Software vs. hardware
Re: Software vs. hardware
...chciałem tylko pokazac wyższosc vst nad analogiem :)...
Moim zdaniem to droga do nikąd. Przeciętny słuchacz nigdy nie rozróżni na jakiej platformie dzieło zostało zrealizowane i nie ma większego znaczenia na czym, tylko CO tworzysz i jak Ci to wychodzi.
Wracając do tematu analogów chciałem przytoczyć interesującą wypowiedź z naszej grupy dyskusyjnej (dla tych, którzy nie korzystają z czytników grup).
Zmagania z antykami...
Nie wiem, moze bedzie troche off-topic, ale co tam... ;) Chcialbym poruszyc temat, ktory chyba jeszcze "ruszany nie byl", a mianowicie NIESAMOWITA SOLIDNOSCI WYTRZYMALOSC INSTRUMENTOW KLAWISZOWYCH PRODUKOWANYCH PRZED LATY.
Do napisania tego posta sklonily mnie przygody z samplerami Roland S-50
i E-MU Emulator II. Z instrumentow tych onegdaj korzystalem bardzo intensywnie, ciagajac je po najrozniejszych chalturach, czesto w nedznej jakosci pokrowcach. Jeden i drugi instrument zaliczyl juz (jak podejrzewam) po pieciu lub wiecej wlascicieli, a historia kazdego z nich mogla by pewnie posluzyc za scenariusz jakiejs powiesci sensacyjnej :)
Moj egzemplarz S-50 wyprodukowany zostal w 1987 roku, natomiast E II w 1985. Tak wiec maja odpowiednio 17 i 19 lat. Kilka lat temu, w czasie przebudowy swojego domowego studia, obydwa poszly w odstawke; E II definitywnie wyladowal w... piwnicy (odpowiednio zabezpieczony do snu zimowego...), natomiast S-50, ktory od jakiegos czasu zaczal sie dosc dziwnie zachowywac, a pozniej zamilkl zupelnie, sluzyl mi wylacznie jako klawiatura sterujaca. Po czterech latach postanowilem przywrocic obydwa instrumenty do pracy; raz, przez nostalgie, dwa, sprzedalem badziewiastego E-MU ESI-32 i potrzebowalem czegos, co potrafi odgrywac sample (a wynalazkami w stylu Gigasamplera brzydze niezmiernie ;). Tak wiec wytargalem (z pomoca zony :) z piwnicy monstrualnie ciezkiego E II, rozpakowalem go z futeralu i styropianow, wyczyscilem i, jak szaleniec, od razu podpialem do miksera... Emulator odpalil, wczytal nawet brzmienia z dyskietki i... to bylo wszystko. Instrument, pomimo, iz obiecalem, ze nigdy wiecej nie wyniose go do piwnicy (tudziez na strych), gluchy byl na moje prosby i grozby, i uparcie milczal. Coz bylo robic, zakasalem rekawy i postanowilem wziasc sie do pracy. W krotce, po malej walce ze srubokretami, E II byl rozebrany na czynniki pierwsze. Moj Boze... Wewnatrz, oprocz elektroniki, bylo chyba z cwiec kilo smieci, najrozniejszego rodzaju i postaci, pozostalosci po poprzednich wlascicielach. Poswiecilem mu caly dzien, w piatek wieczorem, gdy skladalem nieszczesnika do kupy, wygladal tak, jakby opuscil wlasnie fabryke. Instrument oczywiscie zaczal dzialac i jestem pewien, ze moze byc sprawny jeszcze cwierc wieku, albo dluzej... Pozniej przyszla pora na S-50. Tutaj sprawa wygladala duzo gorzej; rozbiorka w drobny mak i solidnie czyszczenie, nie przynioslo wiekszych rezultatow (no, moze poza faktem, ze klawiszy funkcyjnych nie trzeba juz bylo wciskac z calej sily ;).
Po kolejnych dwoch kawach, wzmocnionych *** (cenzura, a poza tym alkohol szkodzi ;) znalazlem przyczyne; powod dla ktorego S-50 milczal, lub w najlepszym przypadku wydawal dzwieki przypominajace odglosy zarzynanego kuchennym nozem prosiaka, byl trojstanowy przelacznik poziomu glosnosci, znajdujacy sie z tylu instrumentu (typowy u Rolanda w instrumentach z lat 80'). Namordowalem sie okrutnie, ale po kilku godzinach zmagan z lutownica i odwiedzinach u znajomego, ktory lubi skladac czasem kit'y AVT i ma w cholere najrozniejszego elektronicznego badziewstwa, mialem przelacznik, ktory znajomy wymontowal dla mnie z jakiegos chyba ruskiego radia ;) Przelacznik wpasowalem, polutowalem, zamocowalem i Bog jedyny wie co jeszcze; oczywiscie nie dzialal tak jak powinien, tzn. dzialal, ale tylko w jednym polozeniu; machnalem reka, w koncu wystarczy mi jedno ustawienie poziomu - pomyslalem.
