Nic nowego nie powiedziales :) Ani w kwestii sprzetu, podejscia realizatora itd. ani dodatkow, typu hotel w poblizu, mozliwosc zalatwienia szybko jakiegos normalnego posilku itd.
.........................
ja wiem ze nic nowego - sami, jako realizatorzy jestescie zapatrzeni w standarty zachodnie - do zachodnich instumentalistów, producentów porównujecie polskich - ja tym postem "apeluje" o pokore tylko i moze o systematyczna konsekwetna prace nad soba czy cierpliwosc.
Przeciez ten typowy muzyk, młodziak - amator, pewnie i chetnie by zaplacil wiecej - ale on nie ma, bo tu nie jest zyzny grunt dla ludzi ktorzy chca cos robic, a juz w szczegolnosci zwiazengo ze sztuka
...................
Jedyne, co dla mnie od dawna jest w kwestii dyskusyjnej, to posiadane w studio instrumenty, wzmacniacze. Rozumiem fortepian, bo niemobilny (na teniego stroiciela nie zawsze masz szanse, chocby dlatego, ze teoretycznie nie kazdy moze stroic kazdy instrument, a niektorzy maja ceny wysokie; szczerze mowiac, chcialbym zarabiac tyle co niektorzy stroiciele...)
Kwestia wzmacniaczy itp., hmmm z tym bywa roznie. Rozumiem podejscie muzyka, wiem, ze jest poglad, by miec w studio sprawdzajacy sie set bebnow. Tylko ile ich by trzeba miec, by przecietnego klienta zadowolic? Mi wystarczy. A muzykom? Z doswiadczenia wiem, ze czesto beda marudzic. Kto sie poczuje dotkniety? Ten, kto zainwestowal w bebny. Wzmacniacze - to samo. Owszem, przyda sie klasyczna Mesa, Marshall czy Fender. Ale znany prof. muzyk sesyjny najczesciej przyniesie i tak swoj piec. Amator - jak wyzej - moze grymasic.
To wszystko sie sprowadza do juz calkiem powaznego obiektu, ktory raczej nie moze byc tani sam w sobie (bez realizatora).
A taki obiekt ma racje bytu dla powaznych produkcji i powaznych ludzi z obu stron szyby. Jesli zjawi sie klient, ktory gra kiepsko, nie sprawdzi sie ani piec X, ani perkusja Y, w dodatku taka sesja nie potrwa dlugo. Kto straci? Ten, kto zainwestowal w sprzet, bo ani nie zarobi, ani nie bedzie efektu w postaci reklamy na przyszlosc..
A wiec rozwiazanie - dobre produkcje.
Ale zeby ci lepsi klienci sie zjawiali, trzeba miec swoje miejsce na rynku, a to sie nie bierze z przypadku. Wszystko jedno, czy kepele sciagnie realizator, czy studio zostanie wybrane przez znanego producenta. Tak czy inaczej, samo nie przyjdzie.
Suma sumarum - wymieniles po prostu przecietne, normalne warunki dla istnienia zawodowego studia nagran - takie, jakie powinny istniec, by obustronna symbioza dwoch organizmow (studio i artysci) miala racje bytu na rynku. Tyle, ze wlasnie chodzi o to, ze to dziala w dwie strony. Studio samo dla siebie, zeby bylo nawet masakrynie dobrze wyposazone, bo akurat szczesliwie wybudowal je jakis baron paliwowy (bez skojarzen prosze, tak mi sie tylko napisalo :P) moze nigdy nie zaistniec na rynku

...
**********************
nawet dwóch baronów

a obok wellness :)
Co do fortepianów sie zgadzamy widze raczej - w Polsce jest to rarytas w studio, a stroiciel ... - w Wawie jest chyba duza konkurencja - bo ostatnio taki ktory opiekuje sie (a napewno opiekował) Filharmonia - bral naprawde niewysoka kwote 500 zeta za strojenie fortepianu po 15 latach niestrojenie (czyli kilka wizyt 2,3), doliczyl sobie smieszny pieniadz za te struny ktore mogł dorobic (niestety nie wszytkie, nie wiedzialem ze to taka skomplikowana sprawa) i podstawowe przejrzenie mechaniki. Wiec stala umowa lub wliczeniem w stawke za studio stroiciela (odpowiednio przechowywany, odświezony i dosyc czesto strojony fortepian nie wymaga czasem nawet codziennego strojenia podczas sesji)
co do perkusji - tu masz racje duza, ale spojrzyj z "naszej" perspektywy - perkusista slyszy w studiu od realizatora ze jego sklad nie brzmi i basta.... i c ma zrobic taki perkusista - jesli jest topowy, a kolega akurat nie ma grania (co innym topowym rzadko sie zdarza) to co ma zrobic.... wyjsc ze studia? grac na D-drumie (choc dla wiekszosci akustycznych palkerów to zbrodnia), ktore tez nie jest znou tak w studiach rozpowszechniony
co do wzmacniacza - znowu racja, z tym zastrzezeniem - ze Ty wiesz ze ze swej strony zrobiles ile mogles, a poza tym na tyle znasz dany sprzet, metody jego rejestracji ze uzyskasz z niego brzmienie, ktore moze przekona gitarzyste...... A niech sobie pojdzie z tym piecem, podczas gdy nagrywa perkusista czy basista , do innego pomieszczenia studyjnego - niech sobie poszuka brzmienia... a jesli to sie nie powiedzie, dzwonisz do studia/muzyka ktore dany wzamcniacz posiada - i za stawke (koszt ponosi muzyk) wynajmujesz ten wzmacniacz. JEsli sie okaze ze efekty nie byly warte swieczki, dany muzyk wlasnie został przez ciebie "wychowany" :) Bo tak, znowu jak w sytuacji z palkerem ..... sesja "staje" ?