...... A zupełnie na koniec trochę optymizmu. Gdzieś w jakimś zapyziałym garażu albo marnym klubie grają zespoły, które naprawdę mają coś do powiedzenia, piszą sensowne teksty i dające się zapamiętać melodie. Nie zobaczycie ich w telewizji, bo nie mają znanych mamuś i tatusiów, [...]
**********************
Abstrahując od konotacji rodzinnych, coś mi się przypomniało. Jakiś czas temu widziałem dokument o niezależnym i nieżyjącym już artyście angielskim
Dereku Jarmanie, który był twórcą filmowym.
W obrazie tym pada mniej więcej takie zdanie:
"Dzisiaj artyzm w sztuce mierzy się tylko ilością widzów i wartością sprzedaży. Gdzieś tam w garażach i jako kelnerzy, czy kasjerzy w marketach, są jeszcze artyści, którzy mieliby coś do powiedzenia. Tylko, że nikt ich już dzisiaj nie chce w ogóle słuchać."
Pozdrawiam!
...
**********************
Odwieczne biadolenie neurotykow stawiajacych walory estetyczne ponad wszystko :)
Pierwsze z brzegu wezmy: Dostojewski (150 lat temu) pisal cos w podobnym tonie: " Czasy, w ktorych ta najbardziej eteryczna bogini stala sie dziewka i dojka zarobku... czasy, w ktorych wszystkie poza granice pozytkowa wybiegajace dazenia popadaja coraz wyrazniej w lekcewazenie i pogarde". Wiec te gorzkie maniany to wcale nie znak naszych czasow, ale regula obecna zawsze.
I przeciez, Bogans a prawda, powiedzmy sobie szczerze: nigdy odurzony samym soba "artycha" nie decydowal o wlasnej wielkosci :)
O tym decydowal "motloch", a przedewszystkim - bogaci mecenasi, ktorzy z czystego nieraz kaprysu pozwalali "artychom" za pieniadze prostytuowac sie swoja "boska" przypadloscia. Takze podobne zale
to czysta strata kalorii...
Wg. mnie nie istnieje cos takiego jak "artyzm". Pod to gornolotne okreslenie mozna wzglednie podpiac cwanych rzemieslnikow, ktorzy potrafili wbic sie w gusta tlumu a cala reszta to wariaci i prozniacy
(najczesciej na utrzymaniu starszych kobiet)