Teraz przyszla pora na wlasciwe testy. Czy dyskietki z samplami nagrane 7 - 8 lat temu (a mam i takie, ktore maja ponad 10 lat...) mozna bedzie jeszcze odczytac?
Okazalo sie, ze mozna. Z okolo 30-tu dyskietek Roland'owskiej biblioteki RSB, udalo sie odczytac WSZYSTKIE! Jedna jeno miala uszkodzony sektor, ale S-50 zostal zaprojektowany tak, zeby czytac dyskietki nawet wowczas, gdy posiadaja uszkodzone sektory, czasem najwyzej ktoras z probek moze byc przeklamana, ale dyskietka da sie odczytac, nawet gdy polowa danych jest uszkodzona. Z E II poszlo jeszcze lepiej. Pomimo, ze dyskietki 5,25 ktore posiadam, maja w wiekszosci po kilkanascie lat, WSZYSTKIE udalo sie odczytac bez problemu! Bylem zaiste zaszokowany...
Mozecie sie smiac panowie, ze ktos uzywa jeszcze takich antykow, jak E II z 8-bitowym przetwornikiem, czy S-50, ktory wazy ponad 20Kg, a posiada 512 Kb pamieci wlasciwie cos kolo 750Kb, ale czesc pamieci wykorzystywana jest na system operacyjny ladowany z dyskietki). Instrumenty te, roznia sie zasadniczo od samplerow produkowanych wspolczesnie. One po prostu graja... Nie odgrywaja bezdusznie gigabajtow sampli z HD, sa powolne w pracy, a poziom dynamiki na wyjsciu przypomina raczej radiomagnetofon, niz profesjonalny instrument. Ale jakie one sa muzykalne... Uwazam, ze ktos, kto nie slyszal starych samplerow, takich jak E II, czy Akai S-900, albo S-50, bardzo wiele stracil...
Moze wielu z Was ma jakies starenkie samplery (i nie tylko samplery, ale wlasnie chodzi mi o samplery szczegolnie, gdyz o ile analogowe syntezatory sprzed lat wciaz ciesza sie duzym powodzeniem, to samplery najczesciej laduja w piwnicy, badz na smietniku), zaszyte na strychu, czy w szafie... Nie dajcie im zginac, moga posluzyc jeszcze na prawde dlugo; mimo, ze maja swoje fochy i czasem potrafia doprowadzic do bialej goraczki, bywaja szalenie inspirujace i moga jeszcze znalezc zastosowanie. Koniec koncow chodzi przeciez o muzyke, a ta, moze byc tylko dobra lub zla i nie pomoga jej w zadnym razie gigabajty brzmien i twarde dyski, a jedynie inwencja, warsztat i talent...
Pozdrawiam
Pawel Starczewski vel DREAMHOST
[addsig]
Moim zdaniem to droga do nikąd. Przeciętny słuchacz nigdy nie rozróżni na jakiej platformie dzieło zostało zrealizowane i nie ma większego znaczenia na czym, tylko CO tworzysz i jak Ci to wychodzi.
Wracając do tematu analogów chciałem przytoczyć interesującą wypowiedź z naszej grupy dyskusyjnej (dla tych, którzy nie korzystają z czytników grup).
Zmagania z antykami...
Nie wiem, moze bedzie troche off-topic, ale co tam... ;) Chcialbym poruszyc temat, ktory chyba jeszcze "ruszany nie byl", a mianowicie NIESAMOWITA SOLIDNOSCI WYTRZYMALOSC INSTRUMENTOW KLAWISZOWYCH PRODUKOWANYCH PRZED LATY.
