Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Preferujemy sytuacje autentyczne. Humor skopiowany z zasobów internetu zupełnie nas nie interesuje.
Awatar użytkownika
synEnglerta
Posty: 47
Rejestracja: poniedziałek 05 sty 2009, 00:00

Re: Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Post autor: synEnglerta » sobota 09 maja 2009, 01:08

ej panowie, a co z muzyką? istnieją przecież sztampowe i bezdyskusyjne przeboje których refreny w niebanalny sposób topią najchłodniejsze serca, dlatego umieszcza się je w często w "breakdownach" filmów obyczajowych... np taki Tiny Dancer sir Eltona J. - totalnie nie mój klimat, ani pewnie wielu z was, ale ze względu na aranżacje i tekst, totalny pewniak, pełna manipulacja nastrojem ...jak czytam niektóre posty, to wydaje mi się że nauczenie się awaryjnie czegoś takiego na pamięć, zaśpiewanie i zagranie na nowym parapecie w krytycznym momencie może być jedynym wyjściem z sytuacji ...Jest tego typu anthemów trochę na youtubie, i to w wersjach "singalong"

Awatar użytkownika
synEnglerta
Posty: 47
Rejestracja: poniedziałek 05 sty 2009, 00:00

Re: Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Post autor: synEnglerta » sobota 09 maja 2009, 01:15

Widzisz, możliwe że jestem jeszcze młody i naiwny, lecz mam trochę inne zdanie na ten temat....
**********************

Shim otóż to , wytatuuj sobie tego posta i czytaj go co rano!

Awatar użytkownika
Pan_Jabu
Posty: 1190
Rejestracja: wtorek 29 maja 2007, 00:00

Re: Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Post autor: Pan_Jabu » sobota 09 maja 2009, 08:22

Widzisz, możliwe że jestem jeszcze młody i naiwny, lecz mam trochę inne zdanie na ten temat. [...] Jeśli cenisz muzykę i lubisz ją robić, to robisz to przede wszystkim DLA SIEBIE. To tobie ma dawać satysfakcje, a to czy spodoba się szerszej społeczności, to sprawa drugorzędna. [...]
A teraz czekam na odpowiedź jakiegoś "starego wyjadacza", który zagrzmi jak piorun z nieba i zamieni moje poglądy w pył ...


Shim, chłopie, obyś nigdy nie zmienił tych poglądów! :)

Uważam dokładnie tak samo jak Ty i dlatego w ogóle nie mam zamiaru się przejmować tym, że nie zrobię Wielkiej Kariery. Potrafię w inny sposób zarobić na życie, nie mam dużych wymagań. I muzykę tworzę też dla siebie. Może kiedyś uznam, że to jest wystarczająco dobre, aby się z kimś podzielić, ale na pewno nie taki jest mój cel.

Awatar użytkownika
AdamZ
Posty: 810
Rejestracja: sobota 30 gru 2006, 00:00

Re: Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Post autor: AdamZ » sobota 09 maja 2009, 08:58

...

A prawda jest taka, że w 90% z was ( ze mną również) nikt kariery nie zrobi. Dobrze wiecie że tak jest. Życie marzeniami i muzyką w pewnym momencie przestanie być dla was tak pożywne i sami zobaczycie że z tego wszystkiego to 4 litery wyszły. Zostanie wtedy gorzałka.

****************************

gores - Widzę , że Ty najzwyczajniej się poddałeś. Komu lub czemu trudno oceniać. Połowica , presja otoczenia , pęd za kasą, rodzina ... zresztą to bez znaczenia. Poddałeś się lub nie była to Twoja prawdziwa pasja.

