Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Preferujemy sytuacje autentyczne. Humor skopiowany z zasobów internetu zupełnie nas nie interesuje.
Awatar użytkownika
irok84
Posty: 147
Rejestracja: niedziela 15 lut 2009, 00:00

Re: Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Post autor: irok84 » wtorek 12 maja 2009, 12:47

Owszem, również siadam do muzyki wieczorem, ale mam na to czas dopiero koło godziny 20, a wtedy człowiek funkcjonuje już inaczej niż o np. 12. Uszy też się męczą w ciągu dnia.

Awatar użytkownika
Tasiorowski
Posty: 543
Rejestracja: poniedziałek 03 gru 2007, 00:00

Re: Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Post autor: Tasiorowski » wtorek 12 maja 2009, 15:33

Przed wieloma osobami na tym forum jeszcze moment wyboru. Dlaczego mieszać im w głowach? Wcale nie jest tak, że albo praca albo muzyka. Może być i praca i muzyka. Dla wielu jest ona czymś identycznym jak alkohol czy narkotyk, że nie potrafią sobie odmówić. Odchodzi rodzina, znajomi, przyjaciele, brakuje pieniędzy... A wystarczyłoby tylko trochę umiaru. Ludzie pracujący też mają wolny czas... Mam parę bardzo majętnych osób w rodzinie obok siebie i widzę jak żyją... Mają czas na swoje hobby: latanie lotnią, chodzenie po górach, pisanie książek... Gdyby "normalna" praca wyglądała tak jak Wy to opisujecie, to nikt na to by się nie decydował. Życie jest krótkie i każdy o tym wie, dlatego nikt nie pozwoli sobie zabrać go całkowicie dla pieniądza. A wyjątki, które tu wybiurczo i ochoczo podajecie tylko potwierdzają tę regułę. Ci ludzie przez to, że nie muszą się martwić o jutro i nikt na nich krzywo nie patrzy są po prostu szczęśliwi i jak wrócą z pracy mogą sobie robić co im się żywnie podoba, w spokoju, w odprężeniu... Nie brakuje Wam tego?
...
**********************
To wszystko się zgadza, bardzo ładnie to ujałeś. ALe piszesz to z perspektywy prawdopodobnie muzyka. JA na przykład zajmuję się realizacją. Większość "mniejszych" zespołów nagrywa po godz. 16. A więc teoretycznie można sobie iść do pracy, a potem nagrywać. Co jednak wtedy, gdy do studia zaczynają Ci przychodzić profesjonaliści, którzy normalnie żyją z muzyki, chcą nagrywać od 10 do 17 i mieć wieczór dla siebie ( ci przeważnie zostawiają więcej pieniędzy ) . Twoja opinia jest bardzo wiarygodna, aczkolwiek trochę przekolorowana. Myślę, że bardzo czarna i desperacka wizja przedstawiona przez Ciebie dotyczy jakiegoś ułamka. Większość tutaj biadoli, że właśnie MA TĘ ZWYKŁĄ PRACĘ, NORMALNE ŻYCIE, a nie może sobie porokendrolować, chciałoby na odwrót. Nie spotkałem się raczej z tym, że ktoś olał wszystko i teraz żałuje. Znam z kolei i takie głosy, które żałują, że w swoim czasie nie olały wszystkiego i nie poszły za ciosem, a próby pociągnięcia 2 srok za jeden ogon spełzły na niczym. Oczywistym jest, że dla realizatorów/producentów za naprawdę wielkie pieniądze, miejsc jest parę. Natomiast w każdym większym mieście, gdzie jest pełno kapel ( wystarczy przetrząsnąć majspejs, ostatnio doznałem szoku, ile tego w 3 mieście jest ). Sprzęt za powiedzmy 10 tyś ( interfejs, laptop, słuchaweczki i trochę mikrofonów ) można uzyskać jednym podpisem z kredyciku, jeździć po kapelach, nagrywać im próby, potem w domu obrabiać te mini dema, na potrzeby stron i klubów, pomagać w organizacji koncertów, nagrywać koncerty, konfigurować domowe studia i "próbowe" studia. można służyć swoją wiedzą i naprawdę fajne pieniądze na tym robić, do tego morze browarów i wódki w miłym towarzystwie wypić. W dzisiejszych czasach jest kupa możliwości zarobkowania, trzeba się tylko schylić i podnieść. A jeśli już ktoś nawet podjął dramatyczną decyzję, o rzuceniu wszystkiego i zajęciu się muzyką, to przeważnie z powodu tego, że dotychczasowe, uporządkowane życie było... I tak gówniane...
Mocny Pecet + Laptop, Presonus FIRESTUDIO + DIGIMAX FS, TC M One XL, TC HELICON VIOCEWORKS, ALESIS 3630, MXL 2006 + 770, SE 3 Stereo Pair, Sontronics SIGMA, Shure SM 57, 81, Audio-Technica - ATM 650 x 3, ATM 250 DE, ATM 450, APS AEON, E-MU PM 5, AKG 141