Do napisania tego posta sklonily mnie przygody z samplerami Roland S-50
i E-MU Emulator II. Z instrumentow tych onegdaj korzystalem bardzo intensywnie, ciagajac je po najrozniejszych chalturach, czesto w nedznej jakosci pokrowcach. Jeden i drugi instrument zaliczyl juz (jak podejrzewam) po pieciu lub wiecej wlascicieli, a historia kazdego z nich mogla by pewnie posluzyc za scenariusz jakiejs powiesci sensacyjnej :)
Moj egzemplarz S-50 wyprodukowany zostal w 1987 roku, natomiast E II w 1985. Tak wiec maja odpowiednio 17 i 19 lat. Kilka lat temu, w czasie przebudowy swojego domowego studia, obydwa poszly w odstawke; E II definitywnie wyladowal w... piwnicy (odpowiednio zabezpieczony do snu zimowego...), natomiast S-50, ktory od jakiegos czasu zaczal sie dosc dziwnie zachowywac, a pozniej zamilkl zupelnie, sluzyl mi wylacznie jako klawiatura sterujaca. Po czterech latach postanowilem przywrocic obydwa instrumenty do pracy; raz, przez nostalgie, dwa, sprzedalem badziewiastego E-MU ESI-32 i potrzebowalem czegos, co potrafi odgrywac sample (a wynalazkami w stylu Gigasamplera brzydze niezmiernie ;). Tak wiec wytargalem (z pomoca zony :) z piwnicy monstrualnie ciezkiego E II, rozpakowalem go z futeralu i styropianow, wyczyscilem i, jak szaleniec, od razu podpialem do miksera... Emulator odpalil, wczytal nawet brzmienia z dyskietki i... to bylo wszystko. Instrument, pomimo, iz obiecalem, ze nigdy wiecej nie wyniose go do piwnicy (tudziez na strych), gluchy byl na moje prosby i grozby, i uparcie milczal. Coz bylo robic, zakasalem rekawy i postanowilem wziasc sie do pracy. W krotce, po malej walce ze srubokretami, E II byl rozebrany na czynniki pierwsze. Moj Boze... Wewnatrz, oprocz elektroniki, bylo chyba z cwiec kilo smieci, najrozniejszego rodzaju i postaci, pozostalosci po poprzednich wlascicielach. Poswiecilem mu caly dzien, w piatek wieczorem, gdy skladalem nieszczesnika do kupy, wygladal tak, jakby opuscil wlasnie fabryke. Instrument oczywiscie zaczal dzialac i jestem pewien, ze moze byc sprawny jeszcze cwierc wieku, albo dluzej... Pozniej przyszla pora na S-50. Tutaj sprawa wygladala duzo gorzej; rozbiorka w drobny mak i solidnie czyszczenie, nie przynioslo wiekszych rezultatow (no, moze poza faktem, ze klawiszy funkcyjnych nie trzeba juz bylo wciskac z calej sily ;).
Po kolejnych dwoch kawach, wzmocnionych *** (cenzura, a poza tym alkohol szkodzi ;) znalazlem przyczyne; powod dla ktorego S-50 milczal, lub w najlepszym przypadku wydawal dzwieki przypominajace odglosy zarzynanego kuchennym nozem prosiaka, byl trojstanowy przelacznik poziomu glosnosci, znajdujacy sie z tylu instrumentu (typowy u Rolanda w instrumentach z lat 80'). Namordowalem sie okrutnie, ale po kilku godzinach zmagan z lutownica i odwiedzinach u znajomego, ktory lubi skladac czasem kit'y AVT i ma w cholere najrozniejszego elektronicznego badziewstwa, mialem przelacznik, ktory znajomy wymontowal dla mnie z jakiegos chyba ruskiego radia ;) Przelacznik wpasowalem, polutowalem, zamocowalem i Bog jedyny wie co jeszcze; oczywiscie nie dzialal tak jak powinien, tzn. dzialal, ale tylko w jednym polozeniu; machnalem reka, w koncu wystarczy mi jedno ustawienie poziomu - pomyslalem.
Teraz przyszla pora na wlasciwe testy. Czy dyskietki z samplami nagrane 7 - 8 lat temu (a mam i takie, ktore maja ponad 10 lat...) mozna bedzie jeszcze odczytac?
Okazalo sie, ze mozna. Z okolo 30-tu dyskietek Roland'owskiej biblioteki RSB, udalo sie odczytac WSZYSTKIE! Jedna jeno miala uszkodzony sektor, ale S-50 zostal zaprojektowany tak, zeby czytac dyskietki nawet wowczas, gdy posiadaja uszkodzone sektory, czasem najwyzej ktoras z probek moze byc przeklamana, ale dyskietka da sie odczytac, nawet gdy polowa danych jest uszkodzona. Z E II poszlo jeszcze lepiej. Pomimo, ze dyskietki 5,25 ktore posiadam, maja w wiekszosci po kilkanascie lat, WSZYSTKIE udalo sie odczytac bez problemu! Bylem zaiste zaszokowany...
