Czy linia wokalna to nie muzyka, a głos to nie instrument?

Tutaj można podyskutować na tematy związane z prawami autorskimi, produkcją i rozpowszechnianiem oraz wszelkie inne wymagające wiedzy prawniczej.
Jared
Posty: 2
Rejestracja: środa 17 sty 2018, 02:55

Czy linia wokalna to nie muzyka, a głos to nie instrument?

Post autor: Jared » środa 17 sty 2018, 03:13

Dzień dobry.
Zapytanie dotyczy rozstrzygnięcia komu przysługuje miano autora lub współautora muzyki.
Jest zespół składający się z pięciu członków, grający szeroko pojętą muzykę rockmetalową :D . Głównym kompozytorem jest gitarzysta, zwący siebie liderem. Przynosi on "na próbę" praktycznie gotowy utwór złożony z partii gitar, basu, perkusji oraz instrumentów klawiszowych i sampli. Utwory jednak nie zawierają żadnych linii melodycznych dla wokalu. Układ jest taki, że to wokalista wymyśla dla siebie co będzie śpiewać oraz pisze teksty. Wokalista zatem bierze przygotowany przez lidera utwór i opracowuje w domu do tego własną linię wokalną, w tym również partie chórków i harmonie oraz pisze do tego tekst. Następnie przynosi na kolejną próbę zespołu już gotowe linie wokalne z tekstem i w taki sposób powstaje praktycznie każdy utwór zespołu. Zaznaczyć trzeba, że wymyślone przez wokalistę ścieżki melodyczne w praktycznie żadnym stopniu nie powielają wymyślonych przez gitarzystę partii. Gdyby zestawić zapis nutowy podkładu instrumentalnego otrzymanego od gitarzysty, a osobno wymyślonej przez wokalistę melodii wokalu, w znacznym stopniu będą się od siebie różnić. Razem jednak stanowią efekt końcowy, czyli piosenkę.
Przychodzi czas podpisania ze sobą formalnej umowy zespołowej, w której to; lider gitarzysta sugeruje następujący zapis, tu cytat "Udział w autorstwie utworów ustalony jest według zasady: 50% autor muzyki; 50% - autor tekstu i linii wokalnej". Wokalista z takim zapisem absolutnie się nie zgadza, twierdząc, że linia wokalna to przecież integralny element muzyki, wobec czego przysługuje mu tytuł współautora muzyki oraz idące za tym prawa. Gitarzysta na to odpowiada, że (cytat) "Zaiks w ten sposób do tego podchodzi, że muzyka to to co grają instrumenty, a wokal nie jest instrumentem", co więcej "wokalista nie gra na żadnym instrumencie, nie zna nut, więc nie zrobił nic dla muzyki, bo linia wokalna to nie muzyka, prędzej aranżacja, bo napisana pod jego muzykę" oraz utwierdza się twardo w przekonaniu, że jest wyłącznym autorem muzyki.
Wokalista zatem twierdzi, że:
po 1. Głos ludzki klasyfikuje się jako instrument dęty.
po 2. Nie trzeba być muzykiem z wykształcenia, ani znać nuty, aby być autorem lub współautorem utworu słowno-muzycznego, jest to zapisane w ustawie o prawie autorskim.
po 3. Linie wokalne nie są aranżacją! (jak np. partie basu i perkusji).
po 4. Gitarzysta błędnie rozdziela linię wokalną od muzyki i błędnie wrzuca do jednego worka z autorstwem tekstu, umniejszając tym rolę wokalisty w warstwie muzycznej. Gitarzysta nie napisał przecież, ani nie wymyślił wokaliście melodii wokalu, do której ten mógłby tylko napisać tekst. Wokalista sam stworzył i opracował własne, oryginalne linie wokalu, a następnie również teksty do otrzymanych od gitarzysty podkładów-utworów, co czyni wokalistę współautorem muzyki oraz autorem tekstu.
Gitarzysta nie zgadza się z tym i uparcie broni swego stanowiska, że to wyłącznie on jest autorem muzyki.
Pytanie, kto ma rację?
Czy linia wokalna to już nie muzyka, a aranżacja?
Jak to jest z tym podziałem 50% na 50% w Zaiks?
Czy ktoś mógłby sensownie rozwiać te wątpliwości?