Awatar użytkownika
kamilb
Posty: 16
Rejestracja: wtorek 12 maja 2009, 00:00

Re: Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Post autor: kamilb » wtorek 12 maja 2009, 16:12

**********************
To wszystko się zgadza, bardzo ładnie to ujałeś. ALe piszesz to z perspektywy prawdopodobnie muzyka. JA na przykład zajmuję się realizacją. Większość "mniejszych" zespołów nagrywa po godz. 16. A więc teoretycznie można sobie iść do pracy, a potem nagrywać. Co jednak wtedy, gdy do studia zaczynają Ci przychodzić profesjonaliści, którzy normalnie żyją z muzyki, chcą nagrywać od 10 do 17 i mieć wieczór dla siebie ( ci przeważnie zostawiają więcej pieniędzy ) . Twoja opinia jest bardzo wiarygodna, aczkolwiek trochę przekolorowana. Myślę, że bardzo czarna i desperacka wizja przedstawiona przez Ciebie dotyczy jakiegoś ułamka. Większość tutaj biadoli, że właśnie MA TĘ ZWYKŁĄ PRACĘ, NORMALNE ŻYCIE, a nie może sobie porokendrolować, chciałoby na odwrót. Nie spotkałem się raczej z tym, że ktoś olał wszystko i teraz żałuje. Znam z kolei i takie głosy, które żałują, że w swoim czasie nie olały wszystkiego i nie poszły za ciosem, a próby pociągnięcia 2 srok za jeden ogon spełzły na niczym. Oczywistym jest, że dla realizatorów/producentów za naprawdę wielkie pieniądze, miejsc jest parę. Natomiast w każdym większym mieście, gdzie jest pełno kapel ( wystarczy przetrząsnąć majspejs, ostatnio doznałem szoku, ile tego w 3 mieście jest ). Sprzęt za powiedzmy 10 tyś ( interfejs, laptop, słuchaweczki i trochę mikrofonów ) można uzyskać jednym podpisem z kredyciku, jeździć po kapelach, nagrywać im próby, potem w domu obrabiać te mini dema, na potrzeby stron i klubów, pomagać w organizacji koncertów, nagrywać koncerty, konfigurować domowe studia i "próbowe" studia. można służyć swoją wiedzą i naprawdę fajne pieniądze na tym robić, do tego morze browarów i wódki w miłym towarzystwie wypić. W dzisiejszych czasach jest kupa możliwości zarobkowania, trzeba się tylko schylić i podnieść. A jeśli już ktoś nawet podjął dramatyczną decyzję, o rzuceniu wszystkiego i zajęciu się muzyką, to przeważnie z powodu tego, że dotychczasowe, uporządkowane życie było... I tak gówniane......
**********************

Wydaje mi się, że człowiekowi w ogóle z natury nie podoba się jego obecna sytuacja i to też pomaga mu w zmotywowaniu siebie do działania. Część ludzi wspomina jak fajnie było kiedyś, część jak fajnie mogłoby być dzisiaj, a cześć wyobraża sobie, że może fajnie będzie w przyszłości. Dlatego argument o kolesiach żałujących, że nie rzucili wszystkiego w diabły mnie nie bardzo przekonuje.

