Po co piec na scenie?

Wszelkie inne pytania związane z tematyką poruszaną w naszym magazynie
tomkat_75
Posty: 170
Rejestracja: piątek 20 mar 2009, 00:00

Re: Po co piec na scenie?

Post autor: tomkat_75 » wtorek 15 wrz 2009, 11:48

...
...
Socjologicznie niewytłumaczalne ...
 


Muszę zatem zadac pytanie gitarzystom:

1. Skąd Wasza pewność, że poziom, który ustawiliście na Waszym wzmacniaczu, gwarantuje właściwą proporcję poziomów pozostałych instrumentów?

2. Skąd Wasza wiedza o tym, że akustyk zrujnował Wasze brzmienie z pieca na przodach?

3. Czy kiedykolwiek poszliście na rękę akustykowi? Ale tak NAPRAWDĘ zrobiliście to o co Was poprosił?

4. Skąd Wasza pewność, że 100% (czyli całkowicie spolegliwy akustyk po prostu wyłączył EQ na Waszym torze i podniósł tłumik w/g Waszego żądania) przeniesione brzmienie z pieca na przody da taki efekt, który jest w Waszych wyobrażeniach

pozdrowienia...
 


 



Wiesz jest tak że zależy wszystko właśnie od akustyka. Czasem bywało że nie chciał iść na żadne kompromisy i wychodziło to źle. Nie chce nadmiernie filozofować ale podstawą brzmienia gitary jest artykulacja, panowanie nad wieloma elementami takimi jak przytłumianie strun, sprzęganie, generowanie sztucznych flażoletów, kostkowanie w odpowiedni sposób dla konkretnego efektu i wiele innych. Jak akustyk ustawi wszystko tak że się prawie nie słyszysz, albo to co słyszysz jest zniekształcone to całe to granie jest o kant d... r... To jedno. A drugie to sposób myślenia akustyków. Z bliższej przeszłości... Na Flextonie ustawiam Fendera Vibroverb, a na Variaxie Fendera Tele Thinline. Po to by brzmieć archaicznie bo taki miałem zamiar w danym kawałku. I ślęczałem nad tym brzmieniem kilka dni. Bo tak chciałem brzmieć. A akustyk na siłę chce to brzmienie rozjaśnić, poszerzyć. Bo on ma taką wizję brzmienia bluesa. Bo się nasłuchał SRV. Nie zdarzało się to często ale jednak... Myślę że akustycy i muzycy powinni częściej wymieniać poglądy:)


Awatar użytkownika
spiker
Posty: 1211
Rejestracja: czwartek 17 paź 2002, 00:00

Re: Po co piec na scenie?

Post autor: spiker » wtorek 15 wrz 2009, 11:57

Realizator położył wszystko co tylko możliwe. Nie słyszałem ani jednej granej przez siebie nuty!!! W odsłuchach było słychać „zdudnioną” perkusje i pierdnięcia basu. A swojego wzmacniacza nawet nie mogłem dotknąć, bo taki prykaz... Co ustawiono nie ruszać... To co wydobywało się z wzmacniacza słyszałem tylko w momentach gdy zespół miał pauzę a ja grałem solo. Publiczność podobno słyszała wszystko ok, a na scenie był chaos.null

No, nie bardzo.....nie położył "wszystkiego" jak piszesz. Uratował rzecz najważniejszą - brzmienie na przody. Z Twojego opisu wynika, że nie zatrybiło z odsłuchem na scenie...ale nie znając przyczyny nie zwalałbym "ot tak" na akustyka.
przed użyciem programu zapoznaj się treścią instrukcji załączonej do opakowania bądź skonsultuj się z producentem lub dystrybutorem oprogramowania...

Awatar użytkownika
spiker
Posty: 1211
Rejestracja: czwartek 17 paź 2002, 00:00

Re: Po co piec na scenie?

