Post
autor: JacekH » piątek 07 paź 2011, 11:03
Będzie długo, nawet baaaardzo :P
@AkselPL - dziękuję Ci za próbkę M3. Całkiem fajnie to brzmi. Ten bardzo mocny rezonans strun na końcu to wynik jakiegoś kompresora, czy "ten model tak ma"?
@Preceli - ja nie jestem z gatunku obrażalskich :) Zgadzam się z Tobą, że bez osobistego dotknięcia instrumentu, który ma być surogatem prawdziwego fortepianu zakup nie ma sensu.
Wczoraj dostałem możliwość grania na 3 świetnych instrumentach - stage pianach. Roland RD 300 NX, Clavia Nord Piano 88, Roland RD 700 NX - kolejność wskazuje cenę, między każdym różnica mniej więcej 2000 zł (tak "na okrągło"). Wszystkie podłączyłem pod wyzerowany mikser Mackie, nieduże nagłośnienie FBT, dobrałem mniej więcej podobne poziomy głośności i męczyłem wszystkie opierając się w zasadzie jedynie na fabrycznych ustawieniach. Od razu zaznaczam, że nie jestem klasycznym pianistą, owszem na studiach miałem fortepian, egzamin zdałem, ale zarówno kupę lat przed i jak po studiach gram jak klawiszowiec, a nie pianista, więc moje postrzeganie jest nieco wypaczone. Aczkolwiek do czynienia z akustycznym fortepianem mam, przez ostatnie lata może nie tak często, ale jednak. Nie zamierzam pisać recenzji tych instrumentów - polecam zajrzeć na stronę Groovera, natomiast chciałbym zwrócić uwagę na kilka rzeczy.
Roland RD 300 NX vs Roland RD 700 NX. Włączam "to samo" piano, instrumenty fabrycznie nowe, nic nie ruszane. Parę dźwięków na jednym i drugim. I co? Szczena w dół, że jest taka różnica, a niby oba SuperNatural. Cóż, tłumaczę sobie, że 3,5-4 tysiące różnicy (czy ile tam jest) skądś się musi brać. No OK, obudowy - różne, gruba blacha w "700", cieńsza, mniejsza, plastikowe boki, inne klawiatury, co wpływa znacząco na wagę (ponad 7 kg różnicy), ale żeby aż tak? Uderzam w Nord Piano. Wow! Ale mięso, cóż, może nie jest to idealne piano akustycznie, ale takie jak na moje ucho pięknie wklei się kapelę. No, ale tak klawiatura... Tej kultury pracy w "700" mogą pozazdrościć znacznie droższe instrumenty. "300" na moje oko klawiaturą odstaje od "700" pod względem estetyki, przede wszystkim repetycji i sprężystości, ale i tak to dwie półki wyżej niż Nord Piano. Zresztą te same spostrzeżenia miał klasyczny pianista, koncertujący, który w zasadzie gra głównie akustycznie, orkiestra i takie tam :)
Powyższe tytułem wstępu :P A teraz sedno. Skąd taka przepaść między "300", a "700"? Ano właśnie 1) głównie nie z powodu modułu, o czym za chwilę, a klawiatury 2) polityki producenta :)
Ad. 1) Nawet najlepsze próbki, synteza etc. będą bezużyteczne bez sensownego aparatu wykonawczego - klawiatury. Klawiatura wymusza określony sposób gry, i w zasadzie wszystkie te niuanse, smaczki itd. dają się wydobyć tylko wtedy, kiedy klawiatura reaguje tak, jak oczekujemy. Zakochałem się w klawiaturze z "700". Powiem krótko (IMHO): Roland "pozamiatał" i kropka. Pomijając, że sam wygląd klawiatury to radość dla oczu - pokrycie, drewno na bokach itd. Ale to, jak ona pod palcami się zachowuje - aż chce się grać od ppp po fff, żeby wszystkie te smaczki wydobyć. "300" to jednak nie to samo, jeżeli chodzi o wygląd, czy repetycję, niemniej gra się na niej świetnie. Ale cały czas gnębiła mnie ta Clavia Nord Piano swoim naprawdę charakternym brzmieniem. Pomijam tu celowo Rhodesy, które są w niej po prostu mistrzostwem świata, a mówię tu jedynie o fortepianie akustycznym. Cóż z tego, kiedy jej Fatarowska klawiatura była ok, do czasu dotknięcia Rolanda... Absolutnie nie jest zła - to też wysoka półka, świetna na scenę, ale na pewno nie po to, żeby uczyć się gry na fortepianie korzystając z elektronicznego odpowiednika.