A odnośnie tego jeżdżenia z laptopem i zarobkowania. Wiesz no generalnie dla chcącego nic trudnego, ale zespól, który chce nagrać demo z reguły sam szuka kogoś do pomocy. Jak ktoś sam się zgłasza i podaje ceny, to od razu budzi to podejrzenia czy aby ten kolo nie chce ich naciągnąć i zachęca ich to do poszukiwań wszystkim możliwych realizatorów. Więc wydaje mi się to dość optymistyczna wersja. Po za tym: ok, kapel jest mnóstwo, ale takie, które mogą wyłożyć więcej niż kilka stówek za demko (bo mają perspektywy) jest już duuuuuużo mniej.

A profesjonalne i znane kapele? Co z tego, że raz na jakś czas trafi się perełka za którą można dostać 3 razy więcej? Warto dla tego "raz na jakiś czas" podporządkowywać całe życie? Wydaje mi się, że nie. Po za tym jest jeszcze coś takiego jak bezpłatny urlop.

Ale to jest ciągłe balansowanie na linie pod względem finansowym. W taki niepewny kawałek chleba moim zdaniem można wejść tylko przy GRUBEJ propozycji, wiążącej się z konkretnymi zarobkami, tak żeby mieć poczucie bezpieczeństwa, że nawet jak przez pare następnych lat nic do kieszeni nie wpadnie, to nie trzeba będzie znowu zaciskać pasa.

A wracając do ludzi biadolących o chęci rzucenia regularnej pracy. Droga wolna! Dlaczego nie? A dlatego, że przy podjęciu takiej decyzji uruchamiają wyobraźnię jak to może się skończyć. I bardzo dobrze!

Tak naprawdę ograniczają sami siebie. Jak mają 2 albo 3 razy mniej czasu na swoje hobby (mówię tu bardziej o produkcji niż realizacji), to zrobią 2-3 razy mniej produkcji, a nie 2-3 razy gorsze jak mniemam. Bo ilość o niczym nie świadczy i wszyscy, którzy się pałają tym zajęciem dobrze o tym wiedzą. Ale jak mawia mój ojciec: "złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy". Niech to wszystkim da do myślenia (łącznie z tym zakupocholizmem audio i marzeniami, że gdybym sobie to kupił to by było tak...)

Awatar użytkownika
kamilb
Posty: 16
Rejestracja: wtorek 12 maja 2009, 00:00

Re: Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Post autor: kamilb » wtorek 12 maja 2009, 16:16

miało być *zakupoholizmem
ehhh ta edycja

Awatar użytkownika
kamilb
Posty: 16
Rejestracja: wtorek 12 maja 2009, 00:00

Re: Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Post autor: kamilb » wtorek 12 maja 2009, 16:27

Aha no, ale nie przyznałem racji w pewnej kwestii. Jeżeli ktoś wcześniej rzeczywiście miał uporządkowane, ale gówniane życie... Kiepską pracę bez perspektyw. Hmm, raczej bym sie nie zastanawiał i też rzucił to w diabły. Ale sądzę, że przytaczani tu koledzy jeżdżący BMW i kupujący luksusowe domy zamiataniem ulic się nie zajmowali.

Awatar użytkownika
macandroll
Posty: 506
Rejestracja: sobota 10 cze 2006, 00:00

Re: Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Post autor: macandroll » wtorek 12 maja 2009, 17:13

Cóż Kamil masz swoje racje, ale z drugiej strony nie rozumiesz istoty.

