..
P.S. Granie na weselach dzisiaj, to już nie tylko majteczki w kropeczki i biały miś. Jak jest to wesele wielkomiejskiej pary, grasz przeboje T.TURNER, U-2, VARIUS MANX itd. Wbrew pozorom wymaga to sprawnej i ogranej ekipy. Szczerze, to niewielu pieniaczy zdobyło by się na odrobinę wysiłku żeby te kawałki rozpracować, ograć i ,o BOŻE, zaśpiewać. Taka ekipa musi ich mieć nawet KILKADZIESIĄT w repertuaże. I rozumiem, że kiedy byś wszedł w coś takiego, od razu koledzy, tzw. "artyści" się odwracają, nie chcą z tobą grać, pomimo że jesteś genialnym muzykiem, bo skrewiłeś ręce graniem za pieniądze ? Wybacz, ale taki tok myślenia świadczy o nich.. nie powiem jak ( przerost formy, wyniosłości i ambicji nad treścią nazywa się BUFOŃSTWEM ) ale trochę i o Tobie ( lęk przed brakiem akceptacji w grupie ? )...
1. No cóż, pewnie tak jest jak piszesz. Ja zresztą dokładnie tak zrozumiałem Twojego posta od początku. Nie myślałem że pijesz do jakiejś grupy muzyków.... Zresztą w przeciętności, często muzycy alternatywni są bardziej rozgarnięci w wielu kwestiach niż "popowcy", więc też nie o to mi chodziło...
2. Zgoda, ja od lat sobie z tym radzę, po prostu robię swoje. Ale nie zwalnia mnie to z komentarza oraz z prób przeciwdziałania pewnym sytuacjom.
Ten komunał nie dotyczy tylko komercyjnego rynku, ale również tego niezależnego, a to już nie za dobrze. I to już nie jest komunał.
3. Zgardzam się częściowo. W każdym kraju "przeciętny" obywatel nie grzeszy ani inteligencją wybitną ani wielką empatią. Chodzi o mechanizmy które się latami wykształcają.
Co do ostatniego akapitu, nie oceniam ludzi którzy to robią.
Jak pisałem, sam takich znam. I lubię i szanuję.
Więc przede wszystkim pisałem o swoim wyborze o podejściu, każdy może mieć inne. JA OSOBIŚCIE gdybym zaczął zyć z wesel a nie ze sztuki, to byłaby to moja osobista porażka.
Jak dla mnie obojętne czy majteczki w kropeczki, czu Various Manx - dla mnie to chałtura.
A to że się trzeba nauczyć - no sorry, ale tak to jest w każdym zawodzie - trzeba COŚ umieć, mieć JAKIŚ fach, więc trudno żeby weselni muzycy dostawali kasę ZA NIC. To chyba oczywiste. Można się rozpisywać ile muzyk jazzowy musi się nauczyć etc. Ale nie o to chodzi.
Więc w tym wątku pisałem o sobie.
Co nie zmienia faktu że są różne etyki zawodowe, i wszyscy Ci którzy grają chałtury (bary, wesela) etc. proponują coś innego w muzyce niż Ci
którzy pewnych sytuacji osobiście unikają. To są TROCHĘ inne "nacje" muzyków.
I nie chodzi o żadną wyższość. A akurat z tym lękiem to nie trafiłeś kompletnie. Wolę czasem pobiedować niż grać "do kotleta", uwierz mi.
Co nie zmienia też faktu że jakbym dosłownie umierał z głodu to bym się i tego chwycił.