Mozecie sie smiac panowie, ze ktos uzywa jeszcze takich antykow, jak E II z 8-bitowym przetwornikiem, czy S-50, ktory wazy ponad 20Kg, a posiada 512 Kb pamieci wlasciwie cos kolo 750Kb, ale czesc pamieci wykorzystywana jest na system operacyjny ladowany z dyskietki). Instrumenty te, roznia sie zasadniczo od samplerow produkowanych wspolczesnie. One po prostu graja... Nie odgrywaja bezdusznie gigabajtow sampli z HD, sa powolne w pracy, a poziom dynamiki na wyjsciu przypomina raczej radiomagnetofon, niz profesjonalny instrument. Ale jakie one sa muzykalne... Uwazam, ze ktos, kto nie slyszal starych samplerow, takich jak E II, czy Akai S-900, albo S-50, bardzo wiele stracil...
Moze wielu z Was ma jakies starenkie samplery (i nie tylko samplery, ale wlasnie chodzi mi o samplery szczegolnie, gdyz o ile analogowe syntezatory sprzed lat wciaz ciesza sie duzym powodzeniem, to samplery najczesciej laduja w piwnicy, badz na smietniku), zaszyte na strychu, czy w szafie... Nie dajcie im zginac, moga posluzyc jeszcze na prawde dlugo; mimo, ze maja swoje fochy i czasem potrafia doprowadzic do bialej goraczki, bywaja szalenie inspirujace i moga jeszcze znalezc zastosowanie. Koniec koncow chodzi przeciez o muzyke, a ta, moze byc tylko dobra lub zla i nie pomoga jej w zadnym razie gigabajty brzmien i twarde dyski, a jedynie inwencja, warsztat i talent...
Pozdrawiam
Pawel Starczewski vel DREAMHOST
[addsig]
Wojciech Chabinka - sekretarz redakcji EiS
- minimalmusic
- Posty: 270
- Rejestracja: wtorek 06 maja 2003, 00:00
Re: Software vs. hardware
MB to, że takie maszyny kurzą się w Twoim studio oznacza tylko i wyłącznie, że nie potrafisz wycisnąć z nich porządnego brzmienia..
A może to brak pomysłów.. ?
Nie myślałem, że doczekam dnia w którym ktoś podważy wyższość analogów nad "komputerowymi odpowiednikami"..
A może to brak pomysłów.. ?
Nie myślałem, że doczekam dnia w którym ktoś podważy wyższość analogów nad "komputerowymi odpowiednikami"..
- minimalmusic
- Posty: 270
- Rejestracja: wtorek 06 maja 2003, 00:00
Re: Software vs. hardware
aczkolwiek nie spieram sie najmocniej przy ukladach (analog / cyfra ).
korzystam rowniez z cyfrowych urzadzen i nie mam generalnie do nich zastrzezen.
natomiast w kwestii hardware / software zdecydowanie stawiam na maszynki.
korzystam rowniez z cyfrowych urzadzen i nie mam generalnie do nich zastrzezen.
natomiast w kwestii hardware / software zdecydowanie stawiam na maszynki.
- mr-hammond
- Posty: 1416
- Rejestracja: poniedziałek 08 gru 2003, 00:00
Re: Software vs. hardware
To nie tak że negujemy prawdziwe , przeciez nie kazdego stac na nowego np. Novationa , a są tacy którzy nie graja na zywo tylko w domu robią np. jakies reklamówki , wiec jesli nie potrzebuja na scene a klawiature maja w domu to maja mniejszy wydatek .
Ja równiez wolałbym prawdziwe bo jestem praktyczny:-) ,ale zanim dołoże to czego chce do tego co juz mam bede wspierał sie vst'kami . :)
POZDRAWIAM
PAWEŁ

Re: Software vs. hardware
Nie zapominajmy ze soft instrumenty to tylko programy komputerowe i mają jeszcze pewną drogę do przebycia do naszego ucha. Słuchając brzmienia softsynta na selektywnych monitorach siedząc przed kompem pewnie trochę inaczej to odbieramy niż brzmienie mooga wpietego do odpowiedniego nagłośnienia. To samo tyczy się miksu - przecież kiedy nagrywamy sprzet to dżwięk wchodzi z zewnatrz a w przypadku VST rodzi się wewnątrz kompa. Może tak trzeba nagrywać ostateczny miks - wyprowadzić dźwięk na zewnatrz - przepuscić przez coś alno nawet zebrać mikrofonem i z powrotem w sekwencer juz jako wava ?