Tutaj rozmowa jest na temat systemów wartości.
Owszem jeśli chodzi o przyjęty ogólnie system materialno-pieniężny, to należy podążać za drogą rynkową. Czyli to rynek decyduje co jest potrzebne i ile jest to warte. A kto ma więcej, tym większy sukces osiągnął.
Wszystko to prawda, ale wewnątrz tego systemu wartości.

Inni myślą w ten sposób, że szukaja luki na rynku by ją wypełnić. Czasami się to uda, a czasami kreacje są niepotrzebne.
Ale tutaj wiele zależy od marketingu, a nie czystych umiejętności.

Istnieją inne systemy wartości np. oparte na triadzie wartości typu: prawda, dobro, piekno.
Tam posiadanie nie jest wykładnią dobrego życia.
I jestem przekonany, że piszący tutaj dopuszczają życie w pogoni za pieniądzem, ale sami chcą wybrać inną drogę.
A problem istnieje dlatego, że część materialistyczna społeczeństwa neguje ich wybory.

Oczywiście wybiórczo. Bo np. z jednej strony będzie podziwiać mnicha, który poświęcił wszystko dla ideii Boga, ale z drugiej strony gdy to będzie ktoś z rodziny, to nie zawsze będzie to akceptowane.
Po prostu niektóre zachowania są akceptowane, a inne mniej. Istnieją społeczne wierzenia i stereotypy.
Na podstawie takich wierzeń chrześcianie mordowali muzełanów dla ich dobra. I vive versa...

Ale to nie jest stała, to się zmienia i trzeba walczyć o swoje.
Można być potulnym konformistą i być może zarobić więcej pieniędzy, a można żyć po swojemu i być szczęśliwym na inne sposoby.
Dopóki ktoś płaci sam za siebie swoje rachunki, to nie ma o czym gadać.

Żyć można w różne sposoby.
Tutaj większość chciałaby żyć zgodnie z własnymi umiejętnościami i zarazem osiągnąć sukces materialny. I nie ma w tym nic dziwnego.

A wystarczy pojeździć po świecie (szczególnie tym innym od zachodniego) i mozna zobaczyć, że ludzie żyją na przeróżne sposoby.

Jeśli czepiasz się już Adama, to nie masz racji. Chłopak pracuje w Belgii i zarabia tyle co nie jeden programista, a to że chciałby żyć inaczej to przecież jego sprawa. Jak na razie żyje dość dostatnio, a że tęskini za czysto artystycznym życiem, to może być metoda inspiracji.

A to, że inni maja jeszcze więcej, to powinno spędzać mu sen z powiek? Nie żartuj...
Coprawda Ci inni będą przy każdej okazji pokazywać swoją lepszość i próbować zarażać nowymi "potrzebami", ale robić z tego cnotę?
To raczej trzeba piętnować, że niektórzy ludzie z chęcią wpędzali by innych w depresję, bo Ci nie mają Mercedesa S klase.

Oczywiście gospodarka rynkowa tym się napędza, że budzi nowe potrzeby i przekonuje Ciebie, że Twój 4 letni samóchód jest do niczego, a ten nowy produkt to odmieni Twoje życie. Jest Ci konieczny, chociaż jeszcze o tym nie wiesz.
Nie każdy się na to nabiera, a ponieważ rynek nienawidzi próżni, to piętnuje się takie osoby, które nie chcą kupować. :)
To przecież tani chwyt, na który sami łapiemy sie w różnych dziedzinach np. w muzycznych zabawkach. Ale zostawmy to.

Artysta musi być rozdarty wewnętrznie, bo inaczej nie miałby po co tworzyć. A w ten sposób zmienia swój świat na lepsze. Oczywiście nie chodzi mi tutaj o zwykłe rzemiosło, bo to jest praca jak każda inna, ale to również można łączyć z artystycznym życiem.

To co piszesz jest negacją setek pokoleń artystów, którzy woleli umierać z głodu niż zamienić się w roboty.
Moim zdaniem mieli prawo do własnego wyboru i dzięki temu możemy podziwiać ich twory.

