tymbardziej że czasy się zmienią, ludzie zmęczeni muzyką tworzoną przez komputery, będą chcieli prawdziwej muzyki, którą widzą, słyszą i czują:)

Ja jestem pewien, że granie na żywo zawsze będzie w cenie. A póki co, to komputera "muzycznego" nie włączyłem już od dobrych 3 tygodni

Kurczę, ale tremę to jeszcze dobrze pamiętam, począwszy od pierwszych "koncertów" w szkole muzycznej

Awatar użytkownika
Caroozo
Posty: 932
Rejestracja: piątek 22 lut 2008, 00:00

Re: Nasz pierwszy raz na scenie

Post autor: Caroozo » poniedziałek 15 gru 2008, 19:20


Kurczę, ale tremę to jeszcze dobrze pamiętam, począwszy od pierwszych "koncertów" w szkole muzycznej ...
**********************
Taaaak, a przesłuchanie półroczne było najlepsze, człowiek 8 lat, komisja, wielka sala, wielki czarny fortepian, i heja, etiudy, sonaty...:P Miałem szczęście że szybko się oswoiłem z tremką:).

"Trema jest nadal, ale juz innego typu. Skupienie na szczegolach, chec zagrnia na 100% mozliwosci i emocji."

DOKŁADNIE taką tremę mam ja, i zapewne wiele innych osób, nie ma strachu w stylu "nie wyjdzie mi w ogóle" tylko jest strach "kurczę, muszę zagrać idealnie!" ;D

...no chyba że ktoś jedzie z MD albo CD/MP3/HDD - ogólnie rozumianego playbacku/półplaybacku, wtedy może się skupić na robieniu show - jak chałtura to pełną gębą:) :P

Sztuką jest dojść do poziomu jedności z graną muzą, zdobyć duże doświadczenie na scenie, żeby nic nie zdziwiło, tylko muzyk sam siebie, co potrafi jeszcze wymyśleć, żeby było fajnie:D ...czego wszystkim życzę;]
[addsig]

Awatar użytkownika
preceli
Posty: 2452
Rejestracja: poniedziałek 06 gru 2004, 00:00

Re: Nasz pierwszy raz na scenie

Post autor: preceli » poniedziałek 15 gru 2008, 19:39

...Sztuką jest dojść do poziomu jedności z graną muzą, zdobyć duże doświadczenie na scenie, żeby nic nie zdziwiło, tylko muzyk sam siebie, co potrafi jeszcze wymyśleć, żeby było fajnie:D ...czego wszystkim życzę;]
...

Naprawdę fajnie napisane.
Jeśli można to chętnie dołączę się do owych życzeń.
[addsig]
Wiedza zawsze ileś tam kosztuje, głupoty i niewiedzy nie da się oszacować.

Awatar użytkownika
Pan_Jabu
Posty: 1190
Rejestracja: wtorek 29 maja 2007, 00:00

Re: Nasz pierwszy raz na scenie

Post autor: Pan_Jabu » poniedziałek 15 gru 2008, 19:52

Sztuką jest dojść do poziomu jedności z graną muzą, zdobyć duże doświadczenie na scenie, żeby nic nie zdziwiło, tylko muzyk sam siebie, co potrafi jeszcze wymyśleć, żeby było fajnie:D ...czego wszystkim życzę;]

Świetne!
Kilka razy zdarzyło mi się z odległości 2-3 metrów patrzyć na występ wspaniałych muzyków, którzy właśnie tak potrafili. Były to bardzo dla mnie cenne doświadczenia.


Awatar użytkownika
hemisys
Posty: 203
Rejestracja: środa 25 cze 2008, 00:00

Re: Nasz pierwszy raz na scenie

Post autor: hemisys » poniedziałek 15 gru 2008, 20:30

Ja ze swojego pierwszego razu jestem dumny:) Koledzy wyleczyli treme piwem, ja dałem radę na trzeźwo:) Ale to koniecznośc u pałkarzy:)

Zabawne było to, że wokalista pytał publiczność czy chce bis:D:D:D

Awatar użytkownika
smiechu
Posty: 599
Rejestracja: środa 30 kwie 2008, 00:00

Re: Nasz pierwszy raz na scenie

Post autor: smiechu » poniedziałek 15 gru 2008, 20:53

Heh... pierwszy moj wystep to totalny sajgon umialem pare akordow na gitarze... w 1 klasie technikum trzeba bylo jakies "punkt astystyczny" zaaranzować na zaprzysiezeniu... wiec wyskoczylem z moja prawie 40letnia "lamba" (taka gitara elektryczna...ruska chyba) z korytaza zlapalem jakiegos kolesia ktory umial grac na bebnach... ale tak na prawde siedzial za nimi 2 raz w zyciu ... 3 kumpli w chorku... i spiewalismy "Dzieci..." Alez to była młucka... a trema nie z tej ziemi

Ale taki pierwszy powazny wystep... to z kapela chrzesciansko-rockowa na duzym festiwalu jako gwiazda wieczoru ogromna scena, potezne naglosnienie, kilka tysiecy ludzi i ponad godzina grania... niesamowite przezycie...