- minimalmusic
- Posty: 270
- Rejestracja: wtorek 06 maja 2003, 00:00
Re: Software vs. hardware
Nie mowie, ze za pomoca programow nie mozna robic muzyki..
Sam od tego zaczynalem i bardzo dlugo kleilem dzwieki tylko na komputerze.. To jest fajna sprawa jesli ktos chce sprawdzic swoje umiejetnosci.. Wywalanie kupy kasy na sprzet i stwierdzenie, ze muzyka to jednak nie jest to czego poszukuja w zyciu byloby ogromnym bledem.
Ale docelowo KAZDY muzyk powinien przejsc na prawdziwe instrumenty.
I zawsze wydawalo mi sie, ze to jest oczywiste...
*********************
Może tak trzeba nagrywać ostateczny miks - wyprowadzić dźwięk na zewnatrz - przepuscić przez coś alno nawet zebrać mikrofonem i z powrotem w sekwencer juz jako wava ?...
**********************
tez juz kiedys o tym myslalem.
z jednej strony na pewno wystepuje pewna utrata jakosci,
z drugiej gdyby przepuscic material przez np Quantuma II
(lub dowolny inny procesor masteringowy),
to na pewno taka operacja bedzie sie opłacać..
Ktos jednak juz tu wczesniej zauwazyl, ze nalezy ograniczac 'transport' nagrania..
Dlatego wszelkiego rodzaju kompresory, equalizery, efekty i inne procesory uzywa sie najczesciej przed nagraniem na pc
Sam od tego zaczynalem i bardzo dlugo kleilem dzwieki tylko na komputerze.. To jest fajna sprawa jesli ktos chce sprawdzic swoje umiejetnosci.. Wywalanie kupy kasy na sprzet i stwierdzenie, ze muzyka to jednak nie jest to czego poszukuja w zyciu byloby ogromnym bledem.
Ale docelowo KAZDY muzyk powinien przejsc na prawdziwe instrumenty.
I zawsze wydawalo mi sie, ze to jest oczywiste...
*********************
Może tak trzeba nagrywać ostateczny miks - wyprowadzić dźwięk na zewnatrz - przepuscić przez coś alno nawet zebrać mikrofonem i z powrotem w sekwencer juz jako wava ?...
**********************
tez juz kiedys o tym myslalem.
z jednej strony na pewno wystepuje pewna utrata jakosci,
z drugiej gdyby przepuscic material przez np Quantuma II
(lub dowolny inny procesor masteringowy),
to na pewno taka operacja bedzie sie opłacać..
Ktos jednak juz tu wczesniej zauwazyl, ze nalezy ograniczac 'transport' nagrania..
Dlatego wszelkiego rodzaju kompresory, equalizery, efekty i inne procesory uzywa sie najczesciej przed nagraniem na pc
Re: Software vs. hardware
tez juz kiedys o tym myslalem.
z jednej strony na pewno wystepuje pewna utrata jakosci,
z drugiej gdyby przepuscic material przez np Quantuma II
(lub dowolny inny procesor masteringowy),
to na pewno taka operacja bedzie sie opłacać..
Ktos jednak juz tu wczesniej zauwazyl, ze nalezy ograniczac 'transport' nagrania..
Dlatego wszelkiego rodzaju kompresory, equalizery, efekty i inne procesory uzywa sie najczesciej przed nagraniem na pc...
**********************
Ja się zastanawiam nad tym, czy pogoń za jakością nie jest zjadaniem własnego ogona. Ważna to sprawa ale, czy nie przysłania tego co ważne, najważniejsze - inwencji. Duużo uwagi poświęca się na tym forum jakości sprzętu i nagrań. Takie forum?

Re: Software vs. hardware
Takie forum?
...
**********************
Takie. Przecież EiS to magazym traktujący o realizacji dźwieku - rzemiośle, a nie sztuce.

**********************
Takie. Przecież EiS to magazym traktujący o realizacji dźwieku - rzemiośle, a nie sztuce.
- minimalmusic
- Posty: 270
- Rejestracja: wtorek 06 maja 2003, 00:00
Re: Software vs. hardware
To nie jest żadne prima aprilis i prowokacja. Stwierdzam tylko fakty. Skoro naprawde zrobie coś na piracie to dopiero później chyba kupie oryginał a nie bede wkładał kasy na oryginalne g**** i sie bede podniecał że te płytki są srebrne i kupiłem se je za 3000 zeta!!