Sam osobiście nie żyję z muzyki, ale żyję dla muzyki.
Mam dobrze płatną pracę, zresztą podobną jak Adam gdzie ocieram się o sztukę, a częściej rzemiosło. Za to wieczory są dla mnie, na to co sam uważam za wartościowe.
U mnie społeczeństwo przeważyło, ale to nie znaczy z drugiej strony, że ja przegrałem. Teraz w muzyce nie muszę szukać pieniędzy, bo znajduję je w innych sferach.
Czy chciałbym żyć inaczej? Nie wiem, staram się w każdej sytuacji uwypuklać zalety, a nie szukac wad.
Ale gdybym pomyslał o chłopięcych marzeniach... - o wszechmocy i wszechwiedzy :)

Ale mam sporo przyjaciół którzy żyją tylko z muzykowania. Cóż, razem zaczynaliśmy, ale mi się rodziły dzieci :)
U nich czasem dobrze, czasem źle. Pewno pod względem pieniędzy nie jest idealnie.
Ale z drugiej strony Ci starsi dawno pootwierali swoje interesy, bo warto sie ubezpieczyć.

A teraz MERITUM.

Czy się "przebiję" jest mniej ważne, bo celem jest przede wszystkim dzieło same w sobie.
Jeśli miałbym mysleć tylko o zaszczytach, to przestałbym w końcu wierzyć w sens tego co robię. Tego co daje mi równowagę i sens życia.
Trzeba mieć marzenia jak i nadzieję, ale nie musi to byc równoważne z życiem w iluzji.

A sukces jest wspaniałym dodatkiem i uwieńczeniem.

Co to jest sukces, zależy od przyjętego systemu wartości.
Nie musi to być milion sprzedanych płyt i setki grupies.
Muzyk, gitarzysta

Awatar użytkownika
kamilb
Posty: 16
Rejestracja: wtorek 12 maja 2009, 00:00

Re: Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Post autor: kamilb » wtorek 12 maja 2009, 17:33

...Co to jest sukces, zależy od przyjętego systemu wartości.
Nie musi to być milion sprzedanych płyt i setki grupies....
**********************
Hmm, sorry ze zupełnie odrzucę ten przydługawy wywód, ale bijesz w coś czego nikomu nie zarzuciłem. Ja nie twierdzę, że pieniądz jest jedyną i najważniejszą wartością. Ostatecznym wyznacznikiem sukcesu czy spełnienia w życiu. Jeżeli ktoś zarabia z muzy tak, że ma fajny dom, samochód i stać go żeby pojechać z rodziną na wczasy, a dzieciom zostawić parę groszy na start w dorosłym życiu to jest SUPER! I jeżeli w takiej sytuacji żona skomle, to jest wariatką.

Ale ja wsiąkłem troche w półświatek muzyczny, w życie średnioznanych realizatorów, producentów, muzyków czy też jednosezonowych gwiazdek pop/dance i WIEM, że tak to nie wygląda (w dominującej części osób). Ci ludzie żyją naprawdę skromnie (żeby nie użyć ostrzejszych słów) i niejeden raz zdarzyło mi się pożyczać im śmieszne sumy na miesiąc czy dwa. I w momencie gdy ktoś taki zamiast odmalować ściany z odpadającą farbą topi kasę w sprzęcie jest dla mnie sytuacją chorą.

Po za tym odnoszenie się tutaj do przeszłości nie jest dobrym przykładem. W obecnych czasach jest tak, że albo zostaniesz zauważony za życia albo wcale. Kiedyś nie było internetu, telewizji, i płyt CD na których możnabyło nagrać demo i pokazać swoją robotę. Ktoś kto 10 lat ślęczy w swoim muzycznym świecie, cały czas próbuje i nic i nic i nic i cały czas woli sobie powtarzać, że nikt go nie docenia zamiast przyznać się przed samym sobą, że w ten sposób na rodzinę nie zarobi żyje w swoim własnym świecie. A to, że żona funduje mu codzienne zderzenie z rzeczywistością nie jest moim zdaniem niczym za co należałoby ją skarcić