Kilka godzin później... Już nie pod nagłośnieniem, a pod odsłuchami w domowym studiu - tylko "300" Rolanda i Nord Piano miały okazję się wykazać w detalach. Generalnie - podtrzymuję zdanie - Nord Piano to zwierzak na scenę, RD 300 NX (zwracam uwagę na to "NX", by nie mylić z modelami GX, czy SX) - dla tych, co to bardziej chcą klasycznie; oczywiście pomijając cała "sceniczną" funkcjonalność Rolanda, a skupiając się jedynie na fortepianie. Przy czym, cały czas bazując na fabrycznych ustawieniach ciągle miałem wrażenie, że delikatność Rolanda "zginie w tłumie" - na scenie. Roland ma na to swoje patenty - może użyć korektora, wbudowanego procesora, w którym jest masa efektów, które wyciągną to co trzeba, do tego pokładowy wielopasmowy kompresor, oraz Sound Focus, który może być np. exciterem.
Pomyślałem sobie - gdyby tak mieć moduł Nord Piano, a klawiaturę Rolanda... No i po chwili kabelek MIDI powędrował z jednego do drugiego. I co? I nic. Kicha. To znaczy? Role się odwróciły - Nord Piano zaczęło dosyć dziwnie reagować, w zasadzie musiałem zmniejszyć czułość na dynamikę w Rolandzie, żeby moduł Clavii reagował podobnie jak poprzednio. Nie omieszkałem sprawdzić w drugą stronę - z Clavii do Rolanda. Efekt - zgodnie z oczekiwaniami, mocne (za mocne), ostre brzmienie.
Wniosek - dopiero mariaż klawiatury z modułem zapewnia "sukces". Producent przygotowuje jedno i drugie jako komplet i jako taki ma ręce i nogi. Stąd masa opinii o tym, że dany moduł piana nie brzmi, to bardzo często wina charakterystyki klawiatury w stosunku do naszego stylu gry.
Oczywiście nie omieszkałem uruchomić moich wirtualnych pian z East West Gold Pianos. Te, które były w próbkach z pierwszego postu. I co? I zima. Na Rolandzie - jako klawiaturze sterującej - nie byłem w stanie wydobyć z nich niczego sensownego. Z Clavii owszem.
Wniosek kolejny - typ klawiatury w Rolandach jest na tyle specyficzny, że w zasadzie gra dobrze tylko ze swoim modułem SuperNatural Piano. Może stąd niechęć wielu klasycznych pianistów do klawiatur sterujących - tych "typowych" 88 hammer itd. + moduł, komputer. Na tym gra się po prostu inaczej.
Co do mojego pomysły - Nord Piano z klawiaturą Rolanda. Gdyby Clavia chciała tak pożenić swój instrument miała by nie lada kłopot. Trzeba by sporo zmienić w odpowiedzi modułu na komunikaty MIDI. Pytanie, czy fani Clavii też by tego chcieli :D
Ad. 2 - wrócę tylko na krótko do polityki firmy Roland. Cwane bestie :P Dają "700" i "300" - cenowo odległe. Włączasz oba, ustawiasz fabrycznie jeden i drugi na niby ten sam fortepian i mówisz jak ja - ok, różnica w cenie tłumaczy wszystko. A tu - guzik! Nie do końca. O ile co do klawiatury - tu nie ma o czym dyskutować, różnica klas, o tyle co do reszty niekoniecznie. Jak się okazuje fabryczny nr 1 z "700" to podrasowany Sound Focusem fortepian, który jeszcze żwawiej reaguje z jej klawiaturą, o tyle w "300" mamy prawie golutko brzmiące te same próbki, bez owego excitera, no i z bardziej anemiczną klawiaturą. Jest różnica? Jest, w końcu trzeba uzasadnić różnice w kasi. No, ale jak to pan Adam Słodowy... Zrób to sam - zaglądamy do parametrów, poprawiamy co nieco w odpowiedzi fortepianu na grę ppp, co nieco grzebiemy w rezonansie, delikatnie dodajemy exciter w trybie fortepianowym (nieco inna charakterystyka, a nie taki zwykły plaskaty podbijacz), i co? Ano - mocne, rasowe piano, które brzmi mocno, głęboko, aż nogawki drżą :) I dokładnie to samo z e-pianem. To wrzucone na dzień dobry jako numer jeden - reprezentacyjne jest nijakie, niemrawe. Clavia zjadła je na śniadanko. Po kilkudziesięciu minutach na przejrzenie brzmień, wybraniu dobrego punktu wyjścia, pogrzebaniu w parametrach procesora efektów można dojść do zadziwiających rezultatów. I jak się okazuje, jeżeli ktoś nie potrzebuje tej całej funkcjonalności "700", jej naprawdę genialnej klawiatury to "300" z pewnością go nie zawiedzie.
Ufff, ktoś dotrwał do końca?
Pozdrówka,
Jacek