Wiesz, finalnie to, czego "smakujemy" (film, muzyka, potrawy, napoje itd) ma NAM smakować. O gustach się nie dyskutuje. Ja np. piję herbatę bez cukru - słodzenie to dla mnie zbrodnia, bo nie czuć smaku herbaty, a moja żona dwie łyżki (znam asów, co i 3+
). W muzyce - szczególnie jeśli to my sami jesteśmy odbiorcą finalnego efektu - liczy się to, jak MY to odbieramy i czy sprawia nam przyjemność słuchanie tego w takiej a nie innej formie. Chodzi o fun. Czasami w samochodzie jak odłączę aku to resetuje się radio i zapomnę wbić ustawień EQ. Potem jeżdżę parę dni i czegoś mi brakuje - staje mi przed oczami babcia w łańcuchu z popularnego onegdaj mema "J####J BASEM SYNU", i wtedy jest "ooo tak
". Tak samo jak żona kupiła mi ostatnio słuchaweczki Marshall'a bo stare Panasonicy się wyprały (po 9 latach! ;() - i od razu, za dużo górki, bas mega, środek do korekcji. Po pewnym czasie jednak ucho się przyzwyczaja, mam dobry player więc nieważne co podepnę - brzmi. W życiu nie użyłbym tych słuchawek np. w pracy studyjnej, gdzie każdy niuans ma znaczenie - tam jest wręcz pożądana klinika. Jednak na finał mixu po masterze słucha się na jakimś szmelcu - jeśli na nim materiał brzmi dobrze, na wszystkim zabrzmi dobrze
. Finalnie materiał odpalam na swoim sprzęcie i o ile w studio czy na żywo, przy nagłaśnianiu, wszystko musi brzmieć, to z muzyką jest jak z jedzeniem - można nie doprawiać, można to robić "jak zwykle", ale można i eksperymentować. Grunt, żeby było ciekawie i ze smakiem - i to nam ma smakować. Dlatego też ludzie łapią się za głowę, jak widzą, jak Polacy jedzą np. pizzę - normalnie polewa się ją specjalną oliwą, która wzmacnia smak. My jednak walimy sos czosnkowy i inne cuda - dla Włochów to zbrodnia, a my zdziwieni "NO CO?!"
.
Niemniej wiele rzeczy się nigdy nie zmieni - często ludzie oceniają jakość nagłośnienia (lub słuchawek) po ilości i jakości niskich tonów, przez to potworki w stylu 100W satelity i 500W sub są na porządku dziennym. Pół biedy, gdy to jeszcze jest jako tako wysterowane, ale często "łupanie" jest ważniejsze niż sama jakość. Muszą być waty, najlepiej PMPO bo kilka tysięcy brzmi lepiej niż kilkaset
. Okazuje się jednak, że liczy się nie tyle moc, co SPL - przekonał się o tym każdy basista, który miał "szybki" piecyk basowy vs "leniwą" 15-tkę albo 18-tkę. Jak idziemy na plenerową imprezę, to nasze całe ciało odbiera muzykę i przy dobrym nagłośnieniu to właśnie to ciśnienie akustyczne daje "power".
Dlatego wracając do sedna sprawy, często opieranie sądów na temat jakości brzmienia instrumentu na słuchawkach to ryzykowna sprawa. Jeśli nam odpowiada - super. Ale może się okazać, że zarówno preamp jak i słuchawki oferują przekoloryzowane brzmienie i przy nagrywaniu liniowym czar pryśnie. DOBRY sprzęt jednak zabrzmi na wszystkim - będzie selektywny i dynamiczny, kwestia ew. "jasności" albo "ciemności" brzmienia. BA - są instrumenty, które na słuchawkach brzmią tak-se, ale po linii jest ok, to samo tyczy się interfejsów
.