Awatar użytkownika
Soundscape
Posty: 2054
Rejestracja: czwartek 15 mar 2007, 00:00
Kontakt:

Re: Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Post autor: Soundscape » wtorek 12 maja 2009, 18:13

Ktoś kto 10 lat ślęczy w swoim muzycznym świecie, cały czas próbuje i nic i nic i nic i cały czas woli sobie powtarzać, że nikt go nie docenia zamiast przyznać się przed samym sobą, że w ten sposób na rodzinę nie zarobi żyje w swoim własnym świecie. A to, że żona funduje mu codzienne zderzenie z rzeczywistością nie jest moim zdaniem niczym za co należałoby ją skarcić...
**********************

I tu mogę Ci przyznać rację, bo jeśli komuś nie wychodzi coś przez 10 lat, to może faktycznie powinien dać sobie z tym spokój. Ale wtedy już powinien walczyć dalej, bo na normalne życie może być już za późno.

Mnie katowali przez 3 lata. Przez ten okres jednak nauczyłem się tak wiele, że mogę grać swoją muzykę, robić jakieś rzeczy pod spoty, reklamy itd i są już z tego jakieś pieniążki. W dodatku 3-4 lata grzebania w internecie w poszukiwaniu i poznawaniu sprzętu pozwoliło mi się zapoznać z rynkiem "gratów" muzycznych, co obecnie pozwoliło mi zająć się pracą związaną z branżą dosyć mocno. Uważam że jeśli ktoś chce, to nie powinien mieć przeszkód na swojej drodze. Jednak mimo jak już mi się prawie udało (a wiem, że jak wszystko pójdzie w tym tempie to się uda), to i tak wszyscy bliscy się na mnie krzywo patrzą. I o to wszystko tu chodzi. Ludzie lubią oglądać telewizję, słuchać radia, nagrań itd. Jednak niezbyt ich obchodzi ile pracy, samozaparcia, cierpliwości, czasu i nerwów za tym wszystkim stoi. Większości nawet nie interesuje. Moim zdaniem dlatego też "poukładani" i cieszący się (lub nie) rutyno-zaplanowanym życiem ludzie nas nie rozumieją.

P.S.: Fajnie się wątek rozwinął! Pozdrowienia dla wszystkich

Awatar użytkownika
macandroll
Posty: 506
Rejestracja: sobota 10 cze 2006, 00:00

Re: Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Post autor: macandroll » wtorek 12 maja 2009, 19:25

......Co to jest sukces, zależy od przyjętego systemu wartości.
Nie musi to być milion sprzedanych płyt i setki grupies....
**********************
Hmm, sorry ze zupełnie odrzucę ten przydługawy wywód, ale bijesz w coś czego nikomu nie zarzuciłem. Ja nie twierdzę, że pieniądz jest jedyną i najważniejszą wartością. Ostatecznym wyznacznikiem sukcesu czy spełnienia w życiu. Jeżeli ktoś zarabia z muzy tak, że ma fajny dom, samochód i stać go żeby pojechać z rodziną na wczasy, a dzieciom zostawić parę groszy na start w dorosłym życiu to jest SUPER! I jeżeli w takiej sytuacji żona skomle, to jest wariatką.

**********************
A to ciekawe. Sam umieszczasz przydługi negujący wywód, ale masz problem by zaakceptować inny?
Mówisz, że pieniądz nie jest najważniejszą wartością, a w następnym zdaniu podajesz jako przykład sporą ilośc pieniądzy, jako wartość nadrzędną i warunkową.

Zdejmij klapki i wyłącz MTV.
Życie nie wygląda tak, że masz albo dom z basenem albo żyjesz w nędzy.
W moim środowisku muzycznym ludzie żyją na różnym poziomie, ale pewno nikt nawet z tych co odnieśli sukces nie mieści się w tej bajce z MTV.

