Muzyka kontra postęp...
: wtorek 16 gru 2003, 14:55
Siedząc pół ostatniej nocy nad jednym z projektów postanowiłem nieco się oderwać od klikania myszką w gałki i suwaki...przejrzałem parę stron, przelogowałem system, odwiedziłęm KaAzę, odwiedziłem Soul Seek...i w pewnej chwili naszły mnie dziwne przemyślenia...
Otóz - nie da się ukryć, że dziś największym dystrybutorem muzyki jest Internet. Programy p2p, jak to się ostatnio często mówi, "odbierają chleb" muzykom. Ale ja nie o tym tutaj. Nie poczuwam się do nazywania siebie muzykiem, co więcej, sam, niejednokrotnie "zasysałem" z sieci tuziny mp3, nie płacąc wykonawcom ani grosza. I właśnie ostatniej nocy naszła mnie taka gorzka refleksja, że dziś muzyka STRACIŁA DUSZĘ. W jakim sensie? Nie w takim, że wykonawcy robią ją bez duszy - bo obok wielkiej ilości "produktów", powstają piękne płyty - najczęściej mniej znane i mniej doceniane. DUSZA, której dziś muzyka nie ma to fakt, że ludzie ściągający mp3 nie znają uczucia, kiedy upragniona płyta trafgia w Twoje ręce w postaci innej niż zakodowany jakimś tam encoderem pliczek. Nie ma już tego uczucia, gdy rozpakowujesz pudełeczko z folii, zaglądasz w okładkę, czytasz pozdrowienia, podziękowania, czytasz kto gra na jakim instrumencie w którym utworze, kto jest gościnnie, w jakim studio nagrano, przeglądasz fotki i w ten sposób jeszcze bardziej możesz utożsamić się z płytą. Staje się ona czymś wyjątkowym dla Ciebie. Słuchając mp3...ściągając mp3 - TAKIEJ DUSZY NIE MA. Nie namawiam tutaj do bojkotu piractwa - sam jestem jednym z ludzi, którzy korzystają z przeklętego formatu MPEG LAYER...pozostaje pytanie, co będzie dalej? Smutno mi się jakoś zrobiło, że muzyka stanęła na równi z plikami systemowymi, plikami niesystemowymi, plikami programów, plikami x, plikami y...po prostu plikami...jednym słowem - muzyka stała się zbitkiem liter po którym stawiamy kropkę i kolejny, krótszy już zbitek : mp3. Tęsknie za czasami, kiedy serce przyspieszało na widok płyty, kiedy stałem przy półce w jednym z Wrocławskich sklepów za każdym razem, gdy odwiedzałem to miasto, wlepiałem wzrok w dwie wymarzone płyty, sprowadzone ze Stanów, nie wydane wówczas w Polsce. Skończyło się tak, że za któryms razem gdy pojechałem do Wrocławia, odległego od mojego ówczesnego miejsca zamieszkania o 100km w celu zakupienia BUTÓW - zakupiłem owe 2 płyty - za 130 złotych. Do dziś zajmują zaszczytne miejsce na półce: 2pac "2pacalypse Now" i 2pac - "Strictly for My N.I.G.G.A.Z.". Całą tamtejszą zimę przechodziłem w trampkach za 20 złotych - ale ZDOBYŁEM te płyty...oto UTRACONA DUSZA muzyki. Moim zdaniem. Myślę, że wielu z Was ma takie płyty - płyty, które mają swoją historię, gdzie proces zdobywania ich sam w sobie wytworzył szereg wspomnień. I choć świat muzyki jest już na etapie nieodwracalnych zmian, to chyba warto jednak walczyć o te wspomnienia...tak...walczyć dla samej walki...dla przyjemności, dla ocalenia pewnych uczuć, których ludzi całkowicie wychowani na mp3 najzwyklej nie znają. Postęp nie zawsze niesie ze sobą korzyści...pozostaje wybrać się do sklepu i odszukać płytę Minnie Riperton, która mi się marzy od dawna. Jeśli nie znajdę...pozostanie sieć...
