Re: Music Media 2006 - wrażenia
: piątek 22 wrz 2006, 17:37
Moje wrażenia po wczoraj i dziś:
Po pierwsze dużo przez małe d. Tzn. znacznie więcej, niż rok temu, co oczywiście ma się nijak do tego typu imprez nieco na lewo od nas, jak spojrzeć na globus.
Po drugie trochę jednak ciszej i można było (przynajmniej rano) posłuchać gitar akustycznych. Później raczej potrzebny był piec lub słuchawki. Najważniejsze (dla mnie) jest to, że można posłuchać i pomacać kilka fajnych klawiszów. Co bym sobie sprawił, gdybym w puszcze zamiast śledzi znalazł złote rybki - Nord Stage'a. Po prostu milusi. Nie dla didżejów, to sprzęt dla starych pryków. Fajne, jakości typowej dla Czerwonych Parapetów. Electro 2 też mógłby być, choć już klawiatura mniej szlachetna (ale w swej klasie bardzo okej). Pozostałe Czerwone, to sprzęty znakomite, choć wirtualne bzykanie już mi się trochę przejadło. Jedyny minus - drawbary są przyciskowo-diodowe. Lipa, powinny być po prostu suwakami. Accessy to oczywiście następna przyjemność. Zwłaszcza biały się mnie spodobał, ale wszystkie ślicznie mrugają. To mruganie jest bardzo pomocne przy produkowaniu nowych setów.
Z M-audio - jedynie fortepianoklawiaturopodobne Prokeysy warte są pożądania. Ale słyszałem na ich temat pewne rzeczy... nieważne ;) Proste parapeciki - są tanie, jest to jakaś zaleta ;)
Roland pokazał niewiele, ale dwie sprawy mnię się spodobały. Za możliwości Juno-G. Ładny, jak moje JX3P, ale gałek jak by mniej. Potrafi dużo, to słychać ale zewnątrz to jednak leciutkeńka tandetka. Za to SH201 to numer 2, który bym chciał mieć. Bardzo, bardzo intuicyjne i wygodne. Desing w sam raz (nawet lepiej jak u Norda). Klawiatura za to jak w Juno, czyli tak sobie.
Yamaha. Tam są bardzo dobre klawiatury (jeśli klawisz kosztuje). Yamaha ma dużo różnych rzeczy i dużo ich pokazuje. Są samograje mniej i bardziej ambitne, są też piana różnych typów. Gdzieś przepadło to tandetne brzmienie PSR i dobrze (a może nie przepadło, tylko nie zbliżałem się do tych bardziej kolorowych klawiaturek). Yamahę w każdym razie można rozważać.
Jak o Yamasze to o Casiach, których... nie było wcale. Ale to nie starta, pomacać można w większości sklepów.
Z tego wszytkiego zapomniałem pomacać Korga (było go skromniutko).
Jest jeszcze coś, co zostawiłem na koniec. CME. Klawiatura ważona jest bardzo, bardzo okej. To najwygodniejsza klawiatura w cenie poniżej dobrych kilku tysięcy (dziesięciu). Jest troszkę płytsza od klasycznej fortepianowej, co tylko na lepsze wychodzi, jeśli chodzi o uniwersalność (fortepianowe do pewnych rzeczy np. garów są nienajlepsze). Wszelkie inne elementy ruchome w tym parapecie są juz tylko normalnie poprawne w chińskim znaczeniu (czyli się kolibią). Niestety o wszystkich mniejszych klawiaturach już tak dobrze mówić się nie da - ot, standard na dzisiejsze czasy.
Podsumowując - dobrych klawiatur niewiele. Średnich też. Najwięcej było tandety kolebiącej się i niewygodnej, ale za to taniej i najczęściej z szeregiem gałek. Do tandety ze smutkiem musze zliczyć Emu.
Z fajnych rzeczy, które chciałbym mieć muszę wspomnieć o plackach (tych nibybębnach). To naprawdę gra i naprawdę da się na tym grać. Szkoda, że te lepsze są drogie, dobrze, że podstawowe zestawy juz nie kosztują majątku. Mowa oczywiście o Rolandzie, bo innych placków nie było. Czekam zatem na placki spod znaku CME :)
I na koniec taka przygoda - tak sobie szukam jakiegoś pudła akustycznego. Jakieś takie w rządku stało i mi się spodobało, wziąłem - ale fajnie, mięciutko, stroi, gra, sam miód. Myślę sobie, cóż to jest za cudo i ile stówek kosztuje. A to Fender, 4300zł, odłożyłem :(
Pozdrawiam wszystkich znajomych, których widziałem i z którymi się minąłem.