90 % powiadasz ... ja uważam , że może nawet 95 czy 97 % Ale nawet jeśli to naiwne po tym co już przeszedłem, z kim pracowałem , co usłyszałem na temat tego co robię ciągle wierzę , że jestem w tych 3-5 %. Może się mylę , ale chcę w to wierzyć ! Nie chcę się poddać ! Chcę marzyć i robić to co czuję, że powinienem , a nie to co wg innych jest poprawne. Nawet jeśli muszę czasem udawać ,że jest inaczej to tylko po to , żeby mieć święty spokój. Nie chodzi tu nawet o jakieś mega karierę. Tego raczej bym nie chciał i pewnie nie potrafiłbym się w czymś takim odnaleźć. Może jestem narcyzem , ale chciałbym robić to co kocham, chciałbym żeby ktoś to doceniał , może nawet podziwiał. Jeśli jeszcze mógłbym się z tego utrzymać a w pewnych kręgach uznawany byłbym za jakiś odnośnik czy wzór byłbym szczęsliwy. Do tego dążę , szlifuję warsztat , ślęczę godzinami nad projektami , które nawet jeśli lądują w szufladzie pozwalają mi na naukę czegoś nowego. Dopracowanie kolejnego detalu ... Nie mam pędu do sławy, bardziej do jakości. Propozycję wydania mojej muzyki miałem co najmniej kilkanaście razy. Od labeli X do takich , które mogłyby naprawdę gdzieś mnie "pchnąć" . Poznałem artystów, których słuchałem będąc małym szczawiem i nie mówię tutaj o polskich grupach. Usłyszałem kilka opinii na temat tego co robię od ludzi , którzy naprawdę mają coś do powiedzenia.Ale wciąż czuję , że to nie to. Że jeśli chciałbym wypłynąć to raz a konkretnie. Nie chcę spalić się "średnim produktem" i rozmieniać się na drobne wydając byle co i byle gdzie, żeby tylko w portfolio była dłuuuga lista releasów.


Mówisz , że na końcu zostanie tylko gorzałka. Tutaj też się mylisz ( przynajmniej w moim przypadku) Charakter mam tak silny i "stalowy" , że jak coś postanowię nie ma siły ,która mnie od tego odwróci. Często przez to cierpiałem bo czasem może niepotrzebnie aż tak trwałem w decyzjach. Nawet jeśli wszystko obok zacznie się sypać i może czasem powinienem popuścić - wytrzymuję.

Gorzałka ...

Mając lat 15-16 jak większość nastolatków spróbowałem. Piłem , popalałem ... wiele razy nawet zalałem się w trupa ! Takie gówniarskie popisy. Któregoś dnia rzuciłem palenie ( po prawie 2 latach) Datę pamiętam do dziś bo mam bardzo dobrą pamięć . Był to 15 kwiecień 1994 roku. Po mimo , że przebywałem w towarzystwie palaczy a kumple przychodzili zapalić z moją mamą ( taka była cool , bo uważała że jak ma mnie jakiś sąsiad podpierdzielić ojcu to niech zapalę w domu jak go nie ma:-)) i jako gówniarz powinienem byc podatny na wpływy do dziś nie pociągnąłem ani razu. Ostatni raz kiedy napiłem się alkoholu to 16 grudzień 1994 roku. Powiedziałem wtedy kumplom , że od dziś nie wypiję już nic. Bo nie chcę , bo tak , bo postanowione. Pamiętaj , że miałem 16-17 lat więc ciężki czas na takie postanowienia .Mamy rok 2009 a ja nie wymiękłem przy żadnej okazji. Przy żadnych urodzinach , nowym roku , narodzinach syna i cholera wie jeszcze czym. ZERO ! Ani łyczka !

Z moją pasją jest i będzie podobnie . Nie ma innej opcji. To mówię ja - AdamZ i jeśli wymięknę jestem skończony ! Nie wymięknę !

