Pseudo-intelektualna muzyka

Tu jest miejsce na Wasze pytania i opinie. Można przedstawić swoje zdanie, niekoniecznie na tematy ściśle związane z tym, o czym piszemy w magazynie.
Awatar użytkownika
doministry1
Posty: 323
Rejestracja: poniedziałek 29 wrz 2008, 00:00

Re: Pseudo-intelektualna muzyka

Post autor: doministry1 » czwartek 10 wrz 2009, 14:39

..
P.S. Granie na weselach dzisiaj, to już nie tylko majteczki w kropeczki i biały miś. Jak jest to wesele wielkomiejskiej pary, grasz przeboje T.TURNER, U-2, VARIUS MANX itd. Wbrew pozorom wymaga to sprawnej i ogranej ekipy. Szczerze, to niewielu pieniaczy zdobyło by się na odrobinę wysiłku żeby te kawałki rozpracować, ograć i ,o BOŻE, zaśpiewać. Taka ekipa musi ich mieć nawet KILKADZIESIĄT w repertuaże. I rozumiem, że kiedy byś wszedł w coś takiego, od razu koledzy, tzw. "artyści" się odwracają, nie chcą z tobą grać, pomimo że jesteś genialnym muzykiem, bo skrewiłeś ręce graniem za pieniądze ? Wybacz, ale taki tok myślenia świadczy o nich.. nie powiem jak ( przerost formy, wyniosłości i ambicji nad treścią nazywa się BUFOŃSTWEM ) ale trochę i o Tobie ( lęk przed brakiem akceptacji w grupie ? )...
 


 


1. No cóż, pewnie tak jest jak piszesz. Ja zresztą dokładnie tak zrozumiałem Twojego posta od początku. Nie myślałem że pijesz do jakiejś grupy muzyków.... Zresztą w przeciętności, często muzycy alternatywni są bardziej rozgarnięci w wielu kwestiach niż "popowcy", więc też nie o to mi chodziło...


 


2. Zgoda, ja od lat sobie z tym radzę, po prostu robię swoje. Ale nie zwalnia mnie to z komentarza oraz z prób przeciwdziałania pewnym sytuacjom.


Ten komunał nie dotyczy tylko komercyjnego rynku, ale również tego niezależnego, a to już nie za dobrze. I to już nie jest komunał. 


3. Zgardzam się częściowo. W każdym kraju "przeciętny" obywatel nie grzeszy ani inteligencją wybitną ani wielką empatią. Chodzi o mechanizmy które się latami wykształcają.


Co do ostatniego akapitu, nie oceniam ludzi którzy to robią.


Jak pisałem, sam takich znam. I lubię i szanuję.


Więc przede wszystkim pisałem o swoim wyborze o podejściu, każdy może mieć inne. JA OSOBIŚCIE gdybym zaczął zyć z wesel a nie ze sztuki, to byłaby to moja osobista porażka.


Jak dla mnie obojętne czy majteczki w kropeczki, czu Various Manx - dla mnie to chałtura.


A to że się trzeba nauczyć - no sorry, ale tak to jest w każdym zawodzie - trzeba COŚ umieć, mieć JAKIŚ fach, więc trudno żeby weselni muzycy dostawali kasę ZA NIC. To chyba oczywiste. Można się rozpisywać ile muzyk jazzowy musi się nauczyć etc. Ale nie o to chodzi.


Więc w tym wątku pisałem o sobie.


Co nie zmienia faktu że są różne etyki zawodowe, i wszyscy Ci którzy grają chałtury (bary, wesela) etc. proponują coś innego w muzyce niż Ci


którzy pewnych sytuacji osobiście unikają. To są TROCHĘ inne "nacje" muzyków.


I nie chodzi o żadną wyższość. A akurat z tym lękiem to nie trafiłeś kompletnie. Wolę czasem pobiedować niż grać "do kotleta", uwierz mi.


Co nie zmienia też faktu że jakbym dosłownie umierał z głodu to bym się i tego chwycił. 


 

Kompozytor, Instrumentalista, Improwizator

Awatar użytkownika
Tasiorowski
Posty: 543
Rejestracja: poniedziałek 03 gru 2007, 00:00

Re: Pseudo-intelektualna muzyka

Post autor: Tasiorowski » czwartek 10 wrz 2009, 15:20


 

1. No cóż, pewnie tak jest jak piszesz. Ja zresztą dokładnie tak zrozumiałem Twojego posta od początku. Nie myślałem że pijesz do jakiejś grupy muzyków.... Zresztą w przeciętności, często muzycy alternatywni są bardziej rozgarnięci w wielu kwestiach niż "popowcy", więc też nie o to mi chodziło...

 

2. Zgoda, ja od lat sobie z tym radzę, po prostu robię swoje. Ale nie zwalnia mnie to z komentarza oraz z prób przeciwdziałania pewnym sytuacjom.

Ten komunał nie dotyczy tylko komercyjnego rynku, ale również tego niezależnego, a to już nie za dobrze. I to już nie jest komunał. 

