Linia dealey na stadionach

Tu zajmujemy się sprawami tyczącymi się urządzeń stosowanych przy nagłośnieniach imprez.
Antheck
Posty: 180
Rejestracja: wtorek 04 cze 2002, 00:00

Re: Linia dealey na stadionach

Post autor: Antheck » piątek 22 sie 2008, 15:15

do peak'a: Znamy te sytuacje )) I rozumiemy )) i sami żeśmy przechodzili: ok.1,5 roku w Blue Note w Poznaniu.
Myślę, że z czasem nauczysz się mówić takim świetnym muzykom, że nie zrobisz głośniej bo już jest OK i że mają poodwracać paczki od gitar i że mają się ściszyć na scenie bo z przodu będzie kaszanka.
**********************
Moje standardowe hasło: "Nie chcę ci burzyć koncepcji artystycznej, ale..."

Tylko że część reaguje, a niestety spora część nie. Najgorzej jest z perkusistami, nawet od nich nie wymagam żeby próbowali grać ciszej, bo wiem że na koncercie i tak się rozkręcą i wolę wiedzieć do jakiego stopnia. I to jest główny problem - głośne bębny w małym klubie bez pleksi. Tak naprawdę wszystko się gra "do werbla" albo "do hi-hatu".

**********************
Dobrze działa też mejl puszczony w odpowiedzi na takie żądanie z pytaniem: "what do You mean?"
**********************
Odpowiedź jest w riderze: " is not an ordinary band, thus our requirements are higher than usual" czy coś w ten deseń.
Nie pogadasz, bo to legenda undergroundowego electropunku na przykład.

...
**********************
Powiem tak, hitem jaki otrzymaliśmy mejlem było stwierdzenie, ze Pan chciał aby nagłośnienie FOH mogło wytworzyć na całym terenie audytorium poziom 140dB SPL. Dla ułatwienia dodam, ze Pan przyjeżdżał jako realizator poezji śpiewannej: gitara + wokal...

Umówmy się, w riderach często są bzdury napisane.
Np. co powiedzieć o riderze zespołu, który nie ma swojego realizatora a wymaga konkretnych mikrofonów, konkretnych kompresorów, bramek itp???
To przecież bzdura jest.

Albo Skrzypek, który gra m.in. na cahonie i domaga się dynamicznego mikrofonu AKG o symbolu C412 do tego cahonu... (BTW literka "c" jest nie bez znaczenia - ang. condenser)

Powiem tak, uważam, że należy ćwiczyć takich misiów w sposób bardzo kulturalny acz stanowczy. Możesz im powiedzieć, że im chyba jednak nie wolno grać tak głośno tam skąd przyjechali... Jest 1000 różnych sposobów na to aby nie wprowadzając nerwowej atmosfery spowodować że muzycy sami będą chcieli ulec Twoim sugestiom...

I taka refleksja natury ogólnej: Panowie, to że jakiś 3cio ligowy zespół przyjeżdża i ma wymagania, ze po próbie ich kanały mają być nie ruszane to trzeba po prostu olać. Albo powiedzieć organizatorowi, że nie da się tego zrobić w zaproponowanej kwocie bo musimy postawić 2gi stół...

Umówmy się, tak naprawdę nie płaci się nam za to czy postawimy d&b czy pol audio, czy rękodzieło... Płaci się nam za to, że festyn, festiwal czy jakakolwiek inna uroczystość przeszła w miarę sprawnie, i za to, żeby przemówienie wójta/prezesa/burmistrza czy prezydenta było ZROZUMIAŁE.
Jeśli zatem my za to odpowiadamy i odpowiadamy przed organizatorami za jakość nagłośnienia to My musimy narzucić przyjeżdżającym zespołom warunki pracy.
Zupełnie nie przejmowałbym się "koncepcją artystyczną" zespołów - tak na zdrowy rozsądek, jaki jest artyzm szumu różowego? Jeśli jesteś w stanie poukładać to wszystko i razem polepić to wtedy ok, pracujmy, żeby było fajnie. Jeśli zaś ze sceny leci 120dB to jaki jest sens nagłaśniania czegokolwiek? Jaki jest sens używania pogłosów?