Post autor: spiker » wtorek 15 wrz 2009, 12:11

"Myślę że akustycy i muzycy powinni częściej wymieniać poglądy:)"

Myśl jest przednia to właśnie robimy

I jeszcze jedno: W założeniu nie ma takiej opcji, że wywalamy gitmanowi jego piec i pozostawiamy go na scenie głuchym i samotnym. Podstawą sugerowanego nagłośnienia gitary jest jednak piec (traktowany jako personalny odsłuch, a więc nie musi być wtedy wywalony do siódmych potów), no i oczywiście dobry odłsuch z monitorów restzy bandu.
Pozbawianie muzyków odsłuchu "at all" to oczywiście zła droga.

przed użyciem programu zapoznaj się treścią instrukcji załączonej do opakowania bądź skonsultuj się z producentem lub dystrybutorem oprogramowania...

tomkat_75
Posty: 170
Rejestracja: piątek 20 mar 2009, 00:00

Re: Po co piec na scenie?

Post autor: tomkat_75 » wtorek 15 wrz 2009, 12:29

... Realizator położył wszystko co tylko możliwe. Nie słyszałem ani jednej granej przez siebie nuty!!! W odsłuchach było słychać „zdudnioną” perkusje i pierdnięcia basu. A swojego wzmacniacza nawet nie mogłem dotknąć, bo taki prykaz... Co ustawiono nie ruszać... To co wydobywało się z wzmacniacza słyszałem tylko w momentach gdy zespół miał pauzę a ja grałem solo. Publiczność podobno słyszała wszystko ok, a na scenie był chaos.null

No, nie bardzo.....nie położył "wszystkiego" jak piszesz. Uratował rzecz najważniejszą - brzmienie na przody. Z Twojego opisu wynika, że nie zatrybiło z odsłuchem na scenie...ale nie znając przyczyny nie zwalałbym "ot tak" na akustyka....
 



Ok, tzn gitarę było słychać. Ale brzmienie całości pozostawiało wiele do życzenia. Tak jak i u wszystkich wtedy grających. Fakt. Być może akustyk dysponował takim a nie innym sprzętem i tylko na tyle mu on wystarczył. Można tylko gdybać. Tylko że dobre słyszenie siebie to podstawa wydobywania dźwięku. Szczególnie w instrumentach gdzie techniki artykulacyjne są tak ważne jak w podkręconej gitarze. Nie słyszenie tego co jest grane to tak jakby akustykowi postawić jako odsłuch głośniczek wymontowany z kaseciaka i kazać ustawiać brzmienie tylko na podstawie tego co pamięta o suwakach na swojej konsoli i co wyczyta w zegarach i wskaźnikach. Można... Ale nie tędy droga. :)


 




Awatar użytkownika
spiker
Posty: 1211
Rejestracja: czwartek 17 paź 2002, 00:00

Re: Po co piec na scenie?

Post autor: spiker » wtorek 15 wrz 2009, 13:36



Zgadzam się. Instrumentalista słyszeć się musi.



przed użyciem programu zapoznaj się treścią instrukcji załączonej do opakowania bądź skonsultuj się z producentem lub dystrybutorem oprogramowania...

Awatar użytkownika
a
Posty: 380
Rejestracja: piątek 08 paź 2004, 00:00
Kontakt:

Re: Po co piec na scenie?

Post autor: a » wtorek 15 wrz 2009, 23:12

...W założeniu nie ma takiej opcji, że wywalamy gitmanowi jego piec i pozostawiamy go na scenie głuchym i samotnym. Podstawą sugerowanego nagłośnienia gitary jest jednak piec (traktowany jako personalny odsłuch, a więc nie musi być wtedy wywalony do siódmych potów),>

nie da się. jako gitarzysta odpowiem - chcę mieć swój piec za sobą by grał głośno (przester marszałkowski) moim brzmieniem i po to, bym się słyszał z tego pica tak jak lubię, oraz by człowiek z przodu zebrał to brzmienie na przody (zamiast kręcić własnego). reszta kapeli może sobie słyszeć z odsłuchów. Ja chcę mieć ten CZAD ze sobą na scenie.

Spróbuj (teoretycznie rozpatrujemy) np. Gun'som w 1988 roku ściszyć piecyki na koncertach i powiedzieć, że trochę za głośno grają :) W muzyce rock'n'rollowej musi być czad na scenie to wtedy jest też z przodu. W jazzie to może inna historia, o której jako gitarzysta mam jednak mało do powiedzenia do po prostu kroję riffy i się pocę, heh :)

www,myspace.com/kokapl
http://www.superstereo.pl

Awatar użytkownika
Elfuello
Posty: 339
Rejestracja: poniedziałek 15 lis 2004, 00:00

Re: Po co piec na scenie?

