Witam serdecznie,
czy ktoś byłby w stanie mi wyjaśnić kilka spraw?
Dlaczego, kiedy wygeneruję zwykłą sinusoidę o częstotliwości np. 440 Hz, moje analizery frekwencji (w Logic Pro 9, a także inny: PAZ-Frequency marki Waves) pokazują, że oprócz częstotliwości 440 Hz pobrzmiewają jeszcze inne częstotliwości od około 320 Hz do około 580 Hz. Myślałem, że przy prostej sinusoidzie, dodatkowo wygenerowanej cyfrowo, czyli bez zakłóceń i zniekształceń, nie ma mowy o harmonicznych. A jednak? O co chodzi?
Jeszcze bardziej frapuje mnie wynik innego doświadczenia.
Kiedy np. zagram na gitarze dźwięk A=440 Hz, a potem przestroję gitarę o kilka centów wyżej i zagram powiedzmy 450 Hz, a potem wypuszczę te dwa dźwięki jednocześnie, to słychać wyraźny fałsz, falowanie i takie tam nie przyjemności.
To samo się dzieje, kiedy wygeneruję zwykłą sinusoidę 440 Hz, a potem drugą np. 445 Hz. Gdy puszczę równocześnie obydwie, to również słychać fałsz, może nie taki nieprzyjemny jak na gitarze, ale falowanie jest wyraźne.
A jednak gdy zagram na gitarze pojedynczy dźwięk A=440 Hz, lub nawet wygeneruję gołą sinusoidę np. 440 Hz, analizer frekwencji pokazuje mi, że oprócz czestotliwości 440 Hz pobrzmiewają (ciszej, ale jednak) jeszcze częstotliwości od około 320 Hz do około 580 Hz (czyli nie mieści się oktawa), a mimo to nie słychać fałszów, jak to się dzieje? O co chodzi?
Chociaż mam wykształcenie inżynierskie, co prawda nie związane z muzyką, ale tematyka częstotliwości, fali, dźwięków i ich harmonicznych nie jest mi obca, a jednak chyba wciąż nie mogę pojąć istoty tych całych harmonicznych. O co chodzi?
Spędza mi to sen z powiek, eksperymentuję z equalizerem i wciąż nie do końca rozumiem jego działanie, między innymi przez tych kilka niewiadomych.
Inna sprawa, może mniej istotna, przynajmniej dla mnie, bo wydaje mi się, że jestem w stanie to sobie wytłumaczyć, ale jednak wolałbym przeczytać bardziej fachowe wyjaśnienie niż to co mam w głowie.
A mianowicie. kwestia natężenia dźwięku i jego częstotliwość. Natężenie wyraża się w watach, ale jak wiadomo ludzkie ucho działa nieliniowo :), trzeba było wprowadzić skalę logarytmiczną, aby móc liniowo zobrazować narastanie dźwięku słyszanego w ludzkim uchu, stąd mamy decybele. I we wszystkich urządzeniach związanych z muzyką natężenie jest wyrażane nie w watach, a właśnie w belach (konkretniej w decybelach).
Podobnie ucho ludzkie reaguje na wysokość dźwięku, stąd mamy strój równomiernie temperowany i wyrażamy wysokość dźwięku za pomocą literek, ich kreślności oraz krzyżyków i bemoli. A jednak są odstępstwa, miedzy innymi właśnie w equalizerach, gdzie wysokość dźwięku jest wyrażana w hercach. Moje pytanie: Z czego to wynika? Dlaczego jeżeli chodzi o natężenie dźwięku, tych odstępstw nie ma i wszędzie mamy decybele, a częstotliwość jest wyrażana raz za pomocą herców, a innym razem za pomocą literek.
Czy nie przyjemniej byłoby bawić się equalizerem, mając przed sobą właśnie nazwy dźwięków, zamiast tych przeokropnych herców narastających kompletnie nierównomiernie?
Ja bym tak wolał, bo lepiej czuję np. a4, niż jakieś 3,52kHz. Ale pewnie błądzę i nie wiem co czynie, życząc sobie takiego stanu rzeczy.
Proszę mi wyjaśnić gdzie tkwi błąd w moim rozumowaniu. Będę bardzo wdzięczny za wszelkie odpowiedzi.
[addsig]