*****************************

A najzabawniejsze jest to, że na tyle znam te tematy iż wiem że i głosem w tak nikogo nie przekonam:)
Peace!
ok
...
**********************

Nie zdziwisz się więc , że mnie nie przekonałeś a nawet utwierdziłeś w tym co robię ! Takich opinii słyszałem dziesiątki i w moim wypadku jesteś tylko głosem w tłumie. To daje mi tylko więcej powera i chęć udowodnienia tego jak bardzo się mylisz


[addsig]
AdromedaA6|Prophet'08|MinimoogVoyager|Virus TI|Roland:D550|JX-8P|Juno-106|αJuno1|JP8000|JD800|R-8M|Yamaha: EX5|TX7|CS-30|KORG: Poly800|microKORG|Monotron|POLY-61|Teisco60F|S.BassStation|DrumStation2|Waldorf Pulse, MFB502, Matrix1000...

Mamoń
Posty: 161
Rejestracja: piątek 19 gru 2008, 00:00
Kontakt:

Re: Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Post autor: Mamoń » poniedziałek 11 maja 2009, 09:59

Mój sprzęcik i czas przy nim spędzany ością jejmości stał w gardle do tego stopnia, że.... Ona sobie mieszka i pracuje z jakimś miłym gościem w Anglii, a ja żyję z nagrywania muzyki, dostaję coraz poważniejsze roboty i generalnie spełniam marzenia. A gdyby mi wtedy zmiękła faja i ze strachu przed gniewem nie kupił tych badziewi samogrających, tylko spodnie, koszulki, i sokowirówkę dla jej siostry, moje życie mogłoby się zupełnie inaczej potoczyć.... Panowie, czasem sobie nie zdajemy sprawy, jak kompromisy z partnerami, którzy są nie w temacie, mogą poucinać skrzydła, a nawet zniweczyć karierę. Ta branża zdecydowanie bardziej preferuje singli, bo ten szaleńczy pęd, kosmiczne godziny pracy, nieregularna kasa,no i oczywiście pieniądze topione w sprzęcie, alkoholu po sesjach i wyjazdach, nie sprzyjają pożyciu rodzinnemu. Naprawdę, tylko kobieta z jajami toleruje taką pasję i nie stęka o wzięcie się za coś normalnego ( etat w korporacji albo firma remontowo budowlana ) . Pozdrawiam !!...
**********************
Też dużo zależy od kobiety... Moja na przykład rozumie , że kasa wrzucona w nowy sprzęt zwraca się później razy X i tylko trochę czasami kręci nosem, że kupuje nową zabawkę. Jak na razie rozwód mi nie grozi
P.S Oczywiście to działa w dwie strony jak żona potrzebowała laptopa to też nie kręciłem nosem...
http://aranzacjemuzyczne.c0.pl/nauka-gry-gitarze-lodz/

Awatar użytkownika
kamilb
Posty: 16
Rejestracja: wtorek 12 maja 2009, 00:00

Re: Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Post autor: kamilb » wtorek 12 maja 2009, 11:39

Zacznę od tego, że z tematu cieknie żalem do świata aż po kostki. Tyle, że life is brutal i trzeba sie z tym pogodzić, a nie cały czas o tym myśleć, bo można się wpędzić tylko w stany depresyjne.

To co tu piszą osoby, które poświęciły swoje życie służbowe, towarzyskie, prywatne czy małżeńskie jest oczywistą oczywistością. Każdy z nas chciałby żeby na rynku w przeciętnej fusze możnabyło zarobić przynajmniej tyle co przeciętny programista. Żeby starczało na rodzinkę, ich zachcianki, nasze zabawki, dom i zagraniczne wyjazdy, przynajmniej te bliskie, no w każdym razie żeby kasy było tyle żeby inni nie patrzyli na to z ukosa i z uśmieszkiem pod nosem, pełnym satysfakcji, że im powodzi się lepiej (i wiem, że nikomu nic więcej nie potrzeba). To oczywiście dla wielu z nas nie jest celem, ale czymś co naprawiłoby nasze życie, sprawiłoby, że wszyscy naokoło za przeproszeniem odpie**olili się od tej pasji. Niestety tak nie jest, a im szersze staje się grono zainteresowanych taką działalnością tym bardziej wiadomo, że tak nie będzie i nie przyjdzie lepsza koniunktura w tej branży. Może być tylko gorzej / trudniej.

