Zaprawdę powiadam Wam dziwna to decyzja biznesowa i trudne do przewidzenia mogą być jej skutki. Jeżeli nie chcecie czytać przydługiego "intra" to przewińcie do kolejnej ikonki ze strzałką:
Oczywiście gdybać sobie mogę ponieważ nie znam od strony biznesowej wydawnictwa AVT ani też nigdy w żadnej redakcji wydającej drukowane czasopisma nie pracowałem, są to zatem jedynie moje przemyślenia i pierwsza wypowiedź na tym forum od dobrych kilkunastu lat.
Pierwsze EiS kupiłem (w zasadzie nie ja, tylko rodzice) w 2002 roku jak mnie pamięć nie myli więc jakieś 19 lat upłynęło od tego czasu (a lato było piękne tego roku). Zapach druku, świeżo wytłoczona płyta - to była taka namiastka marzeń nastolatka o pozostaniu producentem muzycznym choć wtedy nawet ten termin nie występował w powszechnym użytkowaniu - jeżeli w ogóle istniał.
Tak więc jak pisałem lato było ciepłe, albo piękne, a nawet jedno i drugie a ja dzięki EiS mogłem poszerzać swoją wiedzę i karmić ciekawość na temat kreowania dźwięku. Przez te lata kupowałem EiS nieregularnie choć niektóre roczniki mam kompletne. Wydania specjalne, miesięcznik - piękne sprawy, można się uwalić w spokoju na wyrku i poczytać.
W zeszłym roku czasopismo bez ostrzeżenia schudło (straciło m.in fajny kącik o gatunkach muzycznych) i straciło płytę. To był pewien minus z mojego punktu widzenia ponieważ klepanie słówek z czasopisma w system, żeby dostać się do treści było niewygodne a do tego logowanie - wiem, marudzę. Jednak prawda jest taka, że ludzie są (nie wszyscy) z natury leniwi a raczej chodzi o to aby ułatwiać pewne rzeczy, stając się tym samym łatwiejszym i bardziej atrakcyjnym dla czytelnika (który, jak by nie patrzeć od strony finansowej jest klientem).
Żeby nie było, że nie było plusów, były i to sporo - choćby Ulubiony Kiosk, który ułatwił zakup czasopisma i jego podgląd przed kupnem - świetne rozwiązanie, jeżeli akurat nie kupowałem EiS będąc w terenie mogłem to zrobić z domu. Do tego masa ciekawych treści, wstępniaki Pana Tomasza z którymi nie zawsze się zgadzam, ale zawsze ciekawie się je czyta, itd. Ale do brzegu...
Cała moja obawa o EiS - bo tak bym to nazwał - bierze się stąd, że na polskim rynku czasopism muzycznych nie mieli dużej konkurencji i (przynajmniej dla mnie) pod względem treści byli numero uno. I teraz z pola, gdzie byli bezkonkurencyjni przenoszą się do e-światów, gdzie konkurencja na rynku polskim jest niemała i od lat ma ugruntowaną pozycję (tu pozdrawiam Pana Macieja z Musoneo - który idealnie uzupełniał EiS od strony cyfrowej).
Cały myk polega na tym, że ta sama treść, która było drukowana znajdzie się teraz w zupełnie nowym środowisku i - obym się mylił - nie zajdą przy tym żadne dodatkowe zmiany. Obetnie to część dotychczasowych odbiorców, którzy głównie zaczytywali się w wersji drukowanej. Część pewnie przejdzie on-line i tylko pozostaje mi mieć nadzieję, że ktoś to dobrze przeliczył i grupa klientów kupująca e-wydania jest na tyle duża, a koszty o tyle zmaleją, że EiS będzie mogło dalej funkcjonować u nas na rynku.
Dla mnie to kawał historii, życzę Wam redakcjo EiS jak najlepiej choć nie udało mi się przeczytać zbyt wiele artykułów on-line czy z PDF z części czasopism, które w tej wersji posiadam. Może jestem już dinozaurem, ale co papier to papier - dla mnie to kwestia wygody. Nie martwię się o baterię w smartfonie, prąd w kompie, aktualizacje, odpowiednie oprogramowanie a i czasopismo na półce wygląda ładniej i łatwiej po nie sięgnąć oraz przejrzec niż grzebać na HDD (piszę to również jako informatyk).
Widać jednak jest to znak czasów, nieunikniona(?) zmiana, kolejny epizod w długiej już historii czasopisma. Oby tylko zmiany nie były chaotyczne i nieprzemyślane i ostatecznie wyszły na dobre Redakcji EiS i nam czytelnikom. Dzięki za kawał historii i masę wiedzy i zabawy.