Awatar użytkownika
Caroozo
Posty: 932
Rejestracja: piątek 22 lut 2008, 00:00

Re: Czy linia wokalna to nie muzyka, a głos to nie instrument?

Post autor: Caroozo » środa 17 sty 2018, 08:48

Witaj,

pracowałem w niejednym zespole, gdzie był problem właśnie z kwestią procentowego udziału w kształtowaniu dorobku zespołu :). Jeden zespół to byli sami kumple więc ten temat kompletnie nie był tak istotny. Utwory komponowałem głównie ja w spółce z gitarzystą, wokaliście sugerowałem linię melodyczną, pisałem często teksty. Nie zdążyliśmy rejestrować utworów, ale wiem, że wystarczy uczciwie "podzielić" torcik i nie byłoby problemu.

W innym zespole, z którym bywało się i w TV, i w radio, i na dużej scenie, sytuacja była tego typu, że dołączyłem do nich kiedy mieli już jakiś dorobek i "spadek" w postaci piosenek ze starych składów. Przearanżowałem im wszystkie stare kompozycje. Jedna była na tyle dobra, że ją rejestrowaliśmy jako singiel, i z tego co pamiętam autor muzyki został wpisany oryginalny - w tym przypadku aranż gotowej formy nie zmieniał zasadniczo utworu.

Co innego nowe utwory - pomysły głównie przynosiłem ja, dość zaawansowane szkice z pełną harmonią, propozycjami riffów, linią melodyczną i tekstem. Często moje pomysły były przerabiane, najczęściej linie melodyczne przez wokalistkę. Przy rejestracji uzgodniliśmy, że ja jestem autorem, bo zmodyfikowała delikatnie już gotową linię melodyczną. Inna sprawa była, gdy utwory zaczął "rodzić" skład zespołu beze mnie - najczęściej musiałem "oszlifować" utwór, dość mocno wkraczając w kwestię aranżacji, zmian harmonicznych itd. Linię melodyczną tworzyła jednak wokalistka i to ona pisała tekst, więc autorem muzyki była ona + te osoby, które miały największy wkład w wymyślenie aranżacji.

Musisz pamiętać, że to gotowa aranżacja daje Ci natchnienie/sugeruje takie a nie inne rozwiązania muzyczne. Ja opisałem swoją, nie będąc prawnikiem z 20-letnią praktyką w zakresie praw autorskich i pokrewnych, a muzykiem z realnym doświadczeniem w tym zakresie ;). Idealnie jakbyście podzielili te 50% autorów muzyki na dwoje - 25% on, 25% Ty. Koniec, kropka. Dlaczego?

Jestem na stanowisku że NAJWAŻNIEJSZA w utworze jest melodia, która jest unikalna. Niemniej jednak ważny jest kontekst harmoniczny, bo to on "obudowuje" cały utwór i od jego charakteru zależy mocno odbiór. To tak jak piękna kobieta - melodia+tekst to to co mówi, ale kontekst to to jak wygląda :). Są złotouste "pasztety", są puste lale co nie mają nic ciekawego do powiedzenia (vide dzisiejsze 80% "hitów" promowanych w radio). Aranż nie istnieje bez melodii, melodia bez dobrego (tego właściwego) aranżu też niewiele znaczy. Dopiero razem tworzą muzykę.