A co do plexy: uważam, że ona rzadko kiedy robi dobrze w klubach. Beczki brzmią wtedy jak ze studni (albo kibelka)...
warto przemyśleć stosowanie plexy - tak jak line array nie jest panaceum na wszystkie problemy tak plexa również nie zawsze robi lepiej
Pozdrawiam
[addsig]
Stevie Wonder: "You're the best stage crew I've ever seen..."

Antheck
Posty: 180
Rejestracja: wtorek 04 cze 2002, 00:00

Re: Linia dealey na stadionach

Post autor: Antheck » piątek 22 sie 2008, 15:20

**********************
90dB czego do cholery?

mi zdazylo sie naglasniac koncerty plenerowe w Niemczech robiac ponad 110dB(C) - czy mam sie spodziewac, ze wkrotce przyjdzie mi do domu mandat z moim zdjeciem? :)
...
**********************
Ostatnio grałem koncert jednej z gwiazd muzyki POP-rockowej gdzie realizator po prostu ścigał się z możliwościami systemu zestrojonego przez nas...
osiągnął jakieś 106-108dB SPL i powiem tak... było BAAARDZO GŁOŚNO i nieprzyjemnie - gdy grał kawałki ciszej to było znacznie lepiej.

Granie powyżej 100-105dBSPL uważam za dość słabe rozwiązanie... Jestem zdecydowanym przeciwnikiem takiego grania: zarówno pod kątem brzmieniowym jak i zdrowotnym.

[addsig]
Stevie Wonder: "You're the best stage crew I've ever seen..."

Awatar użytkownika
CD-RW
Posty: 279
Rejestracja: czwartek 19 lut 2004, 00:00

Re: Linia dealey na stadionach

Post autor: CD-RW » piątek 22 sie 2008, 15:41

I taka refleksja natury ogólnej: Panowie, to że jakiś 3cio ligowy zespół przyjeżdża i ma wymagania, ze po próbie ich kanały mają być nie ruszane to trzeba po prostu olać.
*********************************
A czy to nie jest tak, ze organizator po zebraniu riderow powinien ustalic z firma naglasniajaca sposob przeprowadzenia imprezy, i jesli 3 ligowy zespol ma takie a ni inne wymagania to albo je zaakceptowaci postawic 2 stol, albo jesli go nie stac na kaprysy, nie zapraszac takiego zespolu?
Olewanie to chyba nie jest najlepszy sposob na zalatwianie spraw, tym bardziej, ze zazwyczaj mozna sie kanalami na stole jakos podzielic, zostawic najwazniejsze itd. Metod poszukiwan kompromisu jest sporo.

*********************************
Jeśli zatem my za to odpowiadamy i odpowiadamy przed organizatorami za jakość nagłośnienia to My musimy narzucić przyjeżdżającym zespołom warunki pracy.
*********************************
Jak wyzej, uwazam, ze jesli ktos podejmuje sie wykoniania dziela, ktorego warunki opisane sa w riderze, to powinien ten rider spelnic (zazwyczaj przeciez jest podany nr telefonu do szczegolowego ustalenia potrzeb). Ostatecznie konsekwencje slabego koncertu ponosza muzycy, dla przecietnego sluchacza wniosek jest taki: bylem na koncercie XXXXa i bylo slabo, i malo ich obchodzi kto dal ciala.