Pozdrawiam, Bartek (od małego dziecka HipHopowiec)
(PS. dużo mówimy o produkcji, o sprzęcie, o technice - staje się to pętlą na szyi - bo w tych wszystkich dążeniach do "rozwoju" zapominamy o jednej malutkiej rzeczy - muzyce)
Otóz - nie da się ukryć, że dziś największym dystrybutorem muzyki jest Internet. Programy p2p, jak to się ostatnio często mówi, "odbierają chleb" muzykom. Ale ja nie o tym tutaj. Nie poczuwam się do nazywania siebie muzykiem, co więcej, sam, niejednokrotnie "zasysałem" z sieci tuziny mp3, nie płacąc wykonawcom ani grosza. I właśnie ostatniej nocy naszła mnie taka gorzka refleksja, że dziś muzyka STRACIŁA DUSZĘ. W jakim sensie? Nie w takim, że wykonawcy robią ją bez duszy - bo obok wielkiej ilości "produktów", powstają piękne płyty - najczęściej mniej znane i mniej doceniane. DUSZA, której dziś muzyka nie ma to fakt, że ludzie ściągający mp3 nie znają uczucia, kiedy upragniona płyta trafgia w Twoje ręce w postaci innej niż zakodowany jakimś tam encoderem pliczek. Nie ma już tego uczucia, gdy rozpakowujesz pudełeczko z folii, zaglądasz w okładkę, czytasz pozdrowienia, podziękowania, czytasz kto gra na jakim instrumencie w którym utworze, kto jest gościnnie, w jakim studio nagrano, przeglądasz fotki i w ten sposób jeszcze bardziej możesz utożsamić się z płytą. Staje się ona czymś wyjątkowym dla Ciebie. Słuchając mp3...ściągając mp3 - TAKIEJ DUSZY NIE MA. Nie namawiam tutaj do bojkotu piractwa - sam jestem jednym z ludzi, którzy korzystają z przeklętego formatu MPEG LAYER...pozostaje pytanie, co będzie dalej? Smutno mi się jakoś zrobiło, że muzyka stanęła na równi z plikami systemowymi, plikami niesystemowymi, plikami programów, plikami x, plikami y...po prostu plikami...jednym słowem - muzyka stała się zbitkiem liter po którym stawiamy kropkę i kolejny, krótszy już zbitek : mp3. Tęsknie za czasami, kiedy serce przyspieszało na widok płyty, kiedy stałem przy półce w jednym z Wrocławskich sklepów za każdym razem, gdy odwiedzałem to miasto, wlepiałem wzrok w dwie wymarzone płyty, sprowadzone ze Stanów, nie wydane wówczas w Polsce. Skończyło się tak, że za któryms razem gdy pojechałem do Wrocławia, odległego od mojego ówczesnego miejsca zamieszkania o 100km w celu zakupienia BUTÓW - zakupiłem owe 2 płyty - za 130 złotych. Do dziś zajmują zaszczytne miejsce na półce: 2pac "2pacalypse Now" i 2pac - "Strictly for My N.I.G.G.A.Z.". Całą tamtejszą zimę przechodziłem w trampkach za 20 złotych - ale ZDOBYŁEM te płyty...oto UTRACONA DUSZA muzyki. Moim zdaniem. Myślę, że wielu z Was ma takie płyty - płyty, które mają swoją historię, gdzie proces zdobywania ich sam w sobie wytworzył szereg wspomnień. I choć świat muzyki jest już na etapie nieodwracalnych zmian, to chyba warto jednak walczyć o te wspomnienia...tak...walczyć dla samej walki...dla przyjemności, dla ocalenia pewnych uczuć, których ludzi całkowicie wychowani na mp3 najzwyklej nie znają. Postęp nie zawsze niesie ze sobą korzyści...pozostaje wybrać się do sklepu i odszukać płytę Minnie Riperton, która mi się marzy od dawna. Jeśli nie znajdę...pozostanie sieć...
Pozdrawiam, Bartek (od małego dziecka HipHopowiec)
(PS. dużo mówimy o produkcji, o sprzęcie, o technice - staje się to pętlą na szyi - bo w tych wszystkich dążeniach do "rozwoju" zapominamy o jednej malutkiej rzeczy - muzyce)