Odnośnie wątpliwości:
1) Głos ludzki JEST instrumentem (wszak na akademiach jest wokalistyka, zaś w literaturze jest on uznawany jako najdoskonalszy instrument dęty).
2) OCZYWIŚCIE! W tym zawodzie nikt nie sprawdza "kwitów"! Byłem w pewnym studio i realizator opowiadał, że grał u niego kiedyś cygański skrzypek - analfabeta, ale tak zagrał, że aż dusza wychodziła na wierzch. Natchnienie i pomysły czerpiemy "z góry", formalne wykształcenie pomaga, ale nie jest determinantem do tego, aby móc tworzyć. Większość dzieł tworzą ludzie bez szkół :-). Jedynie zawody wymagające zaufania społecznego (inżynier, lekarz, prawnik) wymagają formalnego potwierdzenia w postaci dyplomu i zdanych egzaminów. Muzyk, fotograf, malarz itd mogą być dzikusami z Amazonki - jak mnie ich dzieła "robią" to co, bez dyplomu ich nie uznam? A co z kulturą ludową? ;-)
3) Aranżacja utworu to temat dla kolegów po kompozycji. Ja nie kończyłem (ale mam w planach jako drugi fakultet do instrumentalistyki ;)). Linie wokalne są tak samo ważne jak linie instrumentów, jednak jak wyżej pisałem, to linia wokalna jest tym "złotym" sznureczkiem dookoła którego wszystko lata. Może powiem inaczej - grałem swego czasu prog-rock itd i był zawsze przerost formy nad treścią (dużo wolnego czasu + osłuchanie się najlepszych w branży + niezłe umiejętności) - muzyka i wokal były "przy okazji". Pewnie gitarzysta jest z tych, co jeszcze nie doszli do tego, czym powinna być muzyka docelowo - że jest skierowana z jakimś przekazem do potencjalnego audytorium i 90% słuchaczy zwraca uwagę głównie na słowa i rytm, melodia to to co "widzą", zaś cały aranż jest tłem, które ich "robi" albo nie. Instrumentaliści często o tym nie pamiętają ;).
4) Gitarzysta nie ma racji, melodia to co najmniej 25% muzyki (z tych 50%). Przykładem niech będą np. New Real Booki, często używane w jazzie. Co stanowi o tym, że coś jest takim standardem jazzowym? MELODIA + kontekst harmoniczny. Ktoś kto gra taką muzykę wie, że można zastosować wiele akordów do jednego dźwięku i odmienną harmonią wypaczyć sens takiego utworu. Dlatego też zapisuje się podstawowe akordy, a potem muzycy wykonujący te utwory mogą sobie powciskać swoje rozwiązania, jednak musi być zachowany charakter utworu. Dlatego też stoję na stanowisku że melodia to 25%, a kontekst harmoniczny i wszystkie elementy (czyli instrumentarium) to drugie 25%. Jeśli gitarzysta natchnął w jakiś sposób melodię, można mu oddać 30%, sobie wziąć 20% itd. Jeśli ktoś uczestniczył istotnie w robieniu utworu (np. zaproponował zajefajny bridge + wstawki na chorusach), daje się mu 10% itd.

Trzeba się dogadać, a nie na zasadzie "MOJE!!!" ;D. Tekst jest najłatwiejszy do ustalenia. Ja domyślam się, że gitarzysta chciałby "chociaż" 50% z tego utworu, bo Ty już masz 50% za tekst ;). Niestety bez Twojej melodii - jeśli nie dołożył się do niej - jego aranż o kant nie powiem czego potłuc. Przyjdę do Was na próbę, wypiję "herbatkę" ;-), podłączę sterującą z KeySpace'm, włączę ulubione presety i pojammuję do jego aranżu - gwarantuję że powstanie z 20 fajnych melodii ;-). Ale Twoja jest tylko jedna, zaś to doświadczenie świadczyć będzie, że jego aranż jest obudową do czegoś - do konkretnej, unikalnej linii melodycznej - samo w sobie przecież nie jest gotowym utworem muzycznym. Jednak bez jego aranżu Twoja linia jest tylko "sznureczkiem" dźwięków - nie ma ich za bardzo gdzie zagospodarować. Jednak szereg dźwięków może być unikalny, tak jak i aranż - dopiero razem tworzą sens.