Sporo się tutaj naczytałem, że nie warto się poddawać i dążyć do celu. Ale do jakiego celu? Wiem, żeby w końcu się przebić, żeby ktoś w końcu zauważył, docenił i chociażby delikatnie rozpromował naszą twórczość. Wtedy wszystko się zmieni, prawda? Wtedy wszyscy zobaczą, że nie jesteśmy byle kim i że to co robimy jest czymś wartościowym. Były też posty wyśmiewające osoby kupujące sobie wielkie domy i bryki w cenie mieszkań ludzi z branży muzycznej. I że to na pokaz i dostaną zawału koło 40tki. Ludzie, którzy pędzą do tych wysokich krzeseł / dużej kasy robią to samo co Wy. Starają się wszystkim udowodnić, że są wiele warci, że coś znaczą dla tego świata, że to co robią ma sens. Piszecie, że jeszcze zobaczą! Że jeszcze się odgryziecie, że wychodzicie na prostą, że nierozumiecie dlaczego niedoceniają tego co robicie, że chcielibyście aby właśnie ktoś to ustrzegł, wychwycił i docenił. Problem w tym, że staracie się pokazać ludziom wartość swojej pracy wyrażoną abstrakcyjnie - odczuciami słuchacza, ale ludzie, którzy czegoś się dorobili żyją schematem, innym schematem. Takim, że jeśli nawet im się spodoba to co robicie, to jest to ich prywatna opinia, a to co robicie jest warte dokładnie tyle ile na tym zarabiacie. Koniec, kropka.

Ale teraz przychodzi czarniejsza strona medalu, ta Wasza. Ja doskonale rozumiem, że ktoś może kochać to zajęcie ponad wszystko inne, otaczające go. Ale uważam, że jeżeli decydujecie się na muzykę i wiecie jak to jest w tej branży, to nie powinniście wiązać się z osobami, które nie są tym tak samo podniecone jak Wy. Jeśli partnerka to tylko z branży lub podjarana branżą. W innym wypadku wszelkie działania Waszych partnerek mające na celu wymuszenie na Was wzięcia się w garść będą zupełnie uzasadnione. Taka partnerka oczekuje od Was przede wszystkim stabilizacji życia rodzinnego i tego, aby nie musiały się bać czy za 5 lat też będzie w lodówce chociaż tyle ile jest dzisiaj. Jeżeli będziecie żyli z osobą dla której poczucie bezpieczeństwa jest większym priorytetem niż obcowanie z muzyką, to do końca życia będzie Wam towarzyszyło parcie na kasę i zimne spojrzenia współmałżonka.

Co więcej, jeżeli w Waszym gronie pojawi się pociecha, pamiętajcie, że jej też możecie dostarczyć wielu frustracji w okresie dojrzewania. W momencie kiedy rówieśnicy będą się chwalili, że ich tatusie mają rozwinięte poważne firmy itp., oni będą musieli zaciskać zęby i myśleć o tym, że jeżeli chcą pojechać z kumplami na wakacje, to muszą już teraz szukać jakiejś dorywczej fuchy. Fajnie? Ok, kobieta mniej lub więcej wiedziała z kim się wiąże, ale Wasze dziecko takiego wyboru nie będzie miało...

Mówicie, że nie ważne co będzie bo to Wasza pasja. Pan AdamZ (proszę tego nie odbierać jako atak) pisze, że ciągle wierzy, że się uda i mimo, że wszyscy naokoło próbują mu to wybić z głowy on żyje marzeniami. Ale już teraz widać, że pojawiają się frustracje. W tak młodym wieku, a co jak za kolejne 20 lat też nic z tego nie będzie? To już będzie pokaźny wiek, zdecydowanie za późny na rozpoczęcie kariery. Wtedy też pozostaną marzenia? Czy wyimaginowane, zwiędnięte kwiatki.