Post autor: Elfuello » środa 16 wrz 2009, 00:47

Całkowicie się zgadzam z przedmówcą. Także jestem gitarzystą i nie ostatnio właśnie zastosowałem się do tego, by pomóc realizatorowi dźwięku i odwrócić piecyk na bok i zastosować delikatną głośność. I co dzięki temu uzyskałem?! MASAKRĘ! Na odsłuchu słyszałem jakieś popiardywanie niczym kostę metalzone podłączoną bezpośrednio pod zintegrowaną kartę w laptopie. Gramy numetal, a ten wymaga wręcz KOPA! Fajnie, że przed sceną być może ludzie czują się dobrze, ale nie wydaje mi się, by im się podobał wyraz podku.... twarzy muzyków, którzy grają "na pamięć" nie czując nawet najmniejszej energii rockowego dźwięku. Właśnie wtedy zrozumiałem, że mam w du... nagłośnieniowca - to chyba będzie odwieczna walka, jak Świadkowie Jechowy z Katolikami;)) Na następny koncert biorę Mesę lub konkretną lampę z mocną paką i chcę się dobrze bawić na scenie. To całe "ciche" ustawianie jest może skuteczne do innego gatunku muzyki typu popik, jazz, delikatny rock czy klasyka...ok. Przy muzyce rockowej to zabójstwo dla muzyki, poweru i samych muzyków. I w tym przypadku to wyzwanie dla nagłośnieniowca i koniec i kropka. Wkurza mnie też to, że w większości przypadków dźwiękowiec potrafi zepsuć brzmienie nawet najlepszego pieca, czy perkusji. Chociaż mu postawić Mesę to i tak swoim cudownym ruchem ręki po EQ zrobi tak, by brzmiało to jak tani multiefekt ehhh..... dużo gadają, dużo się plują co i jak trzeba....a gdy człowiek pójdzie im na rękę to dostaje potem na koncercie z liścia w postawi ...ego odsłuchu i klimatu na scenie. Dziękuję za uwagę;)


[addsig]
Universal Audio Apollo Twin / Adam A7 / Native Kontrol S49 / Native Komplete 10 Ultimate / Pro Tools 12 / Samplitude Pro X3 Suite

Awatar użytkownika
spiker
Posty: 1211
Rejestracja: czwartek 17 paź 2002, 00:00

Re: Po co piec na scenie?

Post autor: spiker » środa 16 wrz 2009, 08:24

...
Całkowicie się zgadzam z przedmówcą. Także jestem gitarzystą i nie ostatnio właśnie zastosowałem się do tego, by pomóc realizatorowi dźwięku i odwrócić piecyk na bok i zastosować delikatną głośność. I co dzięki temu uzyskałem?! MASAKRĘ! . Dziękuję za uwagę;) ...
 


Ale chyba zdajesz sobie sprawę, że przy takim nastawieniu cyt: "mam w dupie realizatora", masz w tej samej dupie również publiczność. Robiąc sobie dobrze (cyt: żeby się dobrze bawić) niwelujesz prawie do zera szansę na to aby publiczość dostała dźwięk akceptowalny. Przecież to proste jak lawina: Ty dajesz "czad" z Mesy, Twój Kumpel Obok również daje czad z Marszałka, Twój Kumpel Nieco Dalej daje czad z nie wiem czego.....Kettnera na ten przykład, drummer nic więcej nie robi bo on od początku dawał czad i głośniej nie daje rady, wokalista zaczyna znacząco kiwac głową do akustyka, bo przestaje się słyszeć, kciuk do góry żeby mu dac więcej w odsłuchy, więc mu akustyk daje, cała reszta tylko czyha na ten moment i włazi mu w mikrofon, robi się..... co?....nagle się okazuje, że i bębny zaczynają tonąc w tej nawale, więc bębny do góry, wokalista znów kciuka do góry o "więcej w odsłuchy"...itd....w jakimś momencie komuś (najwczesniej akustykowi) zapala się czerwona lampka i zaczyna sytuacje leczyć zdjemując z FOH to co jest zbędne...zgadnij co to będzie?


pozdrowienia 

przed użyciem programu zapoznaj się treścią instrukcji załączonej do opakowania bądź skonsultuj się z producentem lub dystrybutorem oprogramowania...