W sumie to moja kariera koncertowa szybko sie skonczyla... jakos tak sie pozniejsze sklady nie kleily... a teraz jakos czasu brak... ale mam nadzieje ze jeszcze uda sie cos rozkrecic... bo wystepy na zywo to esencja wszystkich muzycznych pasji...

DZ1
Posty: 433
Rejestracja: poniedziałek 09 kwie 2007, 00:00

Re: Nasz pierwszy raz na scenie

Post autor: DZ1 » poniedziałek 15 gru 2008, 20:55

Mój (nasz) pierwszy koncercik odbył sie chyba w '97. Było lato; jakis festyn czy cos w tym stylu na wolnym powietrzu. Wtedy działalismy w Domu Kultury w pewnym małym miasteczku. Pamietam ze trema niesamowita przed wejściem choc bylismy przygotowani i strach ze napwno cos sknocimy. Najbardziej obawiałem sie ze zapomne tekstu. (wtedy z jednym znajomym graliśmy rap). Heh, pamietam ze dostałem jakichs trzęsawek jak juz wchodziłem na scene.... Gdy juz bylismy na scenie to dopiero było przerazenie: wzrok kilkuset osób zwrócony w naszą strone ......poszedł pierszwy podkład, zaczelismy nawijac i..... jak ręką odjął... trema przeszła i nagle poczułem sie jak ryba w wodzie. Gralismy kilka kawałków a mnie wydawało sie ze bylismy na scenie góra 5min....... a jaki byłem później z siebie dumny .....
To były fajne czasy..... podkłady na tasmach magnetofonowych, bity robione u znajomych na komputerach (bo wtedy jeszcze swojego nie miałem) na prymitywnych 'sekwencero-samplerach' i szybka zgrywka za tasme albo techniką 'copy-tape-loop-record' za pomoca dwóch magnetofonów kasetowych ....
Ale co sie dziwic.... mielismy wtedy po 15lat.....

Pozdrawiam.

Lighter
Posty: 49
Rejestracja: środa 06 wrz 2006, 00:00

Re: Nasz pierwszy raz na scenie

Post autor: Lighter » niedziela 11 sty 2009, 19:42

Tremy nigdy nie mialem, nawet przed koncertem o ktorym napisze. Wtedy w Krakowie, zaprzyjazniony z moim zespol mial grac dla pewnego uniwerku z okazji jakiegos jubileuszu. Wokalista nie mogl, a reszta zespolu chciala zarobic po tej stowce, hehe. Zgodzilem sie im pomoc. W trzy dni(a caly czas studiowalem, czyli w zasadzie w kilka godzin), zrobilismy 20 utworow. Czesc z nich, mimo iz to klasyka rock'a, slyszalem pierwszy raz w zyciu. Zaczynamy kawalkiem, ktory ma w refrenie mniej wiecej: "my guitar want's to kill your dad". Po dwoch wersach, czuje ze zapominam tekst(a jednoczesnie szaleje po "scenie"). Patrze na dziewczyne przede mna, a ona slowo po slowie, jakby przegadywala ze mna to co mam spiewac, przeprowadzila mnie do refrenu. Ufff, dalej poszlo juz dobrze i ludzie byli zadowoleni. Szkoda tylko, ze moj oryginalny zespol nigdy nie wylazl z piwnicy prob...

Czytalem ten watek o tym jak zachowywac sie w studio(muzycy i realizatorzy), itd. Przypomnialo mi sie... Jak mialem lat malo-naście, to zapragnolem z innym rozwiazanym juz wtedy zespolem nagrac utwor, ktory glownie ja napisalem. Stres nieprawdopodobny. Studio po znajomosci i tanio, ale ja placilem za wszystko. Basista sie nie zjawil, wiec nagral go drugi gitarzysta. Sprzet wlasny i do tyłka. Trwalo to dosyc dlugo i na moj wokal nie starczylo czasu. Wtedy uswiadomilem sobie ile mam farta!!! Dopiero kiedy wychodzilem ze studia, uswiadomilem sobie, ze nie mam napisanej trzeciej zwrotki!!!! Malo tego, nie opracowalem solowki na klawiszu! Udalo sie, bo studio sie remontowalo i przenosilo, wiec zyskalem czas i starannie sie pzygotowalem.
Dzieki temu, mam do dzis pamiatke z moimi falszami(tak, realizator, jakos puscil ten fakt plazem...), z ktorej jednak jestem na swoj sposob dumny.
A realizatorom juz nigdy takiego numeru nie zrobie, obiecuje.

ODPOWIEDZ