3. Zgardzam się częściowo. W każdym kraju "przeciętny" obywatel nie grzeszy ani inteligencją wybitną ani wielką empatią. Chodzi o mechanizmy które się latami wykształcają.

Co do ostatniego akapitu, nie oceniam ludzi którzy to robią.

Jak pisałem, sam takich znam. I lubię i szanuję.

Więc przede wszystkim pisałem o swoim wyborze o podejściu, każdy może mieć inne. JA OSOBIŚCIE gdybym zaczął zyć z wesel a nie ze sztuki, to byłaby to moja osobista porażka.

Jak dla mnie obojętne czy majteczki w kropeczki, czu Various Manx - dla mnie to chałtura.

A to że się trzeba nauczyć - no sorry, ale tak to jest w każdym zawodzie - trzeba COŚ umieć, mieć JAKIŚ fach, więc trudno żeby weselni muzycy dostawali kasę ZA NIC. To chyba oczywiste. Można się rozpisywać ile muzyk jazzowy musi się nauczyć etc. Ale nie o to chodzi.

Więc w tym wątku pisałem o sobie.

Co nie zmienia faktu że są różne etyki zawodowe, i wszyscy Ci którzy grają chałtury (bary, wesela) etc. proponują coś innego w muzyce niż Ci

którzy pewnych sytuacji osobiście unikają. To są TROCHĘ inne "nacje" muzyków.

I nie chodzi o żadną wyższość. A akurat z tym lękiem to nie trafiłeś kompletnie. Wolę czasem pobiedować niż grać "do kotleta", uwierz mi.

Co nie zmienia też faktu że jakbym dosłownie umierał z głodu to bym się i tego chwycił. 

 ...
 


Z Twojego postu zaleciało zdrowym rozsądkiem i to mi się podoba. Zrozumiałem również z niego, że żyjesz z muzyki ( no chyba że się mylę). Jeżeli ktoś żyje ze swojej muzyki, a nawet nie żyje, ale pracując ma czas na zabawę, a z zabawy dodatkowe profity, to jest ok. ważne żeby wykresik ACCOUNT, tudzież PRESTIGE rósł do góry. Pisząc o weselach, miałem na myśli sytuacje, kiedy ktoś rzuca los na szalę, olewa wszystko, edukację, pracę, robi się z niego sensowny muzyk. I nagle po 10 latach grania stwierdza że nic z tego nie ma. A przecież dach trzeba podreperować, dziewczynie coś kupić na urodziny, zapalić i wypić w końcu za swoje. W bardzo prostej analogii - jeżeli jesteś fanatykiem zabytków, uwielbiasz pracę przy ich renowacji, posiadasz olbrzymią wiedzę, ale aktualnie nie ma dla Ciebie przy tym pracy - to dysponując wiedzą, przebranżawiasz się i stajesz się "zwykłeym" przewodnikiem po zabytkach, oprowadzasz wycieczki Niemców w krótkich spodenkach,  aparatami. Masz na życie, a jednocześnie szykujesz się do skoku. To jest dla mnie zdrowe podejście, do wyidealizowanego i nie mającego pokrycia w historii i rzeczywistości pojęcia o sztuce. Sztuka zawsze była robiona dla ludzi. W końcu w prehistorii i starożytności nie istniały szuflady.

Mocny Pecet + Laptop, Presonus FIRESTUDIO + DIGIMAX FS, TC M One XL, TC HELICON VIOCEWORKS, ALESIS 3630, MXL 2006 + 770, SE 3 Stereo Pair, Sontronics SIGMA, Shure SM 57, 81, Audio-Technica - ATM 650 x 3, ATM 250 DE, ATM 450, APS AEON, E-MU PM 5, AKG 141

MrExplosion
Posty: 471
Rejestracja: piątek 15 wrz 2006, 00:00

Re: Pseudo-intelektualna muzyka

Post autor: MrExplosion » czwartek 10 wrz 2009, 22:07

Ej, ale maksymalnie słabe jest to podejście z chałturzeniem. To się niczym nie różni od pracy w banku czy na budowie. Jeśli akurat takie zarobkowanie najmniej ci przeszkadza w "robieniu" muzyki, to może być. Ale równie dobrze można zarabiać na czymkolwiek innym. I nie wiem jaki to ma związek z tematem.

Muzycy nie są nieudacznikami wtedy kiedy nie grają chałtur lub kiedy nie prowadzą dochodowych przedsiębiorstw. Są nieudacznikami wtedy, kiedy robią słabą muzykę. U nas mało który muzyk słucha dużej ilości różnorodnej muzyki wyciągając z tego wnioski dla własnego grania. Reszta to jest już efekt takiego podejścia. Klapek na oczach i braku takiej prawdziwej miłości do muzyki, głodu odkrywania muzyki. Jakby ktoś wyskoczył z czymś naprawdę dobrym, oryginalnym, to zapewniam że tzw blogosfera szybko by podchwyciła temat. Bo tak się dzisiaj wypływa, przez zainteresowanie ze strony blogów, które srają ze szczęścia w momencie kiedy pierwsze wyszukają jakąś perełkę

ODPOWIEDZ