Kalamb
Posty: 355
Rejestracja: wtorek 15 lip 2003, 00:00

Re: Po co piec na scenie?

Post autor: Kalamb » środa 16 wrz 2009, 08:55

...
Całkowicie się zgadzam z przedmówcą. Także jestem gitarzystą i nie ostatnio właśnie zastosowałem się do tego, by pomóc realizatorowi dźwięku i odwrócić piecyk na bok i zastosować delikatną głośność. I co dzięki temu uzyskałem?! MASAKRĘ! Na odsłuchu słyszałem jakieś popiardywanie niczym kostę metalzone podłączoną bezpośrednio pod zintegrowaną kartę w laptopie. Gramy numetal, a ten wymaga wręcz KOPA! Fajnie, że przed sceną być może ludzie czują się dobrze, ale nie wydaje mi się, by im się podobał wyraz podku.... twarzy muzyków, którzy grają "na pamięć" nie czując nawet najmniejszej energii rockowego dźwięku. Właśnie wtedy zrozumiałem, że mam w du... nagłośnieniowca - to chyba będzie odwieczna walka, jak Świadkowie Jechowy z Katolikami;)) Na następny koncert biorę Mesę lub konkretną lampę z mocną paką i chcę się dobrze bawić na scenie. To całe "ciche" ustawianie jest może skuteczne do innego gatunku muzyki typu popik, jazz, delikatny rock czy klasyka...ok. Przy muzyce rockowej to zabójstwo dla muzyki, poweru i samych muzyków. I w tym przypadku to wyzwanie dla nagłośnieniowca i koniec i kropka. Wkurza mnie też to, że w większości przypadków dźwiękowiec potrafi zepsuć brzmienie nawet najlepszego pieca, czy perkusji. Chociaż mu postawić Mesę to i tak swoim cudownym ruchem ręki po EQ zrobi tak, by brzmiało to jak tani multiefekt ehhh..... dużo gadają, dużo się plują co i jak trzeba....a gdy człowiek pójdzie im na rękę to dostaje potem na koncercie z liścia w postawi ...ego odsłuchu i klimatu na scenie. Dziękuję za uwagę;) ...
 


****************************************************


No tak, typowe amatorskie spojrzenie. Tylko Ja a reszta się nie liczy. Niestety takie mamy zespoły, jakie "myślenie" ich "muzyków". I jeszcze pokrzywdzeni przez realizatorów. To na pewno jest zmowa he he. Owszem zgadzam się, że zdarzają się w dalszym ciągu wpadki ekip technicznych, domorosłych "realizatorów" etc. Ale coraz więcej pojawia się też dobrych, ba coraz lepszych ekip dżwiękowych i takie problemy właściwie przestają istnieć.


Z drugiej strony, moc ze sceny musi być w jakimś stopniu proporcjonalna do mocy nagłośnienia i to chyba zrozumiałe jest, jeśli jest to mały plener a Ty masz zamiar wyskoczyć z Messą z gałą w prawo to gratuluję i proponuję wrócić wzrokiem na poczatek wypowiedzi.


PS. przykro mi że macie niestety takie doświadczenia.


Kalamb
Posty: 355
Rejestracja: wtorek 15 lip 2003, 00:00

Re: Po co piec na scenie?

Post autor: Kalamb » środa 16 wrz 2009, 09:56

A tak na marginesie. Prawdziwy sound wychodzi z palców nie z "mocy" pieca. I buduje się go latami a parę godzin spędzonych na ukręcania "brzmienia" z gałek może byc złudne w ocenie "swojego" indywidualnego i charakterystycznego brzmienia. W tej kwestii rozkęcony Marszałek, Messa, Diezel czy Soldano może nie wystarczyć, bo to tylko narzędzia oddające to co podaje "żródło" i dobrze by było mieć tego świadomość i o tym pamiętać.


Pozdrawiam i sukcesów...


ODPOWIEDZ