Witaj,
pracowałem w niejednym zespole, gdzie był problem właśnie z kwestią procentowego udziału w kształtowaniu dorobku zespołu

. Jeden zespół to byli sami kumple więc ten temat kompletnie nie był tak istotny. Utwory komponowałem głównie ja w spółce z gitarzystą, wokaliście sugerowałem linię melodyczną, pisałem często teksty. Nie zdążyliśmy rejestrować utworów, ale wiem, że wystarczy uczciwie "podzielić" torcik i nie byłoby problemu.
W innym zespole, z którym bywało się i w TV, i w radio, i na dużej scenie, sytuacja była tego typu, że dołączyłem do nich kiedy mieli już jakiś dorobek i "spadek" w postaci piosenek ze starych składów. Przearanżowałem im wszystkie stare kompozycje. Jedna była na tyle dobra, że ją rejestrowaliśmy jako singiel, i z tego co pamiętam autor muzyki został wpisany oryginalny - w tym przypadku aranż gotowej formy nie zmieniał zasadniczo utworu.
Co innego nowe utwory - pomysły głównie przynosiłem ja, dość zaawansowane szkice z pełną harmonią, propozycjami riffów, linią melodyczną i tekstem. Często moje pomysły były przerabiane, najczęściej linie melodyczne przez wokalistkę. Przy rejestracji uzgodniliśmy, że ja jestem autorem, bo zmodyfikowała delikatnie już gotową linię melodyczną. Inna sprawa była, gdy utwory zaczął "rodzić" skład zespołu beze mnie - najczęściej musiałem "oszlifować" utwór, dość mocno wkraczając w kwestię aranżacji, zmian harmonicznych itd. Linię melodyczną tworzyła jednak wokalistka i to ona pisała tekst, więc autorem muzyki była ona + te osoby, które miały największy wkład w wymyślenie aranżacji.
Musisz pamiętać, że to gotowa aranżacja daje Ci natchnienie/sugeruje takie a nie inne rozwiązania muzyczne. Ja opisałem swoją, nie będąc prawnikiem z 20-letnią praktyką w zakresie praw autorskich i pokrewnych, a muzykiem z realnym doświadczeniem w tym zakresie

. Idealnie jakbyście podzielili te 50% autorów muzyki na dwoje - 25% on, 25% Ty. Koniec, kropka. Dlaczego?
Jestem na stanowisku że NAJWAŻNIEJSZA w utworze jest melodia, która jest unikalna. Niemniej jednak ważny jest kontekst harmoniczny, bo to on "obudowuje" cały utwór i od jego charakteru zależy mocno odbiór. To tak jak piękna kobieta - melodia+tekst to to co mówi, ale kontekst to to jak wygląda

. Są złotouste "pasztety", są puste lale co nie mają nic ciekawego do powiedzenia (vide dzisiejsze 80% "hitów" promowanych w radio). Aranż nie istnieje bez melodii, melodia bez dobrego (tego właściwego) aranżu też niewiele znaczy. Dopiero razem tworzą muzykę.
Odnośnie wątpliwości:
1) Głos ludzki JEST instrumentem (wszak na akademiach jest wokalistyka, zaś w literaturze jest on uznawany jako najdoskonalszy instrument dęty).
2) OCZYWIŚCIE! W tym zawodzie nikt nie sprawdza "kwitów"! Byłem w pewnym studio i realizator opowiadał, że grał u niego kiedyś cygański skrzypek - analfabeta, ale tak zagrał, że aż dusza wychodziła na wierzch. Natchnienie i pomysły czerpiemy "z góry", formalne wykształcenie pomaga, ale nie jest determinantem do tego, aby móc tworzyć. Większość dzieł tworzą ludzie bez szkół

. Jedynie zawody wymagające zaufania społecznego (inżynier, lekarz, prawnik) wymagają formalnego potwierdzenia w postaci dyplomu i zdanych egzaminów. Muzyk, fotograf, malarz itd mogą być dzikusami z Amazonki - jak mnie ich dzieła "robią" to co, bez dyplomu ich nie uznam? A co z kulturą ludową?

3) Aranżacja utworu to temat dla kolegów po kompozycji. Ja nie kończyłem (ale mam w planach jako drugi fakultet do instrumentalistyki

). Linie wokalne są tak samo ważne jak linie instrumentów, jednak jak wyżej pisałem, to linia wokalna jest tym "złotym" sznureczkiem dookoła którego wszystko lata. Może powiem inaczej - grałem swego czasu prog-rock itd i był zawsze przerost formy nad treścią (dużo wolnego czasu + osłuchanie się najlepszych w branży + niezłe umiejętności) - muzyka i wokal były "przy okazji". Pewnie gitarzysta jest z tych, co jeszcze nie doszli do tego, czym powinna być muzyka docelowo - że jest skierowana z jakimś przekazem do potencjalnego audytorium i 90% słuchaczy zwraca uwagę głównie na słowa i rytm, melodia to to co "widzą", zaś cały aranż jest tłem, które ich "robi" albo nie. Instrumentaliści często o tym nie pamiętają

.
4) Gitarzysta nie ma racji, melodia to co najmniej 25% muzyki (z tych 50%). Przykładem niech będą np. New Real Booki, często używane w jazzie. Co stanowi o tym, że coś jest takim standardem jazzowym? MELODIA + kontekst harmoniczny. Ktoś kto gra taką muzykę wie, że można zastosować wiele akordów do jednego dźwięku i odmienną harmonią wypaczyć sens takiego utworu. Dlatego też zapisuje się podstawowe akordy, a potem muzycy wykonujący te utwory mogą sobie powciskać swoje rozwiązania, jednak musi być zachowany charakter utworu. Dlatego też stoję na stanowisku że melodia to 25%, a kontekst harmoniczny i wszystkie elementy (czyli instrumentarium) to drugie 25%. Jeśli gitarzysta natchnął w jakiś sposób melodię, można mu oddać 30%, sobie wziąć 20% itd. Jeśli ktoś uczestniczył istotnie w robieniu utworu (np. zaproponował zajefajny bridge + wstawki na chorusach), daje się mu 10% itd.
Trzeba się dogadać, a nie na zasadzie "MOJE!!!" ;D. Tekst jest najłatwiejszy do ustalenia. Ja domyślam się, że gitarzysta chciałby "chociaż" 50% z tego utworu, bo Ty już masz 50% za tekst

. Niestety bez Twojej melodii - jeśli nie dołożył się do niej - jego aranż o kant nie powiem czego potłuc. Przyjdę do Was na próbę, wypiję "herbatkę"

, podłączę sterującą z KeySpace'm, włączę ulubione presety i pojammuję do jego aranżu - gwarantuję że powstanie z 20 fajnych melodii

. Ale Twoja jest tylko jedna, zaś to doświadczenie świadczyć będzie, że jego aranż jest obudową do czegoś - do konkretnej, unikalnej linii melodycznej - samo w sobie przecież nie jest gotowym utworem muzycznym. Jednak bez jego aranżu Twoja linia jest tylko "sznureczkiem" dźwięków - nie ma ich za bardzo gdzie zagospodarować. Jednak szereg dźwięków może być unikalny, tak jak i aranż - dopiero razem tworzą sens.