Wydaje mi się, że część osób zdaje sobie sprawę z tego, że mimo wszystko dokonała złego wyboru i gdyby mogła cofnąć czas, to by go cofnęła, zdobyła dobrze płatną pracę, tak dobrze, że możnaby pracować na pół etatu i się bawić w swoje hobby. Ale te osoby po tylu latach są już tak mocno zaangażowane w swój życiowy wybór, który kosztował je przecież tyle wyrzeczeń, kłótni, frustracji, i siły na przeciwstawianie się wszystkim (którzy CHCIELI DLA NAS DOBRZE), że boją się chociażby pomyśleć o przyznawaniu nawet przed samym sobą do błędu... A co dopiero przed innymi? Po tylu latach? Po 15 latach mam powiedzieć: "Ok, przepraszam, mieliście rację. Kocham to, ale będzie to moim hobby, a nie pracą". I nawet jak już ktoś dopuści tą myśl do siebie, to za chwilę jak grom z jasnego nieba stwierdza, że jest już za stary na to żeby zdobyć wysoki stołek i godne pieniądze (godne, a nie ogromne)... Brzmi znajomo?

A po co to rozpisywanie się o dokonaniu trafnego wyboru w życiu? Piszecie dlatego, że jesteście pewni, że to był dobry wybór czy dlatego, że chcecie się upewnić, że potrzebujecie wreszcie kogoś kto ogarnie to jednym okiem i powie: "Są problemy, ale jest dobrze stary". Pytacie kogoś, kto ma identyczne problemy i frustracje i nie potrafi z tego wyjść, więc upewnia Was, a Wy jego. I jest fajnie... Do czasu kolejnej refleksji nad beznadziejnością świata/rynku/branży/ludzi. Wielu z Was wie jak jest NAPRAWDĘ, ale jak to nazwał AdamZ, woli "marzyć" czyli żyć w swoim UROJONYM, a nie prawdziwym świecie.

Przed wieloma osobami na tym forum jeszcze moment wyboru. Dlaczego mieszać im w głowach? Wcale nie jest tak, że albo praca albo muzyka. Może być i praca i muzyka. Dla wielu jest ona czymś identycznym jak alkohol czy narkotyk, że nie potrafią sobie odmówić. Odchodzi rodzina, znajomi, przyjaciele, brakuje pieniędzy... A wystarczyłoby tylko trochę umiaru. Ludzie pracujący też mają wolny czas... Mam parę bardzo majętnych osób w rodzinie obok siebie i widzę jak żyją... Mają czas na swoje hobby: latanie lotnią, chodzenie po górach, pisanie książek... Gdyby "normalna" praca wyglądała tak jak Wy to opisujecie, to nikt na to by się nie decydował. Życie jest krótkie i każdy o tym wie, dlatego nikt nie pozwoli sobie zabrać go całkowicie dla pieniądza. A wyjątki, które tu wybiurczo i ochoczo podajecie tylko potwierdzają tę regułę. Ci ludzie przez to, że nie muszą się martwić o jutro i nikt na nich krzywo nie patrzy są po prostu szczęśliwi i jak wrócą z pracy mogą sobie robić co im się żywnie podoba, w spokoju, w odprężeniu... Nie brakuje Wam tego?

Awatar użytkownika
kamilb
Posty: 16
Rejestracja: wtorek 12 maja 2009, 00:00

Re: Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Post autor: kamilb » wtorek 12 maja 2009, 11:47

miało być "dostrzegł", a nie "ustrzegł" no i kilka brakujących przecinków :)

Awatar użytkownika
irok84
Posty: 147
Rejestracja: niedziela 15 lut 2009, 00:00

Re: Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Post autor: irok84 » wtorek 12 maja 2009, 12:00

Tak się składa, że jestem przedstawicielem gatunku "programista" o którym wspomniałeś. Owszem, jest to zawód dobrze płatny i z rokowaniami na przyszłość.

