Dobre i złe numery zawsze powstawały, natomiast dzisiaj jest słowo "produkcja", gdyż muzyka stała się towarem jak każdy inny - i jak zawsze powstają dobre i złe produkty, a sprzedaje się niekoniecznie to co jest dobre ;). Niemniej warunki techniczne są tak dobre jak nigdy i pozostaje się cieszyć że jest z czego wybierać.
Co do procesu tworzenia to albo trzeba mieć wszystko w głowie albo robić kolaż z pojedynczych elementów. Ja mimo stosunkowo młodego wieku prezentuję jednak oldschoolowe podejście do tworzenia muzyki - nie robię utworu na siłę (chociaż wiedza i umiejętności do tego żeby zrobić poprawny kawałek na zlecenie jest), ale mam taki moment, że siadam do piana i zdaję się na wenę. Wtedy same znikąd napływają patenty/melodie, rozwiązania (poli)rytmiczne i harmoniczne i zabójstwem byłoby teraz odpalać komputer i to układać w klocki (pomysły przychodzą niespodziewanie).
Co wtedy robić? Kiedyś nagrywałem na telefon czy MiniDisca, teraz mam pod ręką rejestrator Tascama - jak czuję że pomysły napływają, nagrywam sobie jakąś sesję i potem na spokojnie odsłuchuję. Co zapomnę - jest na nagraniu, a mogę się skupić na procesie wypływania tejże tajemniczej weny aniżeli nad kłopotaniem się jaki set perkusyjny użyć czy też w jakiej stylistyce może to pasować. Takowe pomysły potem trzeba odpowiednio katalogować i czasami części z innych "Bajek" zaskakująco dobrze do siebie pasują i nawet po latach jakiś pomysł idealnie "siedzi" w mixie, w którym jest np. słabsza zwrotka.
Przez lata natomiast pracy z ludźmi (w studio bywam tylko jak coś nagrywam i wpadam do znajomych), rzadko się zdarza że spotkają się osoby o bardzo podobnym podejściu i guście - wtedy praca idzie zabójczo szybko i nieraz zdarzyło się, że wstępny szkic powstał w pół godzinki. Niestety jednak częściej jest tak, że każdy wkłada swoje trzy grosze i kompozycja nie ma spójności. Idealna sytuacja to uzupełniać się - jednakże i tak jeden uzdolniony człowiek jest w stanie zrobić to o wiele lepiej i szybciej. Chociaż... Patrząc na Stinga, który na swój materiał każe czekać latami, nie zawsze szybko, ale numery takiej klasy nie starzeją się jak popowe gwiazdeczki ;).
Ostatnia rzecz, a propo piania "co było a nie jest nie pisze się w rejestr", powiem tak - jestem aktywnym muzykiem, któremu zdarza się grać starsze pop/rock standardy z oryginalnych dystrybucji nutowych bądź renomowanych wydawnictw Hal Leonard etc, nierzadko ściąganych ze Stanów (u nas często jest bida w tym temacie albo uproszczone wersje) i analiza tychże kawałków pokazuje kunszt tych utworów - tego nie robili chłopcy od dance. Przykład? Choćby Black Velvet - niby prosty utwór ale ma tyle smaczków i jest w swej prostocie niezwykle przemyślany. Tego nie słychać na mało doświadczone ucho, ale jak się taki utworek rozbija na kwartecik muzyków to wszystko widać jak na dłoni zastosowane rozwiązania.
Operuję też na nowszych "standardach" i tam jest już biedniej - co nie znaczy gorzej ;). Może moja opinia jest kontrowersyjna - bo z opinii muzyka, osoby która bezpośrednio wykonuje i wyczuwa publiczność - niemniej wiem co mówię. Spójrzcie koledzy wpisy pod starymi piosenkami - małolaty piszą że nie słuchają shitu jaki się teraz robi i te stare przeboje same się bronią. Z nowszej muzyki rewelacyjny jest np. Maroon 5 - Move Like Jagger ma energię, ale taki stareńki This Love ma klasę wykończenia podobną do Black Velvet (choć ma niemal dekadkę).