Jared
Posty: 2
Rejestracja: środa 17 sty 2018, 02:55

Re: Czy linia wokalna to nie muzyka, a głos to nie instrument?

Post autor: Jared » czwartek 18 sty 2018, 02:48

Czyli co, rację ma wokalista walcząc o tytuł współautora "muzyki" chociaż grać nie umie na żadnym instrumencie, a tylko wymyśla dla siebie linię melodyczną wokalu i do tego układa też później słowa?
W sensie, linia wokalna to niezaprzeczalnie kwestia muzyki, a nie jak myśli gitarzysta, rzecz, którą się wrzuci do jednego worka z autorstwem tekstu?

Awatar użytkownika
Caroozo
Posty: 932
Rejestracja: piątek 22 lut 2008, 00:00

Re: Czy linia wokalna to nie muzyka, a głos to nie instrument?

Post autor: Caroozo » piątek 19 sty 2018, 09:56

Oczywiście. Co ma do rzeczy czy potrafi na czymś grać czy nie? Nic. Jest twórcą? Jest. Linia melodyczna jest jego? Jest. Jest więc współautorem muzyki? Jest. Tekst jest kwestią osobną - niestety, należy się 50%. Uderzyło mnie stwierdzenie "tylko wymyśla" - przypomniał mi się basista w zespole, który autentycznie "komponował" utwory podając nazwy akordów, grając prymkami i "weź coś tam dograj" do reszty członków zespołu :P. Także to jest chyba definicja "tylko wymyśla". Jeśli ktoś komponował linię wokalną, to jeśli nie ma smykałki albo tego nie czuje, to jest to piekielnie trudne żeby zrobić coś dobrego, w miarę świeżego i niebanalnego (a już nawet w disco-polo trzeba się trochę powyginać - nie te czasy że byle co szło :)). Dlatego pisałem że należy się dogadać i rozdzielić udział procentowy zgodnie z zasługami. Wiadomo, że jak napiszę suitę progresywną na 25 minut i wokal pojawi się tylko w paru miejscach, w życiu nie dałbym 25% autorstwa muzyki za linię wokalną - inna sprawa, że jakbym taką suitę napisał (a robiło się za młodu coś takiego ;)) to linię melodyczną na bank bym zrobił hehe.

Może inaczej - czemu gitarzysta nie uczestniczy w robieniu wokalu LUB czemu on robi całe "body" do tego co wymyśli wokalista? A może wokalista przychodzi "na gotowe"? W normalnym zespole, gdzie są przecież relacje, jest przeważnie tak, że ktoś zagra fajny riff, albo pokaże "mam pomysł" i się jakoś wspólnie do tematu siada. Jest wręcz taka sytuacja, jeśli wydaje się album, że jeśli wiadomo, że sukces komercyjny będzie marginalny, pisze się tak jak jest. Na wysokim poziomie, gdzie wiadomo, że autorstwo przełoży się na realne tantiemy, robi się (oczywiście nieoficjalnie ;)) tak, że "rozdziela" się żeby każdy coś z tego miał dla siebie. Wiele zespołów się posypało przez kasę i przez "mojstwo" - a to powinno działać jak firma, w której każdy ma swój udział i dostaje premię, a nie szef wszystko dla siebie albo inwestor/akcjonariusze, a reszta ma zap....