Niestety to co piszesz: "Ci ludzie przez to, że nie muszą się martwić o jutro i nikt na nich krzywo nie patrzy są po prostu szczęśliwi i jak wrócą z pracy mogą sobie robić co im się żywnie podoba, w spokoju, w odprężeniu... " nie jest prawdą.

Po ośmiu godzinach programowania jestem zmęczony i nie muzykuje mi się już tak dobrze.

Często zdarza mi się, że rano przed pracą zrobię w pół godziny więcej niż przez 3 godziny po pracy (mówię o robocie typu nagrywanie/edycja/miks/mastering).

Stała praca pozwala zarobić na dobry sprzęt, ale zabiera czas, który mógłby być wykorzystany na używanie tego sprzętu.

Bywa, że przez całe 8 godzin pracy myślę nad tym, jak to wrócę do domu i zrealizuję pomysł, który rano mi wpadł do głowy. A po powrocie do domu jest krótko mówiąc D*pa - inspiracja ginie w zmęczeniu pracą, komunikacją miejską, korkami, kolejkami w sklepie, bo wychodzę z pracy o takiej godzinie, że pół warszawy wtedy robi zakupy...

Dlatego postanowiłem opuścić to miasto i wyprowadzić się w spokojniejsze miejsce, gdzie powrót z pracy zajmuje mi 15, a zakupy 10 minut. Zrezygnowałem w ten sposób z większych zarobków na rzecz czasu dla siebie i spokoju, którego potrzebuję do tworzenia.

I nie chodzi mi tutaj o uraz do samej Stolicy, a o niechęć do stylu życia, polegającego na szukaniu na siłę czasu, żeby realizować/rozwijać swoje zainteresowania, a czas ten i tak stanowi marny procent ogółu życia.

Mimo zmian, wiem że i tak nie będę miał możliwości zajmowania się tym co lubię w dowolnym momencie kiedy przyjdzie mi na to ochota, ale w jakiś sposób małymi krokami zbliżam się do tego stanu.

Kiedy zarobki z robót związanych z muzyką się zwiększą, wtedy proporcjonalnie zacznę zmniejszać ilość czasu poświęcanego "normalnej" pracy i tak, aż do osiągnięcia celu, jakim jest życie z muzyki. Lub przynajmniej zbliżenia się do tego celu najbliżej jak się da. Myślę, że to lepsze niż rzucić wszystko, usiąść w studio i czekać na zlecenia.

Awatar użytkownika
kamilb
Posty: 16
Rejestracja: wtorek 12 maja 2009, 00:00

Re: Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Post autor: kamilb » wtorek 12 maja 2009, 12:03

Aha i jeszcze kwestia skrytykowanego tutaj Gores'a, który wg. AdamaZ postanowił się (jego zdaniem) poddać.

Chłopak po prostu stwierdził, że skoro przez tyle lat nic się nie zmieniło i nic z tego większego nie wyszło, to może nie warto ryzykować i ścierać się z takimi problemami jak wielu tu opisało. Jak sportowiec, który stwierdza, że może conajwyżej grać w 3ciej lidze i mimo, że to kocha, ważniejsza jest dla niego rodzina i stabilne życie. Jak wokalista, który ostatecznie stwierdza, że ma fajny głos, ale bez tej werwy potrzebnej w rynku. Przejrzeć na oczy i umieć się wycofać to wielka sztuka. Po za tym jak mniemam, Pan Gores porzucił tylko świat marzeń, w którym przebywał tyle czasu, a w muzyce i tak i tak będzie grzebał, bo to hobby, którego się nie zostawia.

I kwestia, o której nikt tu nie wspomniał. Dlaczego najpierw rzucać stabilne życie, a dopiero później czekać na przełom? Nie bójcie się, jak rzucicie regularną pracę w momencie, w którym zacznie się Wasza kariera i wszystko będzie na grubo, nikt nie będzie Was traktował jak odludków. Po prostu jeżeli nie robi się tego w odpowiedniej kolejności, to wygląda to infantylnie.