Co innego moi klienci z innych branż, którzy co rok, dwa zmieniają samochód za 500tys. Ale jakoś im nie zazdroszczę, chociaż szanuję ich światopoglądy jak i jako ludzi.

Przykłady z życia.
Leszek Kułakowski. Profesor, kompozytor, wirtuoz fortepianu uczy jazzu na Akademi Muzycznej w Gdańsku i Słupsku, a oprócz tego koncertuje na całym świecie. Wspaniała osobowiość sceniczna i po prostu ludzka.
Facet żyje skromnie i co ma przestać grać?
Podobnie jego syn, Pior. Pewno nie raz nie pojechał na kolonie, czy nie dostał super kasy na start, ale gra na kontrabasie i jest czołówką wśród polskich muzyków. Myślisz, że zarabia miliony? Nie, żyje skromnie. Rozumiem, że powinien się przebranżowić, albo przynajmniej zacząć grać pop.

Włodzimierz Nahorny- wybitny polski instrumentalista talent klasy światowej, profesor fortepianu. Żyje skromnie, ale jest wspaniałym człowiekiem i muzykiem.
Jestem przekonany, że nie zamieniłby swojego życia na Twoją plastikową bajkę z MTV.

Oczywiście życie skromne to kwestia tego, że nie mają super domu i fajnego samochodu, a tacy jak Ty pewno wysłali by ich do pracy w dobrze płatnej dziedzinie.
A oni sa wybitni, chociaż mało kto z MTV o tym wie.

Może wyjątkiem jest tu Leszek Możdżer, bo potrafi dostać za koncert 30tys. zł , ale o dziwo facet żyje skromnie.

Można wymieniać bez końca wspaniałe nazwiska które żyja skromnie i pewno nie jeden ich zniechęcał do tego co robią. Mimo, że im sie udało, to nie raz pożyczali śmieszne sumy bo im zabrakło. Może przez kupno sprzętu, może przez cos innego, choć wątpie by pożyczali od jakiegoś studenta, gardzącego ich życiem.
A żony... Różnie. Czasem dobrze, czasem gorzej- jak w życiu.

I nie mówie tu o dzieciakach które wydały całe pieniądze na kompa z pirackim oprogramowaniem, albo jak mówisz gwiazdki z podwórka hip hopowego.
Piszę o wirtuozach, którzy żyją skromnie i uprawiają niepopularną dziedzine muzyki typu jazz. Pewno zamiast wczasów nieraz woleli wybrac przegląd instrumentu czy cos muzycznego.
Ale co może o tym wiedzieć wszystko wiedzący student, czujący swoją wyższość, ponieważ jest na dobrze rokującym kierunku studiów?

Większośc osób na świecie żyje dość skromnie i to by sie nie zmieniło, nawet gdyby się przebranżowili. Ale dużej części to nie musi przeszkadzać, bo nauczyli sie dokonywać wyborów.
Taki po prostu jest świat i nie każdy będzie bogaty. Co nie znaczy, że należy być finansowym frustratem.
Muzyk, gitarzysta

Awatar użytkownika
Soundscape
Posty: 2054
Rejestracja: czwartek 15 mar 2007, 00:00
Kontakt:

Re: Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Post autor: Soundscape » wtorek 12 maja 2009, 19:43

....Większośc osób na świecie żyje dość skromnie i to by sie nie zmieniło, nawet gdyby się przebranżowili. Ale dużej części to nie musi przeszkadzać, bo nauczyli sie dokonywać wyborów.
Taki po prostu jest świat i nie każdy będzie bogaty. Co nie znaczy, że należy być finansowym frustratem....
**********************

Trafiłeś w sedno sprawy.

Osobiście chcę mieć tyle ile mi wystarczy do spokojnej i (choć to czasami jest niemożliwe) bezstresowej egzystencji. Co do reszty tekstu...Nic dodać, nic ująć.

ODPOWIEDZ