...
**********************
ten temat byl juz powielany .set razy, mozesz sobie darowac takie dyskusje.
**********************
Takie. Przecież EiS to magazym traktujący o realizacji dźwieku - rzemiośle, a nie sztuce. ...
**********************
Ja wlasnie za to cenie to miejsce, poniewaz nie oceniamy wzajemnie swoich produkcji (ojojoj co by sie działo..), tylko rozmawiamy tak jak kolega wczesniej napisal o rzemiosle.. ktore w zasadzie nie wywoluje konfliktow.. rozmawiamy o tym czym zyjemy, nie zawsze mozna o tym pogadac w domu z żoną.. ;]



**********************
ten temat byl juz powielany .set razy, mozesz sobie darowac takie dyskusje.
**********************
Takie. Przecież EiS to magazym traktujący o realizacji dźwieku - rzemiośle, a nie sztuce. ...
**********************
Ja wlasnie za to cenie to miejsce, poniewaz nie oceniamy wzajemnie swoich produkcji (ojojoj co by sie działo..), tylko rozmawiamy tak jak kolega wczesniej napisal o rzemiosle.. ktore w zasadzie nie wywoluje konfliktow.. rozmawiamy o tym czym zyjemy, nie zawsze mozna o tym pogadac w domu z żoną.. ;]
Re: Software vs. hardware
Porozumienie w kwestii analog vs cyfra jest chyba nieosiagalne, zawsze sie znajda ortodoksi, ktorzy bas beda robic tylko na moogu albo na arpie i swiecie wierzyc w "wyzszosc" ich brzmeinia. Ale to jest podobna sytuacja jak w przypadku problemu tranzystory vs lampy... PO PROSTU KWESTIA GUSTU I NIC WIECEJ!!! Ja osobiscie uwielbiam Korg ms-20, jego prostote i patch cordy, kocham jego brzmienie, ale zabawa z nim to raczej hobby...
Stosunek wiekszosci muzykow do starych analogow jest w wiekszosci wypadkow czysto sentymentalny. Moj znajomy robi ciagle muze na atari i robi na nim cuda, a pewna osoba znana w swiatku muzycznym odkad kupila sobie pare cholernie drogich analogow i cyferek... uzywa wylacznie presetow i zrzedzi, ze "musi sobie sprawic cos nowego bo, mu sie juz brzmienie znudzilo..." (sic!) A jesli chodzi o mozliwosci brzmieniowe syntow softwareowych... to kwestia jest prosta: jesli jestes du** to nawet z moog voyagera nie wyciagniesz dobrego brzmienia, a co dopiero z software`u. Znajomy producent David Krasseman nagrywajacy dla takich wytworni jak niemiecki Tresor, Muller, Raum...musi itd. Sprzedal np. swoje nordy i pare innych cacek, a za to kupil G5, Powercore, caly zestaw modulara arturii, FM7 i pare innych cudeniek, a aktualnie jego najczesciej uzywanym hardwarem jest jedynie virus c... a jego produkcje brzmia dalej tak swietnie jak brzmialy... Tak wiec puentujac analogowi purysci niech dalej zostana analogue only, a ja zbieram na G5 i Nord modular G2...
Stosunek wiekszosci muzykow do starych analogow jest w wiekszosci wypadkow czysto sentymentalny. Moj znajomy robi ciagle muze na atari i robi na nim cuda, a pewna osoba znana w swiatku muzycznym odkad kupila sobie pare cholernie drogich analogow i cyferek... uzywa wylacznie presetow i zrzedzi, ze "musi sobie sprawic cos nowego bo, mu sie juz brzmienie znudzilo..." (sic!) A jesli chodzi o mozliwosci brzmieniowe syntow softwareowych... to kwestia jest prosta: jesli jestes du** to nawet z moog voyagera nie wyciagniesz dobrego brzmienia, a co dopiero z software`u. Znajomy producent David Krasseman nagrywajacy dla takich wytworni jak niemiecki Tresor, Muller, Raum...musi itd. Sprzedal np. swoje nordy i pare innych cacek, a za to kupil G5, Powercore, caly zestaw modulara arturii, FM7 i pare innych cudeniek, a aktualnie jego najczesciej uzywanym hardwarem jest jedynie virus c... a jego produkcje brzmia dalej tak swietnie jak brzmialy... Tak wiec puentujac analogowi purysci niech dalej zostana analogue only, a ja zbieram na G5 i Nord modular G2...