Awatar użytkownika
kamilb
Posty: 16
Rejestracja: wtorek 12 maja 2009, 00:00

Re: Jakie kity wciskacie swoim "połowicom" przy zakupie sprzętu?

Post autor: kamilb » wtorek 12 maja 2009, 12:13

...Tak się składa, że jestem przedstawicielem gatunku "programista" o którym wspomniałeś. Owszem, jest to zawód dobrze płatny i z rokowaniami na przyszłość.

Niestety to co piszesz: "Ci ludzie przez to, że nie muszą się martwić o jutro i nikt na nich krzywo nie patrzy są po prostu szczęśliwi i jak wrócą z pracy mogą sobie robić co im się żywnie podoba, w spokoju, w odprężeniu... " nie jest prawdą.

Po ośmiu godzinach programowania jestem zmęczony i nie muzykuje mi się już tak dobrze.

Często zdarza mi się, że rano przed pracą zrobię w pół godziny więcej niż przez 3 godziny po pracy (mówię o robocie typu nagrywanie/edycja/miks/mastering).

Stała praca pozwala zarobić na dobry sprzęt, ale zabiera czas, który mógłby być wykorzystany na używanie tego sprzętu.

Bywa, że przez całe 8 godzin pracy myślę nad tym, jak to wrócę do domu i zrealizuję pomysł, który rano mi wpadł do głowy. A po powrocie do domu jest krótko mówiąc D*pa - inspiracja ginie w zmęczeniu pracą, komunikacją miejską, korkami, kolejkami w sklepie, bo wychodzę z pracy o takiej godzinie, że pół warszawy wtedy robi zakupy...

Dlatego postanowiłem opuścić to miasto i wyprowadzić się w spokojniejsze miejsce, gdzie powrót z pracy zajmuje mi 15, a zakupy 10 minut. Zrezygnowałem w ten sposób z większych zarobków na rzecz czasu dla siebie i spokoju, którego potrzebuję do tworzenia.

I nie chodzi mi tutaj o uraz do samej Stolicy, a o niechęć do stylu życia, polegającego na szukaniu na siłę czasu, żeby realizować/rozwijać swoje zainteresowania, a czas ten i tak stanowi marny procent ogółu życia.

Mimo zmian, wiem że i tak nie będę miał możliwości zajmowania się tym co lubię w dowolnym momencie kiedy przyjdzie mi na to ochota, ale w jakiś sposób małymi krokami zbliżam się do tego stanu.

Kiedy zarobki z robót związanych z muzyką się zwiększą, wtedy proporcjonalnie zacznę zmniejszać ilość czasu poświęcanego "normalnej" pracy i tak, aż do osiągnięcia celu, jakim jest życie z muzyki. Lub przynajmniej zbliżenia się do tego celu najbliżej jak się da. Myślę, że to lepsze niż rzucić wszystko, usiąść w studio i czekać na zlecenia....
**********************
Mam brata, trochę rodziny i mnóstwo znajomych w Warszawie. I po tym co opowiadają, wiem, że nigdy tam nie wyląduję. Miasto ma duże znaczenie, a Wawce tempo jest rzeczywiście chyba ciut za szybkie.

Wiesz, kwestią jest organizacja czasu. Dałem przykład programisty, bo mój kolega jest właśnie przedstawicielem zawodu i bawi się też w domowe produkcje. Właśnie on mi napuścił trochę zdrowego spojrzenia na ten temat, jakoś nie narzekał na takie wypompowanie żeby nie mógł siąść do programu wieczorem. Ja obecnie jestem na studiach (zupełnie niemuzycznych) i w czasie sesji po 9-10 godzinach nauki z przerwami na jedzenie siadam do programu, odprężam się i czuję zupełnie nową moc w sobie. Jakbym za chwilę miał wziąć książkę zachciałoby mi się spać, ale dla mnie jest to formą odprężenia, odpoczynku, relaksu. Coś czym zastąpiłem "relaksowaniem się przed telewizorem".

ODPOWIEDZ