Po pierwsze dużo przez małe d. Tzn. znacznie więcej, niż rok temu, co oczywiście ma się nijak do tego typu imprez nieco na lewo od nas, jak spojrzeć na globus.
Po drugie trochę jednak ciszej i można było (przynajmniej rano) posłuchać gitar akustycznych. Później raczej potrzebny był piec lub słuchawki. Najważniejsze (dla mnie) jest to, że można posłuchać i pomacać kilka fajnych klawiszów. Co bym sobie sprawił, gdybym w puszcze zamiast śledzi znalazł złote rybki - Nord Stage'a. Po prostu milusi. Nie dla didżejów, to sprzęt dla starych pryków. Fajne, jakości typowej dla Czerwonych Parapetów. Electro 2 też mógłby być, choć już klawiatura mniej szlachetna (ale w swej klasie bardzo okej). Pozostałe Czerwone, to sprzęty znakomite, choć wirtualne bzykanie już mi się trochę przejadło. Jedyny minus - drawbary są przyciskowo-diodowe. Lipa, powinny być po prostu suwakami. Accessy to oczywiście następna przyjemność. Zwłaszcza biały się mnie spodobał, ale wszystkie ślicznie mrugają. To mruganie jest bardzo pomocne przy produkowaniu nowych setów.
Z M-audio - jedynie fortepianoklawiaturopodobne Prokeysy warte są pożądania. Ale słyszałem na ich temat pewne rzeczy... nieważne ;) Proste parapeciki - są tanie, jest to jakaś zaleta ;)
Roland pokazał niewiele, ale dwie sprawy mnię się spodobały. Za możliwości Juno-G. Ładny, jak moje JX3P, ale gałek jak by mniej. Potrafi dużo, to słychać ale zewnątrz to jednak leciutkeńka tandetka. Za to SH201 to numer 2, który bym chciał mieć. Bardzo, bardzo intuicyjne i wygodne. Desing w sam raz (nawet lepiej jak u Norda). Klawiatura za to jak w Juno, czyli tak sobie.
Yamaha. Tam są bardzo dobre klawiatury (jeśli klawisz kosztuje). Yamaha ma dużo różnych rzeczy i dużo ich pokazuje. Są samograje mniej i bardziej ambitne, są też piana różnych typów. Gdzieś przepadło to tandetne brzmienie PSR i dobrze (a może nie przepadło, tylko nie zbliżałem się do tych bardziej kolorowych klawiaturek). Yamahę w każdym razie można rozważać.
Jak o Yamasze to o Casiach, których... nie było wcale. Ale to nie starta, pomacać można w większości sklepów.
Z tego wszytkiego zapomniałem pomacać Korga (było go skromniutko).
Jest jeszcze coś, co zostawiłem na koniec. CME. Klawiatura ważona jest bardzo, bardzo okej. To najwygodniejsza klawiatura w cenie poniżej dobrych kilku tysięcy (dziesięciu). Jest troszkę płytsza od klasycznej fortepianowej, co tylko na lepsze wychodzi, jeśli chodzi o uniwersalność (fortepianowe do pewnych rzeczy np. garów są nienajlepsze). Wszelkie inne elementy ruchome w tym parapecie są juz tylko normalnie poprawne w chińskim znaczeniu (czyli się kolibią). Niestety o wszystkich mniejszych klawiaturach już tak dobrze mówić się nie da - ot, standard na dzisiejsze czasy.
Podsumowując - dobrych klawiatur niewiele. Średnich też. Najwięcej było tandety kolebiącej się i niewygodnej, ale za to taniej i najczęściej z szeregiem gałek. Do tandety ze smutkiem musze zliczyć Emu.
Z fajnych rzeczy, które chciałbym mieć muszę wspomnieć o plackach (tych nibybębnach). To naprawdę gra i naprawdę da się na tym grać. Szkoda, że te lepsze są drogie, dobrze, że podstawowe zestawy juz nie kosztują majątku. Mowa oczywiście o Rolandzie, bo innych placków nie było. Czekam zatem na placki spod znaku CME :)
I na koniec taka przygoda - tak sobie szukam jakiegoś pudła akustycznego. Jakieś takie w rządku stało i mi się spodobało, wziąłem - ale fajnie, mięciutko, stroi, gra, sam miód. Myślę sobie, cóż to jest za cudo i ile stówek kosztuje. A to Fender, 4300zł, odłożyłem :(
Pozdrawiam wszystkich znajomych, których widziałem i z którymi się minąłem.