W tym układzie gitarzysta chciałby czuć się jak producent - niestety bez wokalu nie ma pełnowartościowego produktu. Albo niech robi numery z linią melodyczną do "szlifu" przez wokalistę i wtedy może wołać pełne autorstwo, ale niestety - jeśli tego nie ma, wokalista też robi swoją robotę. Naprawdę, ludzie, 90%+ odbiorców nawet nie zauważy super-mega aranżu, kojarzy tylko linię melodyczną, słowa, rytm i ew. charakter utworu. Dopiero po piłowaniu 50 raz przez stację komercyjną utworu utwór wbija się w podświadomość i zaczyna się doceniać (bądź nie!) kunszt (lub jego brak ;)) "tła", jakim jest reszta zespołu. Sorry, ale tak jest. Ja jako zawodowiec słyszę nowy utwór i mózg mi go rozwala na pierwiastki, a i tak wysłyszę jakiś procent z tego co tam jest zawarte. Grając na żywo albo przed audytorium, które nie jest osłuchane z taką muzyką, zwraca się głównie uwagę na linię melodyczną.

Poza tym koronny argument - jak się rejestruje utwory? Fortepianówka - "wyciąg" z utworu, w systemie fortepianowym, zawierający linię melodyczną plus podstawową harmonię. To chyba najlepiej obrazuje stosunek tych elementów do siebie - co jest w przypadku dzieła muzycznego najistotniejsze. Widziałem przypadki, gdy autorami muzyki było 5 osób - bez jaj... Dwóch, no trzech maksymalnie jak utwór to mega hit i każdy włożył od siebie. W "creditsach" i tak będą 2 nazwiska, udział procentowy ma tylko ZAiKS albo inna organizacja. Czasami lepiej pójść na kompromis i jeśli nasz udział jest naprawdę marginalny (czyli jeśli gitarzysta by zrobił wszystko łącznie z sugestią linii wokalnej, która wokaliście podejdzie i jedynie ją trochę podszlifuje lub conieco zmieni), to uważam za uczciwy podział słowa 50%, muzyka 50% dla gitarzysty - wokalista jest "zarobiony", gitarzysta niemal całą robotę odwalił sam. Natomiast jeśli linia wokalna była zrobiona od A do Z łącznie z chórkami wokalizami itd, stanowi tutaj bardzo ważny element utworu i w takim przypadku wokalista winien być uznany za współautora muzyki. Wszystko jest kwestią umowną.

Proponuję zrobić tak, żeby gitarzysta zrobił piosenkę od A do Z z wokalem (do koperty i do sejfu ;)), zaś wcześniej nagrał tylko samo "body" i żeby wokalista zrobił linię melodyczną - tak jak zwykle. Potem zespół usiądzie, wypije piwko i porówna w ślepym teście A/B oba nagrania. Jeśli jakościowo będą odbiegać na niekorzyść gitarzysty - może nie mieć smykałki do linii wokalnych i tutaj niestety trzeba klęknąć i dogadać się z wokalistą ;). Natomiast jeśli będzie jakość porównywalna jak nie lepsza, to i tak musicie się dogadać, bo gitarzysta szanuje wokalistę i daje mu zrobić linię "pod siebie". Niestety jednak jak są kwasy, ktoś musi ustąpić. Ja jak komponuję utwór to robię CAŁOŚĆ - jak każdy profesjonalny kompozytor, mam wizję na utwór, i ew. ją koryguję z wykonawcą.

Awatar użytkownika
acoto
Posty: 409
Rejestracja: środa 22 gru 2004, 00:00

Re: Czy linia wokalna to nie muzyka, a głos to nie instrument?

Post autor: acoto » niedziela 21 sty 2018, 08:51

ano właśnie, musicie się dogadać. Choć po lekturze pierwszego posta, wydaje mi się,że musicie się po prostu rozstać.

Linia wokalna to oczywiście melodyka czyli jeden z podstawowych elementów muzyki. Jednak w muzyce rockowej o atrakcyjności utworu najczęściej decyduje tzw. riff, co wcale nie oznacza, że należy deprecjonować wpływ wokalu na kompozycję. Jeżeli tego nie rozumieją koledzy z zespołu to ...goodbye bo dalsza współpraca prawdopodobnie zakończy się w sądzie.

ODPOWIEDZ