Antheck
Posty: 180
Rejestracja: wtorek 04 cze 2002, 00:00

Re: Linia dealey na stadionach

Post autor: Antheck » sobota 23 sie 2008, 13:25

*********************************
Jak wyzej, uwazam, ze jesli ktos podejmuje sie wykoniania dziela, ktorego warunki opisane sa w riderze, to powinien ten rider spelnic (zazwyczaj przeciez jest podany nr telefonu do szczegolowego ustalenia potrzeb). Ostatecznie konsekwencje slabego koncertu ponosza muzycy, dla przecietnego sluchacza wniosek jest taki: bylem na koncercie XXXXa i bylo slabo, i malo ich obchodzi kto dal ciala....
**********************
Nie kwestionuję tego, że powinniśmy prowadzić do tego aby wymagania zespołu pod względem ilości urządzeń były spełnione. Kwestionuję to, że np przyjeżdża zespół nawet 1szo ligowy i chce konkretnych urządzeń. Konkretnego kompresora BSS czy bramki Drawmer... Rozumiem wtedy, że postawienie jakiejkolwiek innej bramki powoduje nie spełnienie ridera i nie zagranie koncertu dla 100 tyś ludzi tak? I dalej nie zarobienie przez zespół i całą jego obsługę konkretnej kwoty?

Mówisz słusznie kolego o tym, że ZAWSZE można dojść do porozumienia i pewnych rzeczy nie zmieniać... Oczywiście że można, ale w riderze dostajesz informację, że nazywamy się xyz i nasze kanały "mają być nie ruszane". To jest kompromis? Świadczy to o tym, że jesteśmy muzykami i zależy nam na zagraniu koncertu czy jesteśmy gwiazdami i zależy nam na zrobieniu szumu wokół siebie?

Niestety, w Polsce większość zespołów ma manierę do pisania riderów w tonie "ma być!" Tymczasem jak się ogląda ridery zachodnich bandów, zwłaszcza tych co coś osiągnęły to widać dużą pokorę do wielu rzeczy. Są one utrzymane w tonie: " byłoby miło gdyby, prosilibyśmy aby..." itd

Miałem ostatnio przyjemność popracować z kilkoma realizatorami polskich gwiazd i zagranicznych tez się trafiło. Dla przykładu realizator Kate Ryan dostał od nas stolik cyfrowy i dopiero po koncercie przyznał nam się że pierwszy raz go widział... Zero problemów, żadnej awantury, żadnego dąsania się. Wszystko na pełnym luzie. Ludzie którzy zagrali kilka koncertów mają w sobie duuuuużo pokory i wiedzą, ze przyjechali zagrać sztukę a nie lansować się i udowadniać sobie nawzajem kto lepiej tutaj kręci i kto lepiej wie...

Pozdrawiam i życzę duuużo dystansu do wymagań artystów
[addsig]
Stevie Wonder: "You're the best stage crew I've ever seen..."

Awatar użytkownika
zwierzu
Posty: 190
Rejestracja: wtorek 11 sty 2005, 00:00

Re: Linia dealey na stadionach

Post autor: zwierzu » niedziela 24 sie 2008, 12:32

Powiem tak, uważam, że należy ćwiczyć takich misiów w sposób bardzo kulturalny acz stanowczy. Możesz im powiedzieć, że im chyba jednak nie wolno grać tak głośno tam skąd przyjechali... Jest 1000 różnych sposobów na to aby nie wprowadzając nerwowej atmosfery spowodować że muzycy sami będą chcieli ulec Twoim sugestiom.
***************************************

Dokładnie jak piszesz. Szkoda tylko, że tak mało realizatorów pojmuje, że musi w psychologiczny sposób podchodzić do realizacji - czyli silna osobowość plus odpowiednia kultura bycia. Ileż to razu słyszałem jak wykonawca znęca się nad akustykiem a ten mimo braku odpowiednich narzędzi próbuje pokornie wykonać polecenie. Wygląda to z lekka żenująco.

Co do riderów - jeszcze chyba nigdy nie zdarzyło mi się spełnić żadnego w 100%. Po prostu kiedy się da (bo nie zawsze się da) dzwonię przed sztuką i omawiam rider - np. nie mam takiego mic'a x ale mam taki y i w tej sali sprawdzi się lepiej, albo co najmniej dobrze itp

Peak - doskonale oddałeś istotę rzeczy - masz we mnie ziomala :)
[addsig]
lubie rockenrola, PGR'y i inne